Wpis z mikrobloga

@wfyokyga: Prawo wyborcze dla tych co się składają do budżetu. Pracujesz/masz firmę (i to minimum 6 miesięcy przed wyborami) masz głos liczony x2. Emeryt (no kiedyś się dokładał, ale już nie) - głos x1.
Bezrobotny, pasożyt na zasiłku głos -0
¯\_(ツ)_/¯
@moll: Ja kiedyś myślałem o systemie a la egzamin maturalny. Zdajesz, zyskujesz prawo do glosowania. Oczywiście taki egzamin musiałby być poprzedzony odpowiednimi przedmiotami w szkole, które w sposób rzetelny tłumaczyłyby podstawy ekonomii i polityki (tak wiem, był kiedyś WoS czy Podstawy Przedsiębiorczości, ale to były nieśmieszne żarty, jeśli chodzi o podstawę programową). Potem zostałaby kwestia czy prawo byłoby stałe czy wymagało odnawiania jak prawko. Chociaż tak naprawdę, to spora część problemu
@Grimsch: ja myślę, że pomysł z uczeniem tego w szkole ok, ale zrozumienie byłoby na poziomie geografii, jakie ludzie wynoszą - większość i tak nie ogarnia za dobrze podstawowych kierunków świata.
@moll: Może właśnie ta forma egzaminu mogłaby poprawić zrozumienie? Chociaż to tylko moja hipoteza, wydaje mi się, że zawsze podchodziłem poważniej do przedmiotów, które kończyły się większym zaliczeniem, niż tych, które były tylko do odhaczenia. No i tutaj też można się zastanowić nad kwestia dobrowolności, czy gdyby istniał takowy egzamin, to potraktować go jako inicjatywę własną uczniów/osób dorosłych.
@Grimsch: tylko jeśli to będzie na zasadzie zdać i zapomnieć to nic nie da. A podejście przed każdym głosowaniem już tak,bo musisz ta wiedzę utrzymywać w pamięci