Wpis z mikrobloga

No dobrze, wyjaśnijmy zatem dlaczego Woźnicki utrzymuje że kapłan=Chrystus i jakie deformacje w tym zakresie uprawia. A jest to stały i ważny punkt jego nauczania. Będzie trochę długo.

Otóż wraz z sakramentem święceń mężczyzna otrzymuje godność i świętość kapłańską. Jest to świętość tzw. obiektywna (niezależna od tego jak kapłan żyje) i polega na poświęceniu się Bogu (staje się osobą konsekrowaną, czyli właśnie poświęconą). Od tej pory kapłan w sprawowaniu sakramentów i w nauczaniu staje "in persona Christi" (w osobie, w zastępstwie Chrystusa - np. błogosławi i chrzci w Jego imię); ale też jako "alter Christus" - drugi Chrystus (i dlatego np. w czasie Mszy nie wypowiada słów: oto Ciało Chrystusa, tylko: oto Ciało moje). I to Woźnicki podkreśla stale, że on=kapłan=Chrystus. Dlatego domaga się zewnętrznych przejawów szacunku (pierwszy w kolejce do kibla, całowanie po rękach), co jest wypaczeniem tego nauczania. Zapomina (świadomie lub jest niedouczony) o tym "alter" (drugi, pozostały), który oznacza, że jest jeszcze jakiś pierwszy Chrystus, i że nie jest to on. Misiek stawia się w roli Chrystusa bez tego "alter", on czyni się absolutnie równym z Chrystusem-Bogiem.

I jest jeszcze jeden kruczek, który Woźnickiego w ogóle nie interesuje (wiadomo, on tylko to, co jemu wygodne). Świętość obiektywna domaga się również od kapłana świętości subiektywnej, czyli żeby taki ksiądz swoim zewnętrznym i wewnętrznym życiem jak najbardziej przypominał Chrystusa. Żeby ludzie patrząc na jego życie, widzieli w nim odbicie Chrystusa.

Jak rozpoznać czy takowy ma świętość subiektywną? "Po owocach ich poznacie", jak mówił Jezus, przestrzegając przed fałszywymi prorokami. A jakie to owoce? Pisał o nich św. Paweł w Liście do Galatów: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Czyli to wszystko, czego Woźnicki jest zaprzeczeniem. Co ciekawe, św. Paweł zdanie wcześniej napisał o tych, którzy nie żyją wg Ducha (Boga) i którzy rodzą: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, bałwochwalstwo, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy [...]. Łatwo odhaczyć te, które występują u naszego antybohatera.

Reasumując. Patrząc na owoce działań Woźnickiego jest on jakimś zaprzeczeniem Chrystusa. Całkowicie zdeformował nauczanie Kościoła w tym zakresie (a sobór watykański II akurat niewiele tu zmienił). To co głosi, to już nie jest nauka Kościoła, nawet ta przedsoborowa; ale jakaś prywatna koncepcja, niewiele mająca wspólnego z prawdą.
#wroniecka9
  • 17
Woźniacki "zapomniał" o czymś znacznie bardziej podstawowym:

Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali.
@horodat: Dziękuję za tę garść bezcennych informacji, ale .....
Woźnicki nie jest zaprzeczeniem nauczania kościoła, przeciwnie, on się właśnie mocno trzyma tradycyjnego nauczania. Jeszcze 100 lat temu, czyli rzekome 5% istnienia kościoła temu księża wszyscy domagali się całowania po rękach i innych takich (przez spokojnie 90% czasu). A jeszcze kolejne 5 czy 10% wcześniej można za brak tego było nie tylko dostać #!$%@? z ambony, ale trafić na tortury i stos,
@Exklusiw: W pierścień to i do dzisiaj w niektórych okolicznościach. Woźniacki jest zaprzeczeniem nauczania DZISIEJSZEGO. Kiedyś szalała inkwizycja - dzisiaj prowadzi się nawet dialog z buddystami.
@sierpien22: Czyli kościół dzisiaj, a przed soborem to coś innego - tak z tego wynika. Skoro tak, to woźnicki ma rację. A z drugiej strony, trochę słabo jak na instytucję, która tak lubi się odwoływać do swojej tradycji i uzasadniać nią wiele rzeczy. Ja jakbym miał taką historię to bym się nią nie chwalił ;)
@Exklusiw: Oczywiście, że coś innego. Świat się zmienia, zawsze możesz coś uznać za "okres błędów i wypaczeń" itp itd. Chyba nawet całkiem niedawno zrehabilitowali Galileusza :)Tylko krowa nie zmienia zdania.
Ryt przedsoborowy jest dopuszczalny po uzyskaniu zezwolenia i takie Woźnicki miał, odprawiał w kościele salezjanów. Co pokazuje, że nie o doktrynę mu chodziło.
@LyczakMichal: Tak, walczył. Ty dajesz dwa nazwiska to masz dwa inne: Kazimierz Łyszczyński, Galileo Galilei. Można tak przykłady dawać bardzo długo, ale Tobie pierw się skończą niż mi.

Druga sprawa, wtedy ciężko było cokolwiek osiągnąć w nauce czy sztuce będąc poza ich strukturami. Można zadać pytanie, czy przytoczeni przez Ciebie osiągnęli co osiągnęli DZIĘKI KK czy POMIMO KK, a może ani jedno ani drugie.
@Exklusiw: „Wyrok był uznawany przez ówczesną szlachtę za drakoński, a jak pisze Uruski, nawet u ówczesnego papieża Innocentego XI nie spotkał się z uznaniem (wysłał on do Jana III list, w którym wyrażał oburzenie wyrokiem)". Za: Wikipedia, artykuł o Łyszczyńskim
Istota leży w tym, że w każdej grupie zawsze ktoś przybiera postawę skrajną (na swoje czasy). Czy to w chrześcijaństwie, czy to w islamie, czy to w judaizmie, czy to wśród świeckich, czy to wśród chociażby polityków. Woźnicki jest taką skrajnością i do tego patologiczną. Czy reprezentuje on Kościół i jego nauczanie? Absolutnie nie. Co udowadniane było tutaj wielokrotnie. On odcina się od Kościoła, a Kościół odcina się od niego. Za chwilę
@Exklusiw W sprawie Galileusza powstało tyle mitów, że szkoda słów. Nie chcę się tu rozpisywać, ale polecam dokładne zapoznanie się ze sprawą, która jest dość skomplikowana. Jeżeli kogoś interesuje rozwój nauki, to polecam przeczytać "Przeciw metodzie" Feyerabenda. Zacytuję fragment: "Kościół w czasach Galileusza nie tylko stosował się do wskazań rozumu, tak jak go określano wówczas i, częściowo, nawet obecnie, ale brał także pod uwagę etyczne oraz społeczne konsekwencje poglądów Galileusza. Oskarżenie wniesione