Wpis z mikrobloga

@Serendipity_: Ponieważ "doktorze" mówisz do doktora. Do doktora habilitowanego (stopień wyżej) zwyczajowo mówi się "profesorze" ponieważ jest tzw. "samodzielnym pracownikiem naukowym."
Do tego "doktora habilitowanego" tytuł profesora jest dodany, masz więc profesora doktora habilitowanego. On był "tylko" doktorem jakieś 20 lat temu.

bo są przewrażliwieni


@moll: nie chodzi o to, że są przewrażliwieni, tylko o to, że każdy se na ten swój stopień zapracował i teraz pilnuje. Też
  • Odpowiedz
@slapdash: dla mnie to forma przewrażliwienia. Bo mimo wszystko nie "ty-kasz" kogoś na dzień dobry i forma per pan to również zwrot grzecznościowy. A nie każdą sławę na uczelni od razu pamiętasz, czy posiada tytuł profesorski czy nie. Jeśli znam preferencje co do tytulatury, to tak, w każdym innym przypadku jest to buractwo, jak wyjeżdżają z obrazą, że ktoś im na pan a nie profesor.

Tak samo, jak ktoś do
  • Odpowiedz
nie każdą sławę na uczelni od razu pamiętasz


@moll: no nie mówię przeciez o ludziach których stopni nie znamy, bo to bez sensu. Tylko o tym, że jeśli wiesz, jaki ktoś ma stopień, to wiesz jak się do niego zwracać i tyle.
  • Odpowiedz
@slapdash: wiesz, nie każdy profesor czy doktor wymaga zwracania się do niego po tytule. Też takich spotkałam. W odbiorze byli sympatyczniejsi od tych co wymagali tytułowania się
  • Odpowiedz
nie każdy profesor czy doktor wymaga zwracania się do niego po tytule


@moll: poza takimi, którzy z tych czy innych powodów np. przeszli z kimś na "ty" to nie znam sytuacji, żeby zwracać się inaczej niż po tytule.
  • Odpowiedz
@Serendipity_: Jeśli chodzi o kontakty bezpośrednie to przez całe studia nie zwracałem się do nikogo po jego tytule. Jedynie Pan/Pani, nawet do Profesora zwyczajnego który był moim promotorem - i do innych profesorów też. W korespondencji i mówiąc o kimś już używałem tytułów ale w kontaktach bezpośrednich to przesada. Też w ogóle śmieszna jest ta tradycja zwracania się per coś bo za granicą do profesora po prostu po imieniu się
  • Odpowiedz