Wpis z mikrobloga


W BTG było nas ośmiuset, obozowaliśmy w lesie... na śniadanie kapral kroił rdzę, pułkownika nie znałem, bo umarł z przepicia, kiedy zginął w ostrzale czołgu majora Sierioży. Major Sierioża zginął w szturmie Groznego w 95. Nikt nie narzekał.

Wszyscy należeliśmy do band i łupiliśmy okolicę. Donieck, Mariupol i Chersoń stały w płomieniach. Walczyliśmy też pod Charkowem. Czasem kogoś rozerwała toczka, a czasem nie. Gdy otrzymałeś postrzał w nogę, kapral odcinał nogę i mówił z uśmiechem, "masz, suka, drugą, nu?" Nie drżał ze strachu, że zostaniemy ranni. Wiedział, że wszyscy zginiemy. Nikt nie narzekał.

Ze stresem pourazowym walczyli Czeczeni. Do walki z poparzeniami, oderwanymi kończynami, uszkodzeniami słuchu i wzroku służył bimber i krokodyl. Lekarz u nas nie bywał. Chyba że u czeczenów – po bimber i krokodyl. Do wsi szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Kradliśmy pralki, do których wcześniej nasrali Buriaci i Osetyjczycy. Jedliśmy psy, które wcześniej gwałcili Czeczeni. Nie mieliśmy nowych racji żywnościowych – jedliśmy spleśniałe. Nie mieliśmy pancerzy – mieliśmy wytłoczki po jajkach. Nie było wtedy nowych hełmów, była te spod Stalingradu. I wzgórza 3234. Nikt nie narzekał.

Gdy Czeczen złapał nas na dezercji, sam wymierzał karę. Dół z wapnem, nóż, butelka w odbycie – różnie. Czeczen nie obrażał się o dezercję, a oficer polityczny o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Oficer polityczny z czeczenem rozstrzeliwali wieczorem poborowych — jak zwykle. Potem oficer wracał do bazy, a po drodze brał sobie nowego poborowego. Poborowi wtedy byli wszędzie. Na uniwersytetach, w domach starców, w więzieniach, szpitalach. Tak jak na zachodzie są niezdolni do służby. Nie było wtedy niezdolnych, poborowi byli za to wszędzie. Nikt nie narzekał.

W czerwcu zdobywaliśmy Siewierodonieck, nie dowodzeni przez oficerów. Szturmowaliśmy. Żaden z poborowych nie został przeszkolony. Nikt nie potrafił szturmować i każdy potrzebował specjalnego szkolenia, aby się tej sztuki nauczyć. Nikt jednak nie narzekał.

Latem któryś oficer urządzał nam przeprawę przez pole minowe, zawsze wjeżdżał pomiędzy spalone wraki. Czasami czołg trafiał na minę. Wtedy zdychaliśmy. Nikt nie narzekał.

Oderwane ręce i nogi były normalnym zjawiskiem. Podobnie jak urwane głowy, rozprute brzuchy, nagły brak oka czy amatorskie amputacje. Oficer polityczny nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa wojskowego. Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer do KGB (wtedy FSB), żeby zakablować dowódców. Diedowszczyna był wtedy pomocą dydaktyczną, a od przemocy czasem ktoś umierał. Sierżant Stiopa powtarzał, "jeśli zgwałcisz poborowego to nie znaczy, że jesteś gejem". Nikt nie narzekał.

Jak komuś urwało rękę, to pił 2 szklanki bimbru i owijał się gąsienicą od czołgu. Jak komuś urwało nogę, to pił 3 szklanki bimbru i przytulał się do lufy. Nikt nie narzekał.

Nikt nie zmieniał co dzień opatrunków. Ropa jest przydatna. Kiedy komuś gniły rany to tankowaliśmy jego wydzielinami czołgi. Mieliśmy jedną opaskę uciskową na ośmiuset. Każdy ją nosił po 2-3 godziny w miesiącu. Nikt nie narzekał.

Byliśmy młodzi i twardzi. Odmawialiśmy jazdy bewupe. Po prostu za nim biegliśmy. Nasz pancerz reaktywny, był przywiązany sznurkiem do włazu i ciągnął się obok nas. I nikomu to nie przeszkadzało. Nikt nie narzekał.

Dowodzili nami alkoholicy, stare komuchy, oligarchowie, kryminaliści, ochroniarze i popi. Prawie wszyscy zginęli, niektórzy tylko mają komplet kończyn. Nie każdy został alkoholikiem, ale każdy zaznał stresu pourazowego.

My, żołnierze z naszego BTG podziwiamy naszych dowódców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze" dowodzić. To dzięki nim skończyliśmy wojnę bez kończyn, wzroku, rodziny, a niektórzy – życia.
Nikt nie narzekał.

#rosja #ukraina #wojna #heheszki
Kranolud - ! Wstawiałem to już raz, ale dość późno i mało ludzi widziało ( ͡° ͜ʖ ͡°)
...

źródło: comment_1657710479tRvoJEupw9OZiNrtGZ7qYM.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz