Aktywne Wpisy
120_Dni_Sodomy +528
NaczelnyWoody +18
Wyklopkom widać że bardzo nie podobają się sondaże w których większość Polaków popiera bk0% xD
Nie mogą znieść tego, że społeczeństwo ma swoje zdanie na ten temat a wyklop żyje w swojej bańce xD
Wasze oburzenie nikogo nie interesuje, w rządzie nie siedzą idioci i wiedzą co robią, znają trendy społeczne i nie pchali by się w to zwłaszcza KO mająca poparcie głównie w miastach xD
#nieruchomosci #bekazwykopkow
Nie mogą znieść tego, że społeczeństwo ma swoje zdanie na ten temat a wyklop żyje w swojej bańce xD
Wasze oburzenie nikogo nie interesuje, w rządzie nie siedzą idioci i wiedzą co robią, znają trendy społeczne i nie pchali by się w to zwłaszcza KO mająca poparcie głównie w miastach xD
#nieruchomosci #bekazwykopkow
Ja jednak tutaj nie o samej konwersji, ale o tym, że odświeżyłem sobie i przypomniałem rzeczy, przez które TNC podobało mi się o wiele mniej niż skrojony niemal idealnie The New Order.
Pamiętam, że gdy kilka miesięcy po premierze wymęczyłem The New Colossus, czułem się, jakbym był jedyną osobą w sieci, której ta gra niezbyt przypadła do gustu. Zewsząd leciały noty rzędu 90%, pisano hasła o najlepszym FPSie od lat. Dopiero z biegiem czasu zauważyłem tu i ówdzie trochę głosów, które zgadzały się z moją opinią.
Zacznę od tego, że absolutnie uwielbiam to, co się tu dzieje w planie fabularnym. Jest to ostra, trochę tarrantinowska jazda bez trzymanki, gdzie odpierdzielają się naprawdę porąbane (dosłownie i w przenośni) akcje. Niestety w mojej opinii nie idzie to w parze z gameplayem.
- Ogrom długich, pojawiających się dosłownie co chwila cutscenek przy całej ich świetności, niestety totalnie wybija z rytmu. W dodatku po każdej misji lądujemy na łodzi, gdzie niczym w jakimś RPG musimy łazić od postaci do postaci za jakimiś bzdurami zamiast strzelać do nazistów. W zasadzie gdyby powycinać te cutscenki, to tak naprawdę niewiele zostaje tu bezpośredniej akcji.
- Rozwleczenie fabuły o retrospekcje z dzieciństwa. Całe szczęście, że nie wpadli na pomysł, żeby flashbacki z małym BJem (poza intrem) były bezpośrednio grywalne.
- Są misje, w których absolutnie nic się nie dzieje, a przejście do kolejnej wiąże się z otwarciem drzwi opisanych jako "exit level". No niezły był to level, który polegał na pogadaniu z kimś tam. Bywają narracyjne dłużyzny, a walki sprowadzono raczej do aren.
- Położenie tak dużego nacisku na skradanie. Ja wiem, że to jest rzecz opcjonalna i równie dobrze można zrobić od razu rozpierdziel, ale zwykle gdy gra sugeruje mi zrobienie czegoś po cichu, to wychodzę z założenia, iż dla pełnego doświadczenia powinienem to zrobić tak, jak na starcie zasugerowali twórcy. Tutaj wejście praktycznie na każdą arenę z wrogami wiąże się z pojawieniem się tych dwóch radarów, wskazujących kapitanów do likwidacji. Zawsze gdy spieprzę taką akcję, czuję się trochę jak nieudacznik, a tutaj nie jest tak łatwo załatwić to po cichu...
- W wersji na PS4 na normalu ginąłem jak szmata, a ciągle wydawało mi się, że robię wszystko dobrze. Dopiero potem doczytałem, że faktycznie wrogowie pojawiają się często za naszymi plecami, a gra kompletnie nie sugeruje kierunku, z którego dostajemy ostrzał.
Jakoś tak wszystko to skutkuje faktem, iż nawet przy tym drugim posiedzeniu, które jest raczej takim speedrunem wersji na Switcha, gra mnie zwyczajnie gameplayowo męczy. Uważam, że The New Order było jakoś tak lepiej zbalansowane, sensowniej wyważone i zwarte.
#gry #wolfenstein #nintendoswitch #nintendo #switch #ps4 #ps5 #xbox
Komentarz usunięty przez moderatora
Oczywiście o stabilnych fpsach nie ma mowy. Działa wolno a i tak są dropy.
Raczej do szybkiego przejścia na easy niż masterowania.
Rage 2 to slaba gra ale mozna tam bylo robic cudowna rozpierduche shotgunem
@SmugglerFan: Mogłaby się jeszcze sama przechodzić, wtedy trzebaby jeszcze mniej klikać ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Tak jak mówi op, przez takie rzeczy pacing jest zaburzony i gra męczy bo musisz wytrzymywać te bzdury zamiast po
Podnoszenie itemów to już nie jest 'granie'?
Ja zdecydowanie lepiej czuję się w grach w których muszę jakkolwiek skupić się na tym, żeby znaleźć naboje czy apteczkę, niż w grach gdzie wszystko robi się
mnie nie bawi szukanie takich itemow. to nie jest wymagajace ani ciekawe, tylko nudne i jest tego za duzo w wolfensteinach. to samo moge powiedziec o dishonored, prey czy deus ex human revolution: wchodze do jakiegos wiekszego pomieszczenia i czuje sie gorzej bo mysle o tym ze po walce bede musial to wszystko przeszukiwac. o wiele lepiej wspominam starsze call of duty albo np. max
Dwójka - mechanicznie nawet lepsza (usprawniony dual wield) ale strasznie rozwleczona, wypchana cutscenkami i z irytującym backtrackingiem przy zadaniach pobocznych.
Od początku śmierdziało dla mnie gównem, tym bardziej, że i tak grałbym samemu.