Wpis z mikrobloga

Witam po przerwie. Po raz pierwszy od dawna nie zaczynamy sezonu europejskimi pucharami czy superpucharem, a po prostu ligą. Odkąd pamiętam, takie sezony miały miejsce dość rzadko i mam nadzieję, że zbyt prędko się to nie powtórzy.

Mecz z Koroną sugeruje, że jesteśmy daleko od wygórowanych celów w tym sezonie, ale to dopiero inauguracja. Ze swojej strony dałbym jeszcze nieco czasu, żeby to wszystko się jeszcze dotarło. Też bym chciał już wszystkich ocenić i przewidzieć, co będzie, ale na razie dostaliśmy tylko 105 minut, w których i tak było bardzo mało gry w piłkę. Musieliśmy się do tego dostosować i w pewnym fragmencie nawet wyglądało to nieźle, ale gra przez dłuższy czas nie toczyła się, było dużo przerw i tak naprawdę nie miało to wiele wspólnego z futbolem.

Wiadomo, jakie są drużyny trenera Ojrzyńskiego. Jego Stal Mielec czy inne zespoły już nam się dały we znaki. Jasne, że to się nie może podobać, jeśli chodzi o styl, ale przynosi efekty. Ja, nawet po tym, co było wiosną, i co widziałem teraz, nie miałbym nic przeciwko, aby przyszedł do nas wtedy w grudniu. Potrzebowaliśmy wtedy przede wszystkim wyników i podniesienia się z bardzo trudnej sytuacji. Vuković też to zrobił, ale kto wie, jak poradziłby sobie Ojrzyński w miejscu, gdzie teoretycznie miałby warunki do bardziej ambitnej gry.

To na razie ma być wprowadzane u Runjaicia i nawet optymistycznie powiem, że przynajmniej jeśli chodzi o pierwszy skład, źle to nie wygląda. Jeżeli będą do dyspozycji Josue, Wszołek, Muci (bardzo się cieszę, że od początku na niego stawia), może Kapustka i Baku, to takiemu zestawowi brakuje praktycznie tylko napastnika do wykończenia. Patrząc jednak na Pogoń Runjaicia, być może nawet i on nie będzie potrzebny. Rolę tamtejszego Zahovica najprędzej chyba mógłby przejąć Muci. W najgorszym razie można skład uzupełniać Pichem czy Rosołkiem. Wiadomo, że dziś nie zachwycili, ale to mogą być zawodnicy, którzy w trakcie sezonu np. wejdą z ławki i strzelą gola w trudnym meczu, gdzie gra się nie układa. To oczywiście zgadywanki, ale w jakiś sposób trzeba sobie racjonalizować trzymanie w składzie zawodnika, który ostatnio nie wyróżniał się w I-ligowej Arce, a drugi był niechciany w Śląsku, który nieomal spadł z ligi.

To wszystko w sytuacji, gdy nie ma kontuzji czy słabszej formy tych zawodników. Niestety u nas zawsze coś się dzieje. Od lat mamy mnóstwo urazów w naszym zespole. Przy grze co trzy dni następowała brutalna weryfikacja szerokości kadry. Przy grze co tydzień może być inaczej, ale i tak przydałoby się tu pewnie jeszcze ze 2-3 zawodników, trener mówi o 3-4. Przypomina w tym trochę Besnika Hasiego, który też domagał się wzmocnień, sam odchodził stąd w koszmarnej atmosferze, ale naciskał na sprowadzenie piłkarzy na wysokim poziomie i to się ostatecznie stało. Tu pewnie nie będzie aż tak szerokich możliwości, ale każda alternatywa do ofensywy może się przydać. Bardzo bym chciał zmiennika na prawą stronę dla Johanssona, ale wygląda na to, że w tym miejscu będziemy musieli sobie radzić tym co jest, czyli Jędrzejczykiem.

Jeśli chodzi o sam mecz, ciężko było coś zrobić w tej szarpaninie. Nadzieję stanowiły stałe fragmenty gry, po których padły dwa nieuznane gole. Gra się nie kleiła, często brakowało kilku centymetrów lub niestety trochę więcej, nawet Josue piłka nie siedziała najlepiej na nodze. Po czerwonej kartce Wieteski wyglądało to lepiej, drużyna trochę bardziej się zwarła i akcje zaczęły się zazębiać. Wykorzystaliśmy zamieszanie na lewej stronie Korony i super, ale potem sami zostaliśmy ofiarą tego samego. Sam myślałem o tym, że wkurzałbym się, gdybyśmy stracili gola, grając w chwilowym osłabieniu nie ze swojej winy, ale nawet nie zdążyłem za bardzo współczuć Koronie, gdy sami straciliśmy takiego gola.

Wymęczenie zwycięstwa na tym terenie byłoby bardzo cenne, ostatecznie remis też jest pewnym progresem w stosunku do zeszłego sezonu. Zbyt dużo takich meczów przegraliśmy, zwłaszcza na wyjazdach. Od czegoś trzeba zacząć i na razie niech będzie ten jeden punkt. Szkoda tylko końcówki, w której Korona już słaniała się na nogach, ale nasz trener dokonywał praktycznie tylko tych zmian, które musiał. Wygląda na to, że będziemy musieli się przyzwyczaić do takich decyzji, choć tutaj naprawdę prosiło się o wykorzystanie zmęczenia rywala.

W czasie okresu przygotowawczego martwiłem się tym, że bardzo łatwo traciliśmy sporą liczbę goli. To wyglądało jak kontynuacja poprzedniego sezonu. W pewnym sensie tak samo było teraz. Obrona, poza drobnymi wyjątkami, przez większość meczu grała skutecznie. Tobiasz nie miał prawie nic do roboty. Straciliśmy jednak gola po strzale z dość ostrego kąta w okienko z jedynej sytuacji, którą Korona była w stanie zakończyć celnym uderzeniem. Wyznaczenie jeszcze większej liczby zadań defensywnych Sliszowi ogólnie powinno nam pomóc, tylko zawsze będzie ryzyko utraty balansu i w praktyce podziału zespołu na część atakującą i broniącą. W tej pierwszej często jednak pojawiają się boczni obrońcy i tu baaardzo przydałby się Mladenović sprzed dwóch sezonów, jak i nawet Johansson za Jędrzejczyka (ten stara się, ale to raczej nie jest styl gry, który pasuje do sposobu preferowanego przez Kostę). W defensywie za to chyba niektórzy zawodnicy nie będą aż tak zmuszani do zasuwania jak np. u Vukovicia, więc może pewien potencjał się uwolni. Dobrze by było, bo patrząc życzliwym okiem na ten mecz, widać było próby gry w piłkę. Tylko trzeba pamiętać, że to było na tle Korony, a efekty z tych prób często były niezadowalające.

Po tym meczu kozłem ofiarnym na pewno będzie Wieteska, choć ja mam wątpliwości przy obu kartkach (kwestia gry bark w bark przy pierwszej i kontaktu z nogą przy drugiej). Ale ok, same wejścia były nierozważne i niosące za sobą ryzyko, a brały się z dużego spóźnienia względem akcji, zatem Wieteska raczej winny. Tylko że dać do takiego meczu Tomasza Musiała… Korona też ma prawo narzekać, bo jak zwykle popełniał błędy w obie strony, możecie uznać, że przesadzam, ale właśnie przez takich jak on te mecze tak wyglądają, że praktycznie nie ma w nich gry w piłkę. Korona może od siebie dorzucić swoje propozycje, ale dla mnie podsumowaniem tego meczu był brak jakiekolwiek kartki dla Balicia, jak i „faul” na nim, kiedy stracił piłkę pod swoim polem karnym i przewrócił się o powietrze. U nas długo oszczędzał Slisza i Jędrzejczyka… A potem idziemy do Europy i jest kurczę zdziwienie.

Zresztą jeśli chodzi o Europę, w tym roku patrzymy na nią z innej perspektywy. Nas tam nie ma i możemy tylko rzucić naszym rywalom tekst, żeby to oni się wykazali. Niby nie powinniśmy mieć prawa się wypowiadać, skoro skończyliśmy ligę daleko za nimi, ale w analogicznych sytuacjach, kiedy my graliśmy, inni nie mieli oporów. Powiem Wam, że w tym roku nie wygląda to dobrze. Ok, Lech mógł przegrać z Karabachem, ale był w bardzo korzystnej sytuacji na początku rewanżu i kompletnie się rozsypał. Widziałem też Pogoń w meczu wyjazdowym i zdołała tam zatrzeć dobre wrażenie z pierwszego meczu. Na Islandii nie zrobiła zupełnie nic. Lechia nawet mi się podobała, pierwszy bardzo otwarty mecz, a drugi to wypunktowanie rywala.

Tylko że w kolejnej rundzie będzie dużo trudniej i obawiam się, że ten sezon może być rekordowo zły. Nie mówię, że my byśmy pomogli, ale jeżeli nikt z tej czwórki nie dojdzie daleko, to będzie naprawdę kiepsko. Jednocześnie rośnie kasa z praw tv, dorzucają do tego nasze pieniądze w postaci nagród nie wiadomo za co, i jakoś nie ma poczucia, że to wyjdzie Ekstraklasie na dobre. U nas na przykład potrzeba było wielkiego kryzysu i długów, żeby znowu zmienić podejście i ograniczać wydatki na co się da, zamiast wydawać na głupoty. Na dłuższą metę nie będzie dało się tak funkcjonować, ale powtórzę: trzeba dać czas na budowę tego zespołu. Ja na razie ten remis z Koroną przyjmuję ze spokojem. Może ta strata dwóch punktów nas zaboli na koniec sezonu, ale nastawiam się na to, że początek rozgrywek może taki być, ale trzeba to przetrwać, a potem może się rozkręci.

#kimbalegia #legia
  • 3