Wpis mojej żony się wam nie podobał, więc macie kolejny ( ͡°͜ʖ͡°) (moje wrócą w przyszłym tygodniu)
Jako człowiek-orkiestra nie miałem zbyt wiele do czynienia z urzędem pracy, dlatego cenię jej pomoc, zwłaszcza że są to świeże doświadczenia. A przecież, niestety, bez pracy nie da się żyć (tzn da ale nie mając jakiekolwiek ambicje).
Czy warto pójść do francuskiego Urzędu pracy (Pôle emploi) w poszukiwaniu pracy?
Biurokracja we Francji to zmora. Miliony papierów do wypełnienia i przechowywania. A co za tym idzie załatwienie sprawy bywa czasochłonne i frustrujące. Zatem gdy ponownie zapisałam się do Urzędu Pracy, żeby na nowo zdefiniować drogę zawodową, to nie spodziewałam się cudów. A jednak zostałam mile zaskoczona.
Jednak parę słów wstępu zanim przejdę do konkretów. Po raz pierwszy odwiedziłam Urząd niedługo po przyjeździe (gdy straciłam pracę zdalną) i pojawiła się przestrzeń na naukę francuskiego, który nie był miłością od pierwszego usłyszenia. Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle - Urząd oferował kursy francuskiego, ale nie dla członków Unii Europejskiej. Dodam, że angielski w mojej okolicy jest powodem do podziwu, ale nie sposobem na komunikację. Podsumowując - sama musiałam sobie jakoś radzić. Po dłuższym czasie samodzielnej nauki, która szła mi jak krew z nosa, podjęłam kolejną próbę załatwienia kursu językowego w Urzędzie. Tym razem zdałam się na Google Translate i mój cięty język (polski:P). Kluczowy argument - jak mam pracować, jak nie znam francuskiego, a Urząd nie chce mi zapewnić kursu? W końcu coś ruszyło, bo dostałam się na kurs dla Francuzów, którzy mają problemy językowe. Dobre i to. A nawet więcej, bo dzięki kursowi stałam się pewniejsza siebie i się rozgadałam. Tak upłynęło 8 miesięcy nauki, a potem… zaczęłam pracować zdalnie w marketingu (w Polsce).
Wszystko fajnie, ale to nadal nie było to, bo pracując w języku ojczystym nie robiłam postępów we francuskim. A to powodowało, że życie na miejscu było tylko jakąś namiastką - nadal nawiązywanie kontaktów towarzyskich było utrudnione, załatwienie spraw było udręką i stresem, a pomoc synowi w szkole niemożliwa. [PiotrFr: tak naprawdę problem był inny. Spokojne życie na francuskiej prowincji ciagle zaburzał ten codzienny kontakt z asapami, dedlajnami, "jak to weekend wolny?"]
Zdecydowanie słaba opcja, więc podjęłam (dzięki P. za argumenty i wysłuchiwanie moich wątpliwości) decyzję o szukaniu pracy na miejscu. Ponownie zapisałam się do Urzędu Pracy, żeby z doradcą rozkminić, w jakim sektorze mogę szukać pracy, bo niestety na marketing czy copywriting to mam za cienki francuski (jeszcze!). Nie liczyłam na wiele. Jak czasem dobrze jest się mylić!
Żeby nie przedłużać, bo i tak się rozgadałam, to rozpiszę, co załatwiłam i co zmieniło się w Urzędzie od mojej pierwszej wizyty:
- Po pierwsze zmieniła się strona internetowa UP, która jest obecnie bardziej przejrzysta i na każdym kroku wyskakują powiadomienia z instrukcjami. Przykład? Po zapisaniu się do UP co miesiąc należy przedstawiać swoją sytuację zawodową. Wcześniej polegało to jedynie na automatycznym przeklikaniu formularza. Obecnie najpierw pojawia się wyjaśnienie, czym jest aktualizacja i dlaczego trzeba ją robić. Następnie opisane są dalsze kroki, jakie trzeba zrobić. Dodatkowy plus przyznaję za przejrzystość i kategoryzację pytań. Dzięki temu jest szybko, łatwo i przyjemnie. Mega! Wizyta z doradcą to nie pustka pogadanka przy kawce tylko konkretne pytania zmierzające do ustalonego celu. Bez pustosłowia. Szanuję. Do tego rozmowa (1,5h!) z moją doradczynią zakończyła się klarownym planem. Jakim? Wysłała mnie do jednostki, która zajmuje się doradztwem zawodowym i przez 2 miesiące będę ustalała nową ścieżkę zawodową, która będzie miksem moich umiejętności oraz zapotrzebowania lokalnego rynku. Następnie czeka mnie szkolenie lub staż pracowniczy. Dla mnie bosko!
- Mała rzecz, ale ważna - ludzkie traktowanie. Nie byłam petentem, a osobą, która poszukuje pracy. Robi to zajebistą różnicę.
- Pod koniec rozmowy doradczyni spisuje wszystkie ustalenia oraz określa następne kroki, które trzeba wykonać. Niby wszystko zrozumiałam podczas wizyty, ale pisemna przypominajka jest na wagę złota.
- UP udostępnia sporo darmowych kursów online, które są dostępne dla poszukujących pracy. Przekrój jest duży, bo można tam znaleźć tematy z każdego sektora rynku pracy. I ku mej uciesze są także kursy francuskiego od poziomu A1 do B2.
Teraz pozostaje mieć tylko nadzieję, że dalej też tak dobrze będzie szło.
PS dla zainteresowanych nauką francuskiego.Zaczynałam od aplikacji Memrise (na początek idealnie), potem korzystałam z TV5 Monde, gdzie jest mnóstwo materiałów video na różnych poziomach. Rozkochałam się także w YT i tu polecam: podcast francais facile, streetfrench.org, Prononce French, Français avec Pierre, parolerie. Oczywiście nie obędzie się bez wytrwałości i regularności w nauce, ale to już inna historia.
(moje wrócą w przyszłym tygodniu)
Jako człowiek-orkiestra nie miałem zbyt wiele do czynienia z urzędem pracy, dlatego cenię jej pomoc, zwłaszcza że są to świeże doświadczenia. A przecież, niestety, bez pracy nie da się żyć (tzn da ale nie mając jakiekolwiek ambicje).
Czy warto pójść do francuskiego Urzędu pracy (Pôle emploi) w poszukiwaniu pracy?
Biurokracja we Francji to zmora. Miliony papierów do wypełnienia i przechowywania. A co za tym idzie załatwienie sprawy bywa czasochłonne i frustrujące. Zatem gdy ponownie zapisałam się do Urzędu Pracy, żeby na nowo zdefiniować drogę zawodową, to nie spodziewałam się cudów. A jednak zostałam mile zaskoczona.
Jednak parę słów wstępu zanim przejdę do konkretów. Po raz pierwszy odwiedziłam Urząd niedługo po przyjeździe (gdy straciłam pracę zdalną) i pojawiła się przestrzeń na naukę francuskiego, który nie był miłością od pierwszego usłyszenia. Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle - Urząd oferował kursy francuskiego, ale nie dla członków Unii Europejskiej. Dodam, że angielski w mojej okolicy jest powodem do podziwu, ale nie sposobem na komunikację. Podsumowując - sama musiałam sobie jakoś radzić. Po dłuższym czasie samodzielnej nauki, która szła mi jak krew z nosa, podjęłam kolejną próbę załatwienia kursu językowego w Urzędzie. Tym razem zdałam się na Google Translate i mój cięty język (polski:P). Kluczowy argument - jak mam pracować, jak nie znam francuskiego, a Urząd nie chce mi zapewnić kursu? W końcu coś ruszyło, bo dostałam się na kurs dla Francuzów, którzy mają problemy językowe. Dobre i to. A nawet więcej, bo dzięki kursowi stałam się pewniejsza siebie i się rozgadałam. Tak upłynęło 8 miesięcy nauki, a potem… zaczęłam pracować zdalnie w marketingu (w Polsce).
Wszystko fajnie, ale to nadal nie było to, bo pracując w języku ojczystym nie robiłam postępów we francuskim. A to powodowało, że życie na miejscu było tylko jakąś namiastką - nadal nawiązywanie kontaktów towarzyskich było utrudnione, załatwienie spraw było udręką i stresem, a pomoc synowi w szkole niemożliwa.
[PiotrFr: tak naprawdę problem był inny. Spokojne życie na francuskiej prowincji ciagle zaburzał ten codzienny kontakt z asapami, dedlajnami, "jak to weekend wolny?"]
Zdecydowanie słaba opcja, więc podjęłam (dzięki P. za argumenty i wysłuchiwanie moich wątpliwości) decyzję o szukaniu pracy na miejscu. Ponownie zapisałam się do Urzędu Pracy, żeby z doradcą rozkminić, w jakim sektorze mogę szukać pracy, bo niestety na marketing czy copywriting to mam za cienki francuski (jeszcze!). Nie liczyłam na wiele. Jak czasem dobrze jest się mylić!
Żeby nie przedłużać, bo i tak się rozgadałam, to rozpiszę, co załatwiłam i co zmieniło się w Urzędzie od mojej pierwszej wizyty:
- Po pierwsze zmieniła się strona internetowa UP, która jest obecnie bardziej przejrzysta i na każdym kroku wyskakują powiadomienia z instrukcjami. Przykład? Po zapisaniu się do UP co miesiąc należy przedstawiać swoją sytuację zawodową. Wcześniej polegało to jedynie na automatycznym przeklikaniu formularza. Obecnie najpierw pojawia się wyjaśnienie, czym jest aktualizacja i dlaczego trzeba ją robić. Następnie opisane są dalsze kroki, jakie trzeba zrobić. Dodatkowy plus przyznaję za przejrzystość i kategoryzację pytań. Dzięki temu jest szybko, łatwo i przyjemnie. Mega!
Wizyta z doradcą to nie pustka pogadanka przy kawce tylko konkretne pytania zmierzające do ustalonego celu. Bez pustosłowia. Szanuję. Do tego rozmowa (1,5h!) z moją doradczynią zakończyła się klarownym planem. Jakim? Wysłała mnie do jednostki, która zajmuje się doradztwem zawodowym i przez 2 miesiące będę ustalała nową ścieżkę zawodową, która będzie miksem moich umiejętności oraz zapotrzebowania lokalnego rynku. Następnie czeka mnie szkolenie lub staż pracowniczy. Dla mnie bosko!
- Mała rzecz, ale ważna - ludzkie traktowanie. Nie byłam petentem, a osobą, która poszukuje pracy. Robi to zajebistą różnicę.
- Pod koniec rozmowy doradczyni spisuje wszystkie ustalenia oraz określa następne kroki, które trzeba wykonać. Niby wszystko zrozumiałam podczas wizyty, ale pisemna przypominajka jest na wagę złota.
- UP udostępnia sporo darmowych kursów online, które są dostępne dla poszukujących pracy. Przekrój jest duży, bo można tam znaleźć tematy z każdego sektora rynku pracy. I ku mej uciesze są także kursy francuskiego od poziomu A1 do B2.
Teraz pozostaje mieć tylko nadzieję, że dalej też tak dobrze będzie szło.
PS dla zainteresowanych nauką francuskiego.Zaczynałam od aplikacji Memrise (na początek idealnie), potem korzystałam z TV5 Monde, gdzie jest mnóstwo materiałów video na różnych poziomach. Rozkochałam się także w YT i tu polecam: podcast francais facile, streetfrench.org, Prononce French, Français avec Pierre, parolerie. Oczywiście nie obędzie się bez wytrwałości i regularności w nauce, ale to już inna historia.
tag do obserwowania #francjadasielubic
#francja #emigracja #emigrujzwykopem
@PiotrFr: Kto tak powiedział?
za grosz poczucia humoru ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@PiotrFr: Zapomniała dodać, po słabym uderzeniu.( ͡° ͜ʖ ͡°)