Wpis z mikrobloga

#mecz
nie znam się - a więc jest to doskonałe miejsce żeby się wypowiedzieć

Pierwsza połowa - paździerz i piach,
jeśli mieliśmy za wszelką cenę skończyć na zero z tylu to zadanie zostało wykonane, jeśli był jakiś plan to go nie zauważyłem.
A tak poważnie to młodzi dostali takiej tremy, że gdyby mieli nogawki to by się o nie potykali - nic nie przechodziło przez środkową strefę i to czasem nawet jak meksykanie się na drodze nie pojawiali. Same kiksy i głupie decyzje.

Druga połowa - z każdą minutą dla nas lepiej (młodych odesłał do szatni) dla Meksyku gorzej - już nawet zaczęliśmy łapać rytm poza polem karnym. Wywalczenie karnego (Robert Tur), euforia, wykonanie (Robert ...), smutek. Na szczęście my do smutku już przyzwyczajeni, więc gra naszych nawet się polepszyła. Meksykanie puchli, zmiany nie wiele dały, Krychowiak przyżydził - szkoda, obrona (szczególnie Bereszyński) bdb. Parę niezłych kiwek, nie liczyłem ile razy Glik w łeb dostał, ale wytrzymał.

Remis to całkiem uczciwy wynik.

Karnego szkoda, ale kto wie jakby się po nim skończyło - może 2:1