Wpis z mikrobloga

Bo ja dzisiaj bylem w warzywniaku. Babcia mnie wysłała. I co najgorsze, dala mi tylko 5,45 zł, a miałem kupić pól kilo cebuli i dwa ogórki zielone, a i sałatę jeszcze. Już w tej samej chwili, gdy babcia dawała mi do reki te oto pieniądze nad blokiem zebrały się ciemne chmury, tak jakby za chwile miał spaść deszcz. Zdziwiłem się bardzo, gdyż nigdy nie wiedziałem takiego oto efektywnego zjawiska. Ale to właśnie dało mi do myślenia. Tak oto ta sytuacja mnie natchnęła. Zacząłem myśleć i zastanawiać się nad sensem życia. Ale nagle, ni stąd ni zowąd zobaczyłem znów babcie, która wręczała mi bardzo piekną, dobrze dopracowana graficznie torbę z Biedronki. A następnie usłyszałem jej słowa: "Wez oto tę torbę. Pomoże ci ona donieść dary zakupione w warzywniaku do mego domu." Te słowa przypomniały mi czterech magów, którzy byli wczoraj pod moim blokiem, gdyż oni wykrzykiwali coś podobnego, a były to już późne godziny. No więc wziąłem torbę i wyruszyłem do warzywniaka. Co chwile spoglądałem na pieniądze, które były przeznaczone na zakupy. Było w nich coś takiego niepokojącego, ale nie wiedziałem co. Wkrótce dotarłem na miejsce, gdyż warzywniak jest oddalony tylko o jakieś kilkaset metrów. Moim sokolim wzrokiem zacząłem szukać Pani ekspedientki. Ale niestety nie ujrzałem nikogo. To był chyba jakiś znak nadesłany mi z nieba. I to była już druga sytuacja, która dala mi dużo do myślenia. Pomyślałem sobie, ze pewnie ta oto wcześniej wspomniana Pani musiała udać się do Wc. ( Tak prawdę mówiąc, dokładnie 3 grudnia ubiegłego roku zastanawiałem się nad tym, gdzie np. Pani ekspedientka udaje się w tym oto celu. Naprawdę nie wiem tego. ) Postanowiłem samodzielnie wybrać warzywa, bylem w stanie nawet je zważyć, a następnie włożyć do torby. Pieniądze, które powinienem zapłacić, pozostawiłem w mało widocznym miejscu, lecz dobrze widocznym dla Pani ekspedientki. Już miałem odejść od tego jakże magicznego miejsca, gdy wnet ujrzałem w oddali obok skrzyni z pomidorami jakiś pojemnik. Rozejrzałem się by upewnić się czy nikt nie nadchodzi i szybko podszedłem do tego pojemnika. Przez pierwsze parę sekund nie moglem się domyślić co znajduje się w środku. Ale nagle do głowy przyszła mi myśl i już wiedziałem co to. Więc była to jakże dobrze wyglądająca pieczeń. Tak, był to chyba obiad Pani ekspedientki, która była nieobecna. Nie moglem się powstrzymać i zabrałem je ze sobą do domu maga... eee to znaczy do domu babci. Poczułem się jak Bożenka z Klanu w tym momencie. No ale to nic. Jak już bylem w domu, pokazałem babci pieczeń. Babcia ze zdziwieniem zapytała czy te 5,45 zł starczyło mi na takie zakupy. Odpowiedziałem, że tak (nie chciałem zawieść babci) i dodałem, że jednak część pieniędzy potrzebnych na te zakupy dołożyłem z mojego kieszonkowego. Babcia spojrzała po raz kolejny ze zdziwieniem i podziękowała mi w jakimś dla mnie nie zrozumiałym języku. I teraz nasuwa mi się właśnie pytanie, czy jeżeli Pani ekspedientka zgłosi kradzież pieczeni to poniosę jakaś kare ? To dla mnie bardzo ważne i czekam na wasza pomoc.

#jestemzlymczlowiekiem #coolstory #prl #kradziez
  • 3