Wpis z mikrobloga

#film #filmmuzyczny #mojaopinia
Obejrzałem ostatnio film tak dość mocno reklamowany o legendzie muzyki jaką niewątpliwie jet Elvis Presley. Zaznaczę że nie jestem zatwardziałym fanem tego pana jak i jego muzyki, choć przyznać trzeba że wiele wniósł i zmienił w muzyce lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, za to należy mu się szacunek i miejsce w panteonie muzyki.
Ale co do filmu, tak w zasadzie to nie jest to film o nim, a o jego karierze i jak do niej doszło, jak dalej się toczyła. Nie jestem w stanie powiedzieć na ile film przedstawia lub odbiega od faktów jakie były w rzeczywistości. Jest to opowieść o jego karierze i czasami rozterkach jakie nim targały. Problemach jakie spotykał na swojej drodze, uwięzieniu w złotej klatce, wykorzystaniu jego popularności przez innych dla swoich własnych zachcianek. Sterowaniu przez innych by osiągnąć cel dla nich korzystny.
Jednocześnie i on zyskał, zarówno na popularności jak i na majątku.
Co do samego filmu:
Warstwa muzyczna trzyma poziom, dialogi też dobrze słyszalne. Gra aktorska również na dobrym poziomie, choć Elvisa to mogli trochę lepiej ucharakteryzować, natomiast jeden z głównych bohaterów kogoś mi przypominał fizycznie, ale jak chcesz się dowiedzieć to obejrzyj film bo podobieństwo jest wręcz uderzające.
Czy warto pójść na film? Jeśli jesteś zagorzałym fanem to się zawiedziesz, bo już na samym początku nie jest wyjaśnione dlaczego i komu nagrał pierwszą piosenkę. Jeśli jesteś luźno związany z Elvisem ale znasz jego choć jedną piosenkę - to warto.
Film podobał mi się i z chęcią go polecę każdemu jako rozrywka, a nie dokument historyczny, bo takim z założenia miał nie nie być.