Wpis z mikrobloga

@loczyn: Ale czy ja coś mówię? Wrzuciłem wersję angielską, bo moim zdaniem niektóre wyrażenia - mimo takiego samego sensu - mają inny wydźwięk, i przy angielskiej wersji śmieszą mnie dużo bardziej. Nie pytaj czemu, bo nie wiem, po prostu tak jest, i najwyraźniej nie tylko ja odnoszę takie wrażenie. Nikt tu nie pisał że tłumaczenie jest źle zrobione, tylko że sam fakt robienia tego tłumaczenia był błędem.
@loczyn: To pokaż mi w którym miejscu jechałem po naszym języku, bo ja nic takiego nie zauważyłem. Czasami jest znacznie lepszy, ale nie tutaj. Nie wiem jak w dzisiejszych czasach można nie ogarniać angielskiego na tak podstawowym poziomie, no chyba że ktoś ma 40+ lat, ale nie sądzę żeby takich ludzi śmieszył ten rodzaj humoru. Ale spoko, jak ktoś mimo to zdołał się uchować, i jakimś cudem nie spotkać się z
@Stunek: (#) tłumaczeniem bym tego nie nazwał, bardziej l(ol)kalizacją. A po co tłumaczyłem? A po to, że jest takie jedno forum, gdzie wrzucając obrazek należy obowiązkowo dołączyć tłumaczenie (chociażby pod obrazkiem). A to mnie strasznie w oryginale ubawiło i chciałem się podzielić. Tyle. Jestem naprawdę zdumiony widząc to po tylu latach (?), tutaj, do tego z paskiem kwejka.