Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
TL;DR Jestem nieszczęsliwy choć wg wykopowych standardów powinienem być królem życia.

Dziś mam urodziny, właśnie skończyłem 45 lat, choć nadal czuję się jakbym miał połowę tego (tzn. nie do końca dojrzały jak na ten wiek), a wszystko czego się dotknę staje sie po pewnym czasie dla mnie nudne. Dzień urodzin spędzam samotnie i jest mi smutno. Nie wiem czy to oznaka depresji, kryzysu wieku średniego czy czegoś innego, ale życie mi coraz szybciej ucieka, a ja mam poczucie, że już nie znajdę nic co mi sprawia przyjemność. Ale po kolei...
Nie powiem miałem trochę szczęścia w życiu - pochodze z dosyć "dobrego" domu. Rodzice i dziadkowie z obu stron są (a właściwie byłi, bo dziadkowie już nie żyją) lekarzami. Moje życie za dzieciaka pomimo czasów w jakich przyszło mi je spędzać miałem wręcz różowe jak mi się wtedy wydawało, pieniędzy nie brakowało, więc dużo fajnych rzeczy miałem "z zachodu", o których inni mogli tylko pomarzyć (jak dziś o tym myślę to się zastanawiam komu duszę sprzedali moi rodzice, żeby to dostać). Rodzina typowo lekarska, czyli dużo piniędzy, mało czasu. Wychowywany byłem głównie przez niańki, opiekunki. Jestem jedynakiem. Do szkoły podstawowej i liceum chodziłem w dużym wojewódzkim mieście. Byłem dosyć "popularnym" uczniem. Nie narzekałem na brak znajomości, oceny miałem wyśmienite nie poświecając prawie w ogóle czasu na naukę. Liceum to był mój prime time, wiecie, imprezy (swoją drogą, które w tamtych czasach wyglądały zupełnie inaczej), dziewczyny i dużo czasu poza domem, regularne treningi "na podwórku" ze znajomymi. Oczywiście za namową rodziców po LO mimo iż byłem na mat-fiz poszedłem na lekarski. Na studia poszedłem do innego miasta 300km dalej - świadomie, chciałem się usamodzielnić. Od rodziców dostałem mieszkanie i samochód (nie wiem jak to zrobili i wole nie wiedzieć), żeby mi było łatwiej, więc start miałęm lepszy niż pewnie 99.9% studentów w tamtym czasie. No i tak się mi życie toczyło. Studia ciężkie, dużo nauki, ale przebrnąłem to, choć szczerze przyznawszy, nigdy nie chciałem być lekarzem (tak wiem, popełniłem błąd). Będąc jeszcze rezydentem stwierdziłem, że to nie dla mnie i wbrew rodzicom porzuciłem praktykę. Chciałem sobie dać rok na zastanowienie co chce ze swoim życiem robić. W tamtym czasie skontaktówał się ze mną kolega z liceum, który co chwile kręcił jakieś biznesy z różnym skutkiem z pytaniem czy nie zechciałbym zostać wspólnikiem w jego najnowszym "biznesie" (czytaj między wierszami zainwestuj w to finansowo - bo wszyscy inni mi odmówili - nie miało pieniedzy w zamian za nadzieje, że kiedyś będziemy na tym zarabiać). MIało to sens co mi przedstawił i widziałem potencjal. No i tak w 3 lata udało nam się rozkręcić biznes, który sam na siebie zaczął zarabiać, a obecnie zatrudniając 7 osób i poświecając na to 12h tygodniowo, zarabiam więcej niż zarabiałbym bedąc lekarzem. Znowu miałem farta. No ale uważam się za bystrego i ogarniętego gościa, więc nie będę sobie umniejszał swojego wkładu. W każdym razie po tych trzech latach charówki jak już zaczęliśmy zarabiać odżyłem. Czułem się wolny i zgubnie szczęsliwy, wręcz taka swoista mania. I wiecie jak to jest - dużo czasu, dużo kasy i człowiekowi sodowa uderza do głowy. Zacząłem budować dom i zajmować się wieloma rzeczami, które myślałem, że mi sprawia przyjemność. Robiłem mnóstwo rzeczy: licencje pilota, brałem udział w rajdach, skakałem ze spadochronem, nurkowałem, żeglowałem, chodziłem na lekcje śpiewu i gry na fortepianie, uprawiałem windurfing, jogę, ściankę wspinaczkową, kursy tańca, kursy gotowania, cukiernictwa a nawet próbowałem sił w łucznictwie konnym. wszystko to jednak mnie szybko nudziło. Przez rok prowadziłem życie nomada pracując zdalnie (spędziłem równy rok za granicą po 1-2 miesiące w innym kraju) i też nie "pykło". No i tak sobie wegetuję teraz rozmyślając czym mogę się jeszcze zając, żeby nadać sens mojemu życiu. Zaznaczę jeszcze, że nigdy nie byłem w związku (na studiach brak czasu, pozniej skupiałem się na firmie i sobie, a teraz jestem już za stary, a poza tym jakoś nigdy nie miałem ciśnienia, w liceum sie "wyszalałem" jeśli wiecie o co mi chodzi), a mój najlepszy przyjaciel nazywa się Nero i jest czarnym labradorem. To, że nie zostałem alkoholikiem to chyba tylko i wyłącznie zasługa tego, że nie trawie smaku alkoholu i nie miałem czasu żeby pić.
Dobra, wyżaliłem się i znudziło mi się, nieświadoma niczego nie mówiąca po poslku sprzątaczka właśnie skończyła mi ogarniać dom, więc ide z psem na spacer.
#zalesie

---
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #62fea4341f14efece9d7d67c
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Roczny koszt utrzymania Anonimowych Mirko Wyznań wynosi 235zł. Wesprzyj projekt
AnonimoweMirkoWyznania - #anonimowemirkowyznania 
TL;DR Jestem nieszczęsliwy choć wg ...

źródło: comment_1660891613cC6sn5KSJ5soLgye3i3ggU.jpg

Pobierz
  • 7
@AnonimoweMirkoWyznania: brzmi o tyle smutno że większość ludzi całe życie ciężko pracuje w imię nadziei że kiedyś będą żyć tak jak ty tu opisywałeś, a na końcu drogi może okazać się że to nie miało sensu.
Chociaz ty dostales to za friko, mam na myśli start życia od staruszków, moze to że nie musiałeś nigdy wyrywać niczego życiu z gardła, a dostawałeś relatywnie tanio, ma wpływ na to, że nie czujesz
@AnonimoweMirkoWyznania Chyba nigdy nie będziesz szczęśliwy, jeśli nie zrozumiesz, że to chodzi o Ciebie, nie o rzeczy, których nie masz. Poukładaj sobie wszystko w głowie, może Twoje dzieciństwo ma na to wpływ, jeśli miałeś mało kontaktu z rodzicami ? Twoja historia, to dobry przykład, że nie zawsze pieniądze rozwiążą wszystkie problemy i troski, chociaż wiele ułatwiają
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@AnonimoweMirkoWyznania: u mnie było wszystko na odwrót. Miałem mirerny start, rodzice się rozwiedli ojciec zapił. Skończyłem studia ale nie na lekarskim chociaż już na 1 roku tego żałowałem. Ale nie miałem pieniędzy żeby zaczynac od nowa. Na 4 roku juz musiałem pracować. Poznałem super dziewczynę tak mi się wydawało, właśnie lekarke. Przed ślubem wróciłem do mieszkania i jej nie było, jej rzeczy wyprowadziła sie. Minęło pół roku poznałem inna dziewczynę. Wydawało
@AnonimoweMirkoWyznania to wychodzi na to, że wszystko już robiłeś poza byciem w związku. No jak sam zauważyłeś, szczęście jest raczej stanem subiektywnym. Być może sam nie jesteś świadomy, że jakieś nieprzepracowane sytuacje z przeszłości wciąż rzutują na Twoje samopoczucie. Może jesteś nieszczęśliwy, bo nie czujesz, żebyś był dla kogoś ważny? Nie masz kogoś, kto by się o Ciebie troszczył (wspomniales, że Twój najlepszy przyjaciel to pies). Może brakuje Ci drugiej osoby, przyjaźni,