Wpis z mikrobloga

Mirki, czy to jest ta cała ZABAWA?

Weźcie mi wytłumaczcie, bo nie ogarniam tego. Jestem po pierwszym roku studiów w Warszawie i wczoraj poszedłem za znajomymi "nad Wisłę". Nazwijmy ich Marta, Kamil i Kasia.
Marta mówi: - Chodź Anon nad Wisłę, kupimy piwo i pójdziemy posłuchać muzyki.
Pomyślałem, że spoko. Jestem z Wrocławia, więc znam klimat Wyspy Słodowej, ale te całe Bulwary w Warszawie, to jakieś chore gówno.

Było tak, poszliśmy, kupiliśmy po piwku i usiedliśmy na schodkach. Wokół pełno odpicowanych Julek i Oskarków. Z jednej strony jakieś dresy zaczęły puszczać ruskie techno z głośnika, z drugiej ktoś zaczął jarać zielsko. Japie**, nienawidzę zapachu tego gówno. Dopiliśmy piwo i poszliśmy szukać tej całej ZABAWY.

Pierwszy klub od mostu nazywał się "Szerokie Bary". Podchodzimy, ale było tam chyba z milion ludzi, na parkiecie same łyse karki z koszulkami 60 i napisem śmierć konfidentem. Dziewczyny to jakiś koszmar, same Karyny z makijażem pośmiertnym.
Myślę sobie: "Co do #!$%@??" i mówię do znajomych, żeby iść dalej, bo tu jest jakieś dziwne towarzystwo. Nie minęło chwila a z głośników zaczęło lecieć discopolo. Kasia oczywiście chciała zostać, bo #!$%@? "każdy zna discopolo, będzie fajnie Anon". Powiem Wam tak - Nie było fajnie. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Może każdy zna, ale nie każdy słucha.
Jak staliśmy, to zaraz do Marty podszedł jakiś Andrzej z tekstem "mała, choć na parkiet". Na szczęście reszta przyszła po rozum do głowy i poszliśmy dalej szukać ZABAWY.

Następny klub. Leci jakaś muza jakby zapętlili RMF MAXX, dj chyba z pięć razy puszczał Dawida Podsiadło, oczywiście wszystkie Julki sikały po gaciach, jakby takie "Małomiasteczkowy" puszczano na okrągło im jeszcze nie zbrzydło. Dobra, ale jest spoko. Ludzie normalniejsi i muzyka do tańczenia i do posłuchania. Siadamy na leżakach, niestety ten mój był jakiś zaszczany, ale zauważyłem to i go odłożyłem. Innego miejsca nie było, więc poszedłem po piwo. Oczywiście Marta i Kasia mówią, żeby "wziął im jakieś drinki". Myślicie, że ja się znam na drinkach? Otóż nie znam się w ogóle, ale pomyślałem, że znajdę jakieś menu i zamówię im coś ładnie brzmiącego. Podchodzę do baru, a sytuacja jak na zdjęciu. Ludzi jak w ulu, połowa już #!$%@?, a 3/4 spocone jak prosiaki. Stanąłem, ale co chwilę wpychał się jakiś "hehe Oskarek" z koleżankami, bo oni #!$%@? królowie warszawki nie będą czekać w kolejce. Z tego wszystkiego zanim doszedłem do baru to stałem chyba z 30 minut. Ale ZABAWA czeka.

Barman pyta co chce, to mówię, że "poproszę menu na drinki". A on mi mówi, że nie mają takiego wydrukowanego i wisi tam jedno (pokazuje palcem na jakiś słup 10 metrów za moimi plecami, gdzie w koło było chyba ze 100 osób, więc jakbym odszedł to bym czekał kolejne pół godziny. ( ͡° ʖ̯ ͡°) Ok, zajebiście. Ale mówi, że "jak powiem jaki chce smak, to on mi zrobi". Ale ja nie wiem, jaki ja chce smak. Dziewczyny poprosiły tylko o jakieś drinki. Mówię mu, że "to dla koleżanek, może coś owocowego". Dobra, typ o wyglądzie wydziaranego Enrike z tunelami, powiedział, że spoko, zaczął machać tymi kubełkami i po 10 minutach i lataniu po całem barze w poszukiwaniu składników, w końcu zrobił takie kolorowe drinki. Do tego jeszcze dwa piwa z nalewaka. Wyciągam portfel, żeby zapłacić, A TEN MI MÓWI "120 zł".

Mirko, no ja #!$%@?, wiem, że inflacja i w ogóle, ale to jest po prostu kradzież w białych rękawiczkach. To było jakieś zwykłe piwo typu Kozel, a te drinki były tak małe, jakby je zrobili "na spróbowanie". Dobra, #!$%@?, zapłaciłem, ledwo się z tym zabrałem, ale już siadam ze znajomymi, w końcu ZABAWA CZEKA, już do mnie macha. Patrzę, a nie ma Marty. Znajomi mówią, że poszła do toalety. Siedzimy, gadamy, pijemy, a Marty nie ma. Nie ma jej najpierw 15 minut, potem 30, a potem już 40 minut. To mówię do znajomych, że pójdę sprawdzić, czy się nie zatrzasnęła w kiblu. Idę na tyły tego klubu, a tam tylko dwa kible i kolejką jak do wyprzedaży karpi na święta w Lildu. Ja pier
*. Dobra, Marta stała na początku, to się wróciłem. Gadamy, gadamy, mija kolejne 30 minut, a Marty nadal nie ma. Mówię, że znowu idę jej poszukać. Przy kiblach jej nie ma. Przy barze jej nie ma. Nad Wisłą jej nie ma. Gdzie teleportowała się Marta? Otóż Martę zaczepił jakiś Belmondo i Marta poszła tańczyć z nim na parkiet nic nam nie mówiąc. ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Idę do niej i mówię, że "Marta choć, bo czekamy na Ciebie", a ona mówi, "żebyśmy przyszli potańczyć". Oczywiście jakiś Belmondo ważniejszy od znajomych. Dobra, #!$%@?ć, zaraz nadejdzie ta mityczna ZABAWA. Poszedłem mówię, że Marta już na parkiecie, Kaśka wystrzeliła jak strzała. Kamil powiedział, że skoczy jeszcze po piwo, a że ja nie miałem ochoty znowu stać przy tym barze jak debil, to poszedłem na parkiet do dziewczyn.

Nadchodzi ZABAWA.

Oczywiście, kiedy dotarłem to znowu leciał Dawid Podsiadło, jakżeby inaczej. ( ͡º ͜ʖ͡º) DJ chyba ma z nim dzieci, że tak go uwielbia. Dobra, tańczymy, tańczymy, jest ok. Jest ta mityczna ZABAWA, Kamil przyniósł piwo, nie mija 20 minut, zmienia się DJ i zaczyna puszczać jakaś elektronikę, której ja #!$%@? nie słucham, chyba nikt normalny tego nie słucha. Mówię do Marty "chodźmy może dalej" a Marta "nieee, fajnie jest", no i Belmondo się kręci obok. Dobra zostawiłem ją i Kaśkę, a z Kamilem poszliśmy posiedzieć. Oczywiście w tym czasie ktoś nam #!$%@?ł leżaki. Na jednym z nich była moja bluza, więc szybko go namierzyłem. Podchodzę, żeby odebrać mój leżak, na którym siedziała jakaś Juleczka, a ona mówi "to mój leżak, nie wiem skąd to bluza". Ja pi***. Mówię jej, że zabrała go z naszego miejsca, dlatego są na nim moje rzeczy, to zaraz wstał jakiś białorycerzyk Seba i do mnie z mordą "Jak kobieta mówi, że to jej, to jest jej. Zaraz mogę Ci to inaczej wytłumaczyć". Zajebista rozmowa. ( ͡° ʖ̯ ͡°) Odwróciłem się i poszedłem.

Nie przedłużając, poszliśmy potem do następnego klubu nad Wisłą, gdzie cały czas waliło smażoną wołowiną, bo na tyłach robili burgery. Oczywiście cena za burgera to było 39 zł, za ku
a, kawałek bułki z Lidla i mięso z zamrażarki, ja pe****. Ale byłem głodny, to zamówiłem. Smakował jak każdy burger. Posiedzieliśmy tam trochę, ale odechciało mi się tej ZABAWY. Dziewczyny coś tam jeszcze poskakały i zamówiliśmy Ubera. Na koniec Kasia zapytała czy bym nie pojechali razem z nią, pewnie dlatego, że teraz jest dużo gwałtów w Uberach. Ale szkoda mi było już kasy, bo wydałem na to zasrane wyjście większość oszczędności, spojrzałem tylko kto jest jej kierowcą Ubera i wróciłem nocnym.

Rano wstałem i ciągle się zastanawiam, czy to była ta cała ZABAWA?

#warszawa #zabawa #oskarek #normictwo
ArmaturaGramatura - Mirki, czy to jest ta cała ZABAWA?

Weźcie mi wytłumaczcie, bo ...

źródło: comment_1656237377VyFNthNUvo6EG3sOFWPeP6.jpg

Pobierz
  • 168
@ArmaturaGramatura: ZABAWA w przypadku większości kobiet i tępych kolesi polega na tym, że takie bzdury ich naprawdę... bawią. Jak ktoś jest trochę bardziej ogarnięty to nie ma tam co szukać. Problem jest taki niestety że jeśli nie będziesz udawać społecznego to ciężko jest znaleźć drugą połówkę... pytanie tylko czy warto to robić i udawać kogoś kim się nie jest. Poza tym zgadzam się z przedmówcami - świetnie napisany tekst ;)
Następnym razem zróbcie sobie grilla na poniatówce po drugiej stronie rzeki.


@Alfiarz: czyli rozumiem, że najlepsze co ma do zaoferowania miasto stołeczne 38 mln kraju to #!$%@? grill jednorazowy nad śmierdząca rzeką xD?

@ArmaturaGramatura: trochę brzmisz sztywniacko, ale rozumiem, że to kwestia poddenerowania

Ja też nie lubię takich klimatów, pójście do imprezowej dzielnicy bez większego celu w postaci koncertu czy imprezy klimatycznej to zwyczajna strata czasu, nerwów i pieniędzy. Znacznie
@ArmaturaGramatura: Zaprosili Ci bo dajesz sie dymać.. koleżanki chcą abyś im kupił drinki a Ty stoisz w kolejce tyle czasu i płacisz jeszcze 120zł. Czemu im stawiałeś?
Marta sie zgubiła to latasz jej szukać zamiast spróbować najpierw zadzwonić. Wiadomo że pójdzie w tango.
Za taksówkę tez płaciłeś?
I co w końcu z tą bluzą, wziąłeś czy zostawiłeś?

zabawa jest wtedy kiedy osoby z którymi przyszedłeś tak samo cię poważają jak ty