Wpis z mikrobloga

Wszystkim absolutnie przekonanym że za rok przy wyborach nie będzie cudów ani prób przekręcenia wyniku, przypominam że w 2017 rok PiS ordynarnie próbował przejąć kontrolę nad Warszawą. Ponieważ zdobycie władzy metodą demokratyczną w mieście nie wchodziło w rachubę, próbowano w sposób typowo pisowski naprawić błędy głupiego ludu stolicy który nie doceniał wizji Prezesa. Wypłynął nagle "poselski" (potem niektórzy posłowie twierdzili że podpisywali in blanco) projekt ustawy o nowym ustroju metropolii warszawskiej. Poselski charakter projektu oznaczał dodatkowo możliwość uniknięcia wszelkich konsultacji jakie są niezbędne kiedy projekt ustawy wychodzi oficjalnie z rządu. Projekt zakładał scalenie Warszawy z 32 okolicznymi gminami i najbardziej osobliwy sposób zarządzania miastem. Każda z przyłączonych gmin oraz z dotychczasowych dzielnic warszawy miały wybierać po jednego radnego do rady miejskiej stolicy. Jednomandatowy charakter wyborów do rady miał pozwolić zniwelować liczebną przewagę ludności Warszawy. Licząca 12 tysięcy ludności Wiązownia miała mieć tyle samo siły w radzie miejskiej co liczące po 100 i więcej tysięcy ludności dzielnice Warszawy takie jak Mokotów czy Bielany. Taki gerrymandering wyborczy służył zarówno pognębieniu siedzącego w mieście lewactwa (to były czasy gdy i na Wykopie i w Sejmie "ból dupy lewactwa" był wartością samą w sobie), jak i pozwolić na przejęcie większości w radzie dzięki głosom małych gmin otaczających Warszawę. Bo gminy wokół Warszawy może są i mało liczne, ale głosowały jak trzeba. Warszawa powinna była wziąć przykład kiedy mogła!

W teorii zatem pomysł miał ubezwładnić prezydenta stolicy (który miałby wobec siebie wrogą radę, m.in. uwalającą budżet czy uchwalającą rezolucję przeciw LGBT) oraz szerokim strumieniem pompować kasę z opozycyjnej stolicy do gmin popierających kogo należy kosztem poziomu usług publicznych w Warszawie. O politycznym charakterze projektu mogło też świadczyć iż mocno opozycyjna gmina Podkowa Leśna nie została włączona w projekcie do wielkiej stolicy i miała pozostać niezależną enklawą.

Projekt upadł na szczęście. Oczywiście nie z tego powodu że był absurdalny i czysto polityczny. To w kontekście atmosfery epoki Polski PiSu było wręcz jego zaletą, świadczącą o tym że ma poważne szanse realizacji. Projekt upadł bo zbuntowały się same popierające PiS gminy warszawskiego obwarzanka, które miały zostać włączone do stolicy. Miejscowi czuli że projekt może w nich uderzyć poprzez oddanie decyzji o ich życiu radzie miejskiej będącej w całości ciałem politycznym. O ile polityków w ramach gminy lud może kontrolować (wisi nad nimi np. ryzyko odwołania), to w wypadku takiego mamuta warszawskiego ich zdanie byłoby nic nie znaczące. Co swoją drogą pewnie też było częścią zamysłu przy pisaniu projektu. PiS przestraszył się utraty poparcia w swoich twierdzach, co mogło skutkować nawet wygraną opozycji w tych właśnie wyborach do rady nowej stolicy, które PiS przecież planował w cuglach wygrać.

The_Orz - Wszystkim absolutnie przekonanym że za rok przy wyborach nie będzie cudów a...

źródło: comment_1660998209TRBppohhK23l9CpQKGXqWb.jpg

Pobierz
  • 3
@The_Orz

W teorii zatem pomysł miał ubezwładnić prezydenta stolicy (który miałby wobec siebie wrogą radę, m.in. uwalającą budżet czy uchwalającą rezolucję przeciw LGBT)

Ale co to za argument z tym lgbt? Trzaskowski podpisał deklarację lgbt+

To jest hipokryzja, gdy zarzuca się komuś coś, gdy samemu się to robi.

Poza tym przypominam, że Trzaskowski ograniczał konstytucyjne prawo do zgromadzeń, podpierając się niekonstytucyjnym rozporządzeniem PiSu. Wtedy PiS był fajny i jego prawo, bo można