Wpis z mikrobloga

Bardzo dobrze się stało że ten serial debiutuje całe trzy lata po GoT - z jednej strony jest to wystarczająco długi czas by wyprzeć z head-canonu idiotyzmy finałowych sezonów, z drugiej, wystarczająco długi by fani uniwersum zatęsknili za Westeros. Z trzeciej, jest jeszcze fakt że wychodzi równocześnie z "Rings of Power" i tym przyjemniejszy będzie widok jak Amazon upada i sobie głupi ryj rozwala.

O fakcie że twórcy mogli po prostu pracować w swoim tempie nie wspominam, bo to widać. Pierwszy odcinek ma wszystko to, co od strony technicznej stanowiło o sile oryginału - kapitalne kostiumy, scenografię, solidną charakteryzację, muzykę, zdjęcia. Jedynie CGI i pewne niedostatki montażowe pozostawiały niedosyt.

Obsada jest w punkt, mimo pewnych odstępstw na które zdecydowali się autorzy. Dialogi wypadają tak naturalnie i z odpowiednim decorum, że biedny Peter Dinklage może tylko siąść i płakać nad tym, ile razy późnemu Tyrionowi wciskano w usta dowcipy o jajach i #!$%@?. Było miejsce by emocje wybrzmiały, był czas dla postaci drugoplanowych i zarysowanie relacji między nimi. Nawet drobny fan service i złamanie czwartej ściany nie przeszkadzało.

Dwie sceny absolutnie wgniatają w fotel i naprawdę mam nadzieję że skończą się idiotyczne zarzuty o wciskanie wątków feministycznych, bo to co widzimy w pełni zachowuje wierność światu przedstawionemu, a pośrednio - również czasom na których opierał się Martin.
#got #graotron #houseofthedragon
  • 6