Wpis z mikrobloga

Nie czytać, wyrzucam z siebie kilka rzeczy które znowu mi chodzą po głowie, a jak je będę trzymał w sobie to znowu sobie nie pośpię.

Jestem 31 letnim zakompleksionym kolesiem który mentalnie utknął gdzieś między gimnazjum a liceum. Jestem głupkiem który w swojej głowie chełpi się swoim przeogromnym #!$%@?. Wydaje mi się, że jestem wyjątkowy i że moje ogromne cierpienie któregoś dnia doprowadzi do jeszcze większego szczęścia.

Myślę sobie, że jestem jedyną osobą która miała wyjątkowo #!$%@? dzieciństwo. Wydaje mi się, że nikt tak nie zepsuł swojego dzieciaka jak moi rodzice. Mam wrażenie, że jestem nieliczny który doświadczył prawdziwej biedy i ciasnoty mieszkaniowej, bez odrobiny prywatności, wypełnione wstydem przed innymi osobami że nie mam w domu normalnie. Często dochodzę do wniosku, że gdybym miał swój pokój, gdybym nie musiał wysłuchiwać problemów rodziców odnośnie pieniędzy z dnia na dzień, że gdybym mógł się odizolować chociaż na chwilę, to nie byłbym w takiej sytuacji. Ale to i tak by nic nie dało, bo podobnie, a pewnie i gorzej, miało i ma znacznie więcej osób, chociaż jakoś nie chcę dopuścić do siebie tej myśli, że przegryw na taką skalę to może być coś częstszego. Najśmieszniejsze jest to, że przecież mam rodzeństwo które startowało w ten sam sposób, no prawie, bo chociaż mieli wsparcie rodziców. Ale to nie zmienia faktu, że łatwo nie mieli, a mają normalne życia.

Jestem przekonany w swojej głupocie, że gdybym odciął się od rodziców i usamodzielnił się, to prowadziłbym teraz szczęśliwe życie. A prawda jest taka, że gówno by to dało. Męczyłbym się jeszcze bardziej i nie dał rady sobie z codziennością. Jak pójście na pocztę albo do urzędu i załatwienie czegoś to dla mnie przeogromne przeżycie i stres, a ostatnimi czasy i ponownie każde wyjście z domu mnie przytłacza. Jak boję się jeździć do sąsiedniego miasta, to jak ktoś tak zacofany dałby sobie radę sam? No nie ma takiej możliwości.

Wydaje mi się, że mam przed sobą jeszcze nieograniczoną ilość czasu na tym świecie, że kiedyś wszystko całkowicie się odwróci, że szczęście się do mnie uśmiechnie. Nawet dając z siebie 150% przez ostatnie lata doszedłem tylko do tego, że tkwię w tym samym gównianym punkcie, a może jest nawet i gorzej niż było. Walczę z przeznaczeniem które nie potrafię pokonać. Zresztą, moje 150% to jest nawet nie 10% u normalnych osób.

Dalej czekam na tą magiczną grupę dobrych znajomych, wspaniałego przyjaciela oraz piękną i kochającą dziewczynę. Albo kochającą dziewczyną. Albo dziewczynę. Kiedyś, będąc jeszcze w liceum, postanowiłem, że jak ktokolwiek i kiedykolwiek się mną zainteresuje to dam z siebie wszystko. Do tej pory takiej szansy nie miałem. Jestem dla ludzi niewidzialny, odpycham ich, nie wiem. Chyba potrafią wyczuć, że nie nadaję się na nikogo, nawet na tego znajomego z którym raz na kilka miesięcy można się spotkać. Nawet na osobę do której można czasami napisać smsa, albo pogadać przez jakiś komunikator. Od czasów licealnych praktycznie nie poznałem nikogo. Od ponad 11 lat nie wyszedłem z domu żeby się z kimś spotkać. Od wielu lat nie mam nawet z kim popisać, poza okazyjnym wyrzuceniem z siebie gówna na wypoku, bo inaczej tych wypocin nie da się nazwać.

Nie ogarniam życia, ale też nikt za mnie go nie ogarnie. Ja wiem, że terapia i jakieś leki mogą pomóc, ale ja mam jeden poważny problem którego nie da się w żaden sposób naprawić - chcę cofnąć czas do momentu, kiedy zacząłem podejmować "dobre" decyzje, kiedy włączyło mi się coś w głowie do analizowania wszystkich możliwości i kierowania się takimi, które wydawały się być tymi właściwymi i które doprowadziłyby do poprawienia jakości życia i ostatecznie do osiągnięcia szczęścia. ŻADNA z moich decyzji nigdy nie była dobra. I jak bardzo bym nie chciał zrzucić winę na kogokolwiek, żeby mieć usprawiedliwienie że nic więcej nie dało się zrobić, że byłem na przegranej pozycji od samego początku, że aż takiego #!$%@? nie da się naprawić, to za każdym razem przed oczami mam swój głupi ryj, bo to tylko i wyłącznie moja wina, że jestem tu gdzie jestem i gniję zamiast żyć.

Co ja #!$%@? mam zrobić, żeby życie było znośne? Żeby powrót do domu nie był męczarnią, żeby wyjście do pracy nie było męczarnią, żeby wolny czas też przestał być męczarnią. Brakuje mi w cholerę towarzystwa i kontaktu z drugim człowiekiem w życiu, ale jestem w #!$%@? toksycznym człowiekiem który każdą osobą by pociągnął ze sobą na samo dno. Czasami żyjąc tak bez ludzi w swoim życiu zastanawiam się, czy ja w ogóle istnieję. Nie ogarniam, jak ktokolwiek może chcieć żyć w samotności, bez żadnych kontaktów. To znaczy, wiem, że tak może być, ale w moim przypadku mam wrażenie, że to nie był żaden mój wybór, chyba. A teraz jestem w takim punkcie, że jednocześnie boję się ludzi, ale chciałbym jednak mieć z tych ludzi za znajomego. Porobić coś, przejść się, zjeść coś, sam nie wiem. Nie mam na to odwagi, ale tutaj wkracza moja wspaniała wyobraźnia i przeogromne oczekiwania, dzięki którym mój przyszły nieistniejący przyjaciel, lub dziewczyna, lub znajomy, by mnie uratował. Tok myślenia jak u dziecka albo kogoś upośledzonego xD

Nie wiem dlaczego to musi być takie trudne, albo dlaczego ja sprawiam, że moje życie jest takie trudne. Albo to przeznaczenie, i nie mam mam możliwości wyboru innego końca jak gnicie do starości samemu? Bo każda podjęta próba i każda zmiana i tak prowadzi w to samo miejsce, gdzie nikogo nie ma a jedyne co czuję, to przygnębienie. A może to kara za odwrócenie się od Boga? Chociaż w tego nigdy nie wierzyłem i od czasów dzieciństwa, komunii, wszystko to wydawało mi się cyrkiem i nie miało jakiegokolwiek sensu. Może gdybym chociaż połowę tej energii którą marnuję na dołowanie się przeznaczył na co innego, to bym odniósł jakiś sukces.

A tym czasem chyba pora iść spać, bo znowu w pracy będę niewyspany siedział ()
#przegrywpo30tce #przegryw #depresja #samotnosc
  • 16
@szoloda: co ma mbti do zawodu albo celu? xD to tylko poglądowo mówi które cechy masz bardziej rozwnięte (Ne, Te itd.) a które mniej. Żadnego celu w życiu to nie określa
@xVolR: jak ci coś wyjdzie z tych literek to se wpiszesz kod literowy plus zawody i masz liste zawodów które można sprawdzic
narzeka na samotność to moze zawód z kontaktem z ludźmi, żeby się przełamać, fizjoterapia, pielęgniarstwo, albo jak to różowe zawsze radzą kurs tańca
via Wykop Mobilny (Android)
  • 7
@Onii-chan-san_Senpai:

ale tutaj wkracza moja wspaniała wyobraźnia i przeogromne oczekiwania, dzięki którym mój przyszły nieistniejący przyjaciel, lub dziewczyna, lub znajomy, by mnie uratował.


zabawne. przypomniałeś mi, że też w dzieciństwie zawsze marzyłem o tym "przyjacielu", który mnie wybawi z tego przykrego stanu rzeczy. da motywację, żebym się zmienił, otworzył na ludzi.. :(
@Onii-chan-san_Senpai: z tego co przeczytałem to mogę wywnioskować ,że nie lubisz siebie takim jakim jesteś , wiec jak ktoś może Cię polubić ,jak sam siebie nie trawisz .w kilku zdaniach wyczytałem "jestem głupkiem" itd. zastanów się co w Tobie jest toksycznego i krok po kroku zacznij to zmieniać na lepsze. wszystkie zmiany zaczynają się w nas (wiem , kołczowe pier*olenie ) ,ale psychologii nie oszukasz .nikt Cię nie polubi/pokocha ,jeśli sam