Wpis z mikrobloga

35/52 --> #anime52
Accel World (recenzja anime)

MAL: https://myanimelist.net/anime/11759/Accel_World
Kitsu: https://kitsu.io/anime/accel-world
AniList: https://anilist.co/anime/11759/Accel-World/

Kawahara Reki:
Na początku musimy cofnąć się 20 lat wstecz i porozmawiać nieco o historii autora LN. W roku 2001, Kawahara Reki tworzy pierwszy tom SAO (Sword Art Online), który pierwotnie chciał wysłać na konkurs. Okazuje się, że przekroczył limit słów, więc porzucił swój pomysł. Następnie kontynuował swoje dzieło, które publikował jako web novel używając pseudonimu artystycznego. W przeszłości rzekomo próbował tworzyć mangę, która wyglądała jak SAO, aczkolwiek ciężko mi znaleźć rzetelne źródła na ten temat.

Punktem zwrotnym było wysłanie na konkurs LN Accel World, który wygrał główną nagrodę w 2008 roku. Rok później do publikacji trafia zarówno pierwszy tom Accel World, jak i Sword Art Online, co staje się punktem zwrotnym w karierze Kawahary. Jeszcze ciekawszy jest fakt, że w Accel World dostaje anime w sezonie Wiosna 2012, a SAO w Lato 2012, co oznacza że w czasie sezonu letniego, obie serie były puszczane jednocześnie w japońskiej telewizji.
W 2012 dostajemy również pierwszy tom Swort Art Online: Progressive, 2014 - adaptacja anime SAO II. Potem film AR, alicyzacja, która była wspaniałym rollercoasterem. No ale chłop sobie dalej pisze, doczekał się nawet spin-offu, który pisze inna osoba. Zresztą SAO Alternative Gun Gale Online jest pod wieloma aspektami tym czym powinno być SAO II / SAO Gun Gale, ale to o nie tym jest ten wpis.

W tym przydługim wstępie zmierzam do tego, że nasz Pan Pisarz to wyjątkowy one trick pony. Przez całą swoją karierę napisał jedynie SAO (26 tomów), Accel World (26 tomów), SAO Progressive (8 tomów) or The Isolator (5 tomów). Oczywiście, w Japonii istnieje mocna kultura tworzenia pod pseudonimami artystycznymi. Ale szczerze wątpię, że pisząc po 3 tomiki light novel rocznie i mając pewnie niesamowicie dobre pieniążki, zajmuje się pisaniem czego innego po godzinach.

Świat w Accel World:
Ten wstęp jest istotny, ponieważ SAO jest ważne jeśli chodzi o Accel World, a jednocześnie wbrew temu co się nasłuchałem w Internecie, Accel World to nie jest “gorsze SAO”. To znaczy jest gorsze, ale o tym później.

Świat przedstawiony w Accel World to niedaleka przyszłość. W teorii jest to ten sam świat co SAO, na co wskazują nawiązania do tego, że NerveGear jest przestarzałą technologią. Obecnie wszyscy obywatele noszą na szyjach opasko-komputery, które łączą się z mózgiem i wyświetlają obraz bezpośrednio do mózgu. Machając rączkami w powietrzu ludzie obsługują interfejs przesyłany do mózgu, mogą rozmawiać przez Internet używając jedynie myśli, przeglądać zdjęcia, pliki czy płacić przy pomocy tego urządzenia. Słowem - wszystkie funkcje komputera są wsadzone do tej cudownej opaski, którą można wygodnie obsługiwać, a jednocześnie nie ma problemu, aby ją w jakimkolwiek momencie zdjąć z szyi.
Ba! Ta opaska jest tak cudowna, że pozwala na bezpieczny full dive, czyli pełne przeniesienie świadomości i fizycznych odczuć do świata gry, co w SAO było z oczywistych powodów nie do końca bezpieczne.

Ale to tylko początek - to co opisałem to “codzienny świat”, tymczasem bohaterowie żyją w nieco podrasowanej jego wersji. SUPER MEGA FAJNA przewodnicząca, której imię chyba nigdy nie pada w anime i każdy mówi do niej “Princess” lub Kuroyukihime (Black Snow Princess) interesuje się głównym bohaterem ze względu na jego zwinność w grach VR. Łączy się z nim kablem (co jest podobno zarezerwowane dla par i jest super seksowne i jest wielokrotnie elementem fanserwisu, ale o tym też potem) i instaluje na jego szyjo-opasce tajemniczy program. “Brain Burst” pozwala na przyspieszenie rzeczywistości 1000-krotnie. Ten czas można wykorzystać na niemal wszystko - podczas przyśpieszania znajdują się w powiedzmy “alternatywnej rzeczywistości” dostępnej tylko dla tych, którzy są przyspieszeni w danym momencie i mogą normalnie korzystać ze swoich komputerów, co oczywiście nie ma sensu bo znaczyłoby, że są one niesamowicie szybkie, no ale już pomińmy ten aspekt. W ten rzeczywistości można ściągać podczas egzaminu, czytać książki, rozmawiać z inną osobą (aczkolwiek ma to sens tylko po kablu, bo inaczej ciężko się zsynchronizować), myśleć, planować, oglądać filmy. Nie wiem - co chcecie. Generalnie anime zupełnie pomija ten aspekt. Jest to niemal boska moc, ale jak się okazuje nikt jej nie wykorzystuje w sensowny sposób, co jest okropny mankamentem anime i powoduje, że wszystko co robią bohaterowie traci sens.

A co robią? “Brain Burst” to nie tyle zwykle aplikacja, co gra VR. Każde użycie przyspieszenia kosztuje 1 punkt, a odnowienie punktów jest możliwe tylko poprzez walki organizowane w świecie gry i zabranie ich innym graczom. Sama gra to bijatyka, gdzie każdy avatar jest tworzony na podstawie traumy z przeszłości. Jedni mają motory, inni karabiny, jeszcze inni po prostu walczą pięściami. W każdym razie - całe anime skupia się nie tyle co na programie “Brain Burst” i wykorzystaniu go do swoich korzyści, a świecie gry. Z jakiegoś powodu bohaterowie mają obsesję na jej punkcie - chcą levelować (jest tylko 10 leveli, ale każdy wymaga sporo punktów), zajmowania terytorium dla swoich klanów i… w sumie to tyle. Celem w samym sobie jest po prostu granie w grę i bycie lepszym i pokonanie wszystkich. Anime tak po macoszemu traktuje niesamowitą moc drzemiącą w technologii przyspieszenia pracy umysłu x1000, że bardzo szybko skupiamy się wyłącznie na aspekcie growym.

Fabuła:
Kilka pierwszych odcinków to przedstawienie świata oraz potyczka z pierwszym złym charakterem. Następnie mamy kolejnego złego do pokonania, a druga połowa anime to już większy arc, w który - zgadliście, walczymy z kolejnym złym. Z jakiegoś powodu, Kawahara Reki przerasta napisanie dobrze 3. i 4. tomu. Może to jakaś trauma z dzieciństwa, a może po prostu przypadek. W każdym razie, kto oglądał 2. arc SAO aka ALO aka Alfheim Online, ten się w cyrku nie śmieje.

No ale rozwinę to trochę - po tym jak główny bohater zainstalował sobie nową gierkę, pierwszy zły zajmuje dosłownie 3 odcinki (3-5 ep.) i staje się jego przyjacielem. Zresztą, podobnie jest z kolejnym złym, który jest zły dosłownie przez jeden odcinek, żeby potem dołączyć do ziomo-ekipy grającej w bijatykę. W tym wszystkim najciekawsze jest dociekanie, kto jest kim w prawdziwym życiu. Ponieważ każdy z nich gra pod losowo wygenerowanym avatarem i imieniem, inni gracze nie wiedzą kim jest ich przeciwnik w prawdziwym świecie. Co ma sens, ponieważ jest to ogromna moc i znając czyjąś tożsamość można w łatwy sposób odebrać mu wszystkie punkty.
Pierwsza połowa jest fabularnie spoko - stopniowo poznajemy świat, mamy gierkę, która wygląda dobrze, walki ogląda się ciekawie, graficznie wypada również zaskakująco nieźle. Stopniowo rośnie ilość bullshitu i power-upów, które choć początkowo logiczne, ostatecznie zmieniają się dosłownie w siłę determinacji. Najciekawsze w tym wszystkim są elementy polityczne, zawieranie sojuszy, odkrywanie tożsamości w prawdziwym życiu i tajemnica gry, do której dostęp ma zaledwie kilka tysięcy osób. Niestety, ten ostatni wątek nie jest niemal w ogóle poruszony przez 24 odcinki. Biorąc pod uwagę, że jest to adaptacja zaledwie 4 z 26 tomów LN, podejrzewam, że z czasem dochodzą do tego wątku czym jest tak naprawdę ten program.

Na plus jest na pewno wykreowany świat, który ma jasne zasady, a jednocześnie ma w sobie sporo tajemnicy. Część z nich znają doświadczeni gracze, szczególnie Ci, którzy grają od samego początku, jednak kwestia czym tak naprawdę jest ten program pozostaje nierozwikłana.
Jednak boli mnie, że poza wspomnianymi wcześniej elementami politycznymi i tajemniczością, anime nie prezentuje za wiele ciekawego pod względem fabularnym. Po prostu, jest ktoś zły - pokonujemy go - dołącza do naszego teamu (lub nie). To jak bardzo ten świat nie jest wykorzystany i druga połowa anime marnuje czas na villaina, który jest zwyczajnie nudny i nic ciekawego nie wprowadza do fabuły ani nie rozwija zbytnio świata, jest zwyczajnie smutne. Mówię “zbytnio”, ponieważ w tym arcu dowiadujemy się, że istnieje mechanika “mocy determinacji” - jak mocno uwierzysz, że coś możesz to możesz. Generalnie jest to broken mechanika, która pozwala pokonać każdego, chyba że on też posiada moc przyjaźni…

Bohaterowie:
Zacznę od tego, że każde SAO to dla mnie 7/10, Alicization - War of Underworld 5/10. Lubię SAO, pomimo tego że obecnie zaadaptowano już 18 tomów LN to nadal dobrze się bawię przy anime. No, może nie licząc “War of Underworld”, jak i spadku jakości w drugiej połowie Alicization. Postacie w SAO… no nie są najlepsze że tak to ujmę. Paradoksalnie Kirito kiedy nie jest półbogiem to jest całkiem spoko osobą, pomimo tego, że jego charakter nie wykracza poza typowego MC co drze mordę. Jednak postacie poboczne w SAO i ALO były po prostu kalkami, które odwzorowywały typowe archetypy. Oczywiście harem musiał być. Męscy bohaterowie nie dostali natomiast ani krzty czasu na rozwój.
SAO II z kolei to rozwój - Sinon ma jakąś przeszłość (choć jest to makabrycznie przeciągane w anime), Mother’s Rosario to dość ciekawy arc, ale poza tym to niewiele się zmienia, ALE jest postęp. Dopiero Alicyzacja pokazuje, że jak Kawahara się postara to coś mu tam wyjdzie. Oczywiście do pewnego momentu, ale pisanie o zaletach i wadach SAO zajęłaby mi kolejne kilka stron.

Zmierzam do tego, że w Accel World nie widać 7 letniego doświadczenia pisarskiego po pierwszych (oficjalnych) próbach piśmienniczych z SAO. Główny bohater - Morita Haruyuki to anty-Kirito. Jest wręcz komicznie gruby i niski, przez co wygląda jak piłka, nie wierzy w siebie, a mimo to dostaje swój harem i jest w sumie całkiem dobry w gierki, a w rezultacie dobrze mu idzie również w Brain Burst. Problem polega na tym, że średnio chce mi się wierzyć, żeby jakakolwiek nastolatka chciała słuchać gadania okrągłej piłki o tym, jak on to jest nic nie warty i nie wierzy w siebie. Ot, taka fantazja autora, nic z tym nie zrobimy.
Asuna zamieniona zostaje na Kuroyukihime. Czyli zamiast wesołej i pewnej siebie dziewczyny, dostajemy z pozoru chłodną (a w głębi duszy uczuciową) nastolatkę, która OCZYWIŚCIE jest przewodniczącą, super się uczy, wszyscy ją lubią i jest wręcz sztandarowym przykładem klasycznej japońskiej urody.
Do tego przyjaciółka z dzieciństwa, która kocha głównego bohatera (ale też trzeciego kolegę XD), czyli Suguhę mamy z głowy.
Zamiast szalonego i gotowego do akcji Kleina mamy analitycznego przyjaciela, który jednak ma o wiele większą rolę w tym anime.
A dodatkowo z postaci pobocznych jest wiecznie zdenerwowana loli i kuudere, która nie ma zbytnio znaczenia.

No i co z tego? Ano to, że autor wziął SAO, zrobił odwrotności swoich postaci, zmienił deep dive z ryzykiem usmażenia mózgu na gierkę, gdzie co najwyżej jak stracisz wszystkie punkty to Ci się automatycznie odinstaluje gierka i fajrant. Aincrad arc był o tyle dobry, że postaci walczyły o przeżycie. Tutaj, ponieważ nie ma żadnego nacisku na to jak umiejętność przyspieszenia 1000-krotnie własnej percepcji jest silna, wszystko sprowadza się do tego, że po prostu grają w grę i… to tyle. I teoretycznie nic do tego nie mam, fabuła anime nie musi być super poważna i na każdym kroku stanowić walki o przetrwanie. Tylko że postacie w tym anime chyba bardziej się tym wszystkich przejmują niż gracze SAO, którzy mogli umrzeć.

Jednak oceniając postacie w Accel World jako osobny twór - nie ma tu naprawdę nic ciekawego. Kuroyukihime jest super koksem, chłodną, piękną panią przewodniczącą. Chodząca kulka tłuszczu to typowy płaczliwy MC, który potem jest mniej płaczliwy, no i siła przyjaźni. Oprócz tego przyjaciółka z dzieciństwa i grzeczny kolega w okularkach, który jest jedyną rozsądną osobą z tej trójki przyjaciół z dzieciństwa. Przeciwnicy są sztampowi, postacie poboczne nie powalają, aczkolwiek są wyjątki (lubiłem pokojówkę).

Kwestia haremu:
Muszę natomiast wrócić do kwestii romansowo-haremowej, która wypada nieco komicznie i w której, muszę szczerze przyznać, się dość szybko pogubiłem. Otóż koleżanka z dzieciństwa teoretycznie chodzi z okularnikiem kolegą z dzieciństwa - jasne, wszystko ma sens. Ale z jakiegoś powodu, gdy nasz okrągły bohater ją odwiedza (ponieważ oczywiście wszyscy mieszkają w jednym mega budynku rodem z głębokiej pracowniczej Rosji) nie ma problemu, aby się z nim połączyć kablem. Dość szybko dowiadujemy się, że łączenie się z kimś bezpośrednio kablem, aby móc rozmawiać przy pomocy myśli i unikać połączenia z siecią globalną, jest dość intymną sprawą. Ale dziewczynie, która ma chłopaka nie sprawia problemu, aby położyć się na łóżku w dość jednoznacznej pozie, odchylić szyję i czekać, aż bohater wepchnie się 30-centymetrowym kablem… Dosłownie chodzi o 30-centymetrowy kabel, to nie jest eufemizm. Po prostu niemal leży na niej, w jej pokoju, na jej łóżku. To była scena, z której bił borderline NTR, i choć jestem fanem gatunku, to zupełnie jej nie rozumiałem. Z prostego powodu - przez 20 kolejnych odcinków nie zrywa ze swoim chłopakiem, nawet nie wiem czy oni w końcu byli parą czy nie. Mówi natomiast, że kocha ich obu, a jednocześnie nie chce aby Kuroyukihime zabrała ze sobą tą chodzącą kulkę.
Pani przewodnicząca to też inna sprawa - ja wiem, że główny bohater ma potencjał i jest dobry w gry VR. Może w przyszłości będzie to inaczej wyglądać, ale moje doświadczenie w gimnazjum mówi, że dziewczyny niekoniecznie lubią grubych typów, którzy mają równy metr wzrostu i grają w gierki.
O trzeciej dziewczynie nawet nie wspominam, bo to był chyba jedyny tak dotkliwy i bezsensowny fanserwis w całym anime.
A skoro o fanserwisie mowa - podkreślanie za każdym razem jak bardzo łączenie się kablem jest intymne i pojawianie się tego motywu, gdy tylko to możliwe, było naprawdę zbędne i mam wrażenie, że to jakaś chora fantazja autora.

Mimo to polecam:
Accel World nie jest serią przeciętną. Ma na tyle ciekawy świat, aurę tajemnicy i ogromną ilość potencjału, że z mojej strony ta szóstka się należy. Na pewno nie będę nikogo gryzł za oceny w przedziale 3-7/10. Myślę, że w przypadku tej serii, radość czerpana z oglądania jest bardzo subiektywna.
Jest to na pewno kawał historii. Nie wiadomo, czy gdyby LN Accel World nie wygrała w 2008, Overlord lub Log Horizon, może nawet NGNL ujrzałyby światło dzienne. A co za tym idzie, może nie ujrzelibyśmy renesansu gatunku isekai w LN, a następnie w świecie anime. Nie będę w to wchodził głębiej, bo rozmowa gaijinów o japońskim rynku LN to jak rozmowa 15-latków o polityce. Wydaje Ci się, że znasz się na temacie, a w rzeczywistości każdy ma z Ciebie bekę.

Bez powtarzania się - świat, tajemnica, polityka, walki - GOOD
Postacie - może być
Wykorzystanie świata, wykorzystanie Brain Burst, gierka poważny biznes, fabuła tzn. trzech villainów - no tak średnio bym powiedział, tak średnio…

Na pewno fajna ciekawostka, ale jeśli nie oglądaliście wspomnianego SAO lub Log Horizon (co jest mało prawdopodobne) to lepiej je nadrobić zamiast oglądać Accel World.

=================
#animedyskusja #anime
Pobierz youngfifi - 35/52 --> #anime52
Accel World (recenzja anime)

MAL: https://myanimel...
źródło: comment_1657807220czz2Jw7Y84GbzrwHlqdw20.jpg
  • 1