Wpis z mikrobloga

Często odnoszę wrażenie że jestem jedyną osobą na całym świecie której nie wychodzi... i mnie to jakoś przybija.
Wszędzie widać szczęśliwych ludzi, ludzi którzy mają z górki, albo z nieba im spada. Ludzi którzy nie mają problemu ze związkami. Pozna jedną czy drugą i udany związek na całe życie.

Mam 33 lata, jestem samotny, tzn brak związku czy znajomych. Wszędzie gdzie nie pojadę na wczasy czy pójdzie człowiek na miasto zawsze jestem jedyną osobą która jest sama.
Zawsze jak chciałem nawiązywać jakieś znajomości nowe to nic z tego nie było. Miałem 3 dobrych kumpli. Jednego poznałem w okresie podbazy, to znam go do dzisiaj ale gość wyprowadził się do innego miasta i ogranicza się to do życzeń z okazji urodzin, przez ostatnie parę lat zawsze jak gadaliśmy w te dni to sugerowałem spotkanie aby się spotkać pogadać jak będzie w rodzinnych stronach, nigdy na to nie poszedł i potem już przestałem pytać.

drugi to poznałem w podbazie uważałem go za swojego przyjeciela, ale wyszło, ze był fałszywy, nie szanował mnie itd.. i po jednej dużej akcji zakończyłem z nim znajomość.

Trzeciego też uważałem za dobrego ale też wyszło złe traktowanie, dwulicowość, kolega zapasowy gdy inni go kopnęli w dupę, a jak sie z nimi pogodził to ja zawsze na taką doczepkę i długo by pisać, pokłóciliśmy się, odwalił coś co mnie mocno zabolało po złości, powiedziałęm aby tak więcej nie zrobił, potraktował mnie jeszcze gorzej więc koniec.

Okres natolatka miałem bardzo bardzo #!$%@?, długo by pisać. W każdym razie autentycznie moje życie było zagrożone bałęm się nawet wyjrzeć przez okno itd, rodziców nie było stać aby się gdzieś przeprowadzić do lepszego środkowiska. I to wydarzenie pokierowało mną tak, że byłem przestraszony, bałem się i skupiałem się na przetrwaniu nie zaś na jakimś rozwoju, a nauce to nie było mowy aby móc się na tym skupić. Jak już były roboty, a przerobiłem sporo pracadowców to też januszexy oszukiwanie itd.. w końcu trafilem na w miarę normalną pracę.. ale pracuje w niej już z 6 lat, zarobki nie są najlepsze i nie chce tam pracować do końca życia, ale nie widzę co mógłbym zrobić aby coś zmienić. Nigdy nie żyłem tak że ktoś mnie do czegoś motywował czy we mnie wierzył.. tylko bardziej na zasadzie ty się nadajesz do czegokolwiek, ciesz się że masz jakąkolwiek pracę itp.

Ale najgorsze to te #zwiazki nigdy się tutaj nie poddawałem, zawsze była ta nadzieja i wiara, do 27rż. miałem 8 nie udanych prób, tzn poznałem kogoś byłem z kimś bliżej ale nigdy nic z tego nie wyszło. ani związek ani seks. mając 28 lat w końcu się udało i byłem w tym związku. No ale panna okazała się socjopatką, zniszczyła mnie do zera i musiałem korzystać z pomocy psychologa. Wiele mnie to nauczyło. na prawdę dużo, zaczałem się uczyć jakieś asertwności, zrozumieć czemu mnie to spotkało dlaczego w tym tkwiłem itd. I uważałem że się ogarnąłem, do czasu aż nie poznałem następnej mając 31 lat. Ale również nie wyszło, bo ambicie i pieniądze. I wiecie gdyby ona od początku taka była no to nie miałbym z tym problemu ale z początku prezentowała całkowicie inne wartości tożsame z moimi, dopiero po około roku się zmieniło. Przyznała sie do tego że mnie oszukiwała i od danego monentu udawałą uczucia bliskość ciepło itd. a się juz tak nie czuła.

Najgorsze że ja np powiedziałem jej kiedyś, że niektóre kobiety potrzebują aby facet zarabiał dużo kasy aby mieć poczucie bezpieczeństwa.. i czy ona taka przypadkiem nie jest. wyśmiała taką postawę dosłownie wyśmiała, że płytcy ludzie itd.. a potem sama zrobiła to samo, że ona nie ma poczucia bezpieczeństwa bo jak jej się noga podwinie to nie będę w stanie nas utrzymać na takim poziomie. Ona zarabia bardzo dużo pieniędzy. No i weź się nie #!$%@?.. skoro pytasz doptyujesz dokładnie aby potem nie było problemu.. tak tak. a potem dokłądnie to robi... no #!$%@?.. rozumiem nie pytałbym się to jasne, ale pytałem o wszystko na początku aby wiedzieć czy jest sens dalej rozwijać i się angażować. Także nawet rozmowy na początku pytania o pewne rzeczy gówno znaczą bo i tak kobieta może zrobić odwrotnie.

I ja się czuje gorszy jakoś po tym doświadczeniu, cofnięty. że potrzebuje związku, że bez tego nic nie zrobię w życiu, że to jest taka podstawa. żeby mieć nornalny zdrowy związek do tego aby rozwinąc skrzydła.. też o tym rozmialiśmy.. bo wiem że mając podstawy jak potrzeby fizjologiczne typu masz sraczkę no to rzucasz wszystko i nic nie zrobisz póki sobie nie ulżysz. U mnie jest podobnie jeżeli chodzi o związek.. o takie podstawy, że sie kogoś ma, ten ktoś nas szanuje, poważa, jesteśmy dla tej osoby niezastąpieni.. że nie boisz sie że ta osoba zniknie z Twojego życia czy przestaniemy być dla tej osoby kimś ważnym. nigdy czegoś takiego nie miałem.

Po prostu to wszystko, ta cała praca jaką miałem po pierwszym zwiazku, tak jakby zniknęła w większości i jestem cofnięty. Jakieś kobiety co wpadną mi w oko to widzę po sobie że jestem taki, że kogoś chce na dzieńdobry.. że jest taka pokora i chęć zbliżenia się do tej osoby nie znając jej, co jest złe...

Tak samo zacząłem uważać się za nieudacznika za #przegryw za kogoś nie wystarczającego aby zasłużyć na takie podstawie jak blikość ciepło, czy zwykłe towarzystwko kogoś, że nie jestem dobry jaki jestem. Mocno w dół poleciało poczucie włąsnej wartości.

. ja już nawet nie wierzę w to że będę szczęśliwy do 40tki poczekać a potem pewnie samobój.. bo nie widzę sensu życia będąc sam. Ktoś powie skup sie na karierze staraj sie coś zrobić aby zarabiać więcej pieniędzy.. ale ja nie mam takiej potrzeby, bo ja chce związku od życia a nie pieniędzy. O tym drugim bym pewnie zaczął myśleć jakbym ten udany związek miał i poczuł się bezpiecznie że mogę polegać na tej osobie. a kilkanaście razy w 100% przypadków się na tym przejechałem.

Jedyne na co mam jako taką chęć to skupić się na swoim trybie życia i wyglądzie, tzn zdrowiej funkcjonować czy schudnąć aby mieć prawidłową wagę. ale jakieś zwiększanie kwalifikacji ryzyko, które NIGDY się nie opłaciło jeżeli chodzi o karierę, aby trafić z deszczu pod rynne albo mieć gorzej niż teraz, to jakoś nie mam żądnych chęci na to. A jak nie ma chęci to na siłę na pewno się nie uda. Te chęci dałby mi związek, bo coś tworzysz ktoś na Ciebie liczy jesteś dla kogoś ważny chcesz abyście mięli jak najlepsze życie. jest motywacja wiatr w żagle.. boże zawsze będąc z kimś bliżej to ja dopiero wtedy czułem że zaczynałem oddychać żyć, a samemu sie dusiłem.

Chciałem się wyżalić... wylać jakieś myśli bo nie mam komu.
  • 17
Często odnoszę wrażenie że jestem jedyną osobą na całym świecie której nie wychodzi.


@Maksymilian_Gaigerfrost: nie nie jesteś jedyny. Mi też nie wychodzi. Mam 30 lat i jakieś tam kontakty z kobietami były, ale nigdy to się seksem nie kończyło. Na znajomych nie mam parcia, bo jestem skrajnym introwertykiem.
@Maksymilian_Gaigerfrost: oo bardzo podobny wpis do mojego życia ( ͡° ͜ʖ ͡°). Ja mam 30 lat byłem w 2 związkach bardzo ciężkich i teraz po 2 latach od rozstania mam #!$%@? na te baby i tyle. Kobiety to tylko dodatek do życia.

Wiadomo czasami chciałbym sie przytulic do kobiety, ale jak sobie mysle ile to co nie mam bajerowac itd to odrazu mam dosyc jak sobie przypomne
@Maffiozzo97: w sumie raz poznałem kogoś przez znajomych na domówce jak byłem nastolatkiem ale to wyszło tylko lizanie bo sam nie chciałem wtedy kręcić z tą laską czego do dziś żałuje. Możesz poznawać w pracy, zwłaszcza jak się i znajdzie taką gdzie nie siedzisz zamknięty tylko jeździsz po firmach gdzie pracują ludzie, można zagadywać na mieście, w klubie, ale brak znajomego ze sobą czy znajomych mocno ogranicza możliwości w takich miejscach.
@Maksymilian_Gaigerfrost: Nie tylko tobie nie wychodzi, byłem sam przez lata ale odnowiłem znajomość z pewną kobietą, byliśmy razem kilka miesięcy ale skończyło sie i boli jak cholera bo dalej kocham. Też mam tak że w związku mam praktycznie nieograniczone pokłady siły, chęci do wszystkiego tak że aż chce się żyć. Teraz tylko jestem ale nie czuje żebym żył, ja nie zapominam o ważnych dla mnie osobach i nie umiem tak jak
@Disscord93: To ja mam tak samo, i takie depresyjne myśli co raz częściej, że już nie mogę sam dłużej. Przecież tak wiele nie chce, bliska osoba z którą można iść przez życie, towarzyszka życia, bliskość, intymność.. czy to tak dużo.. jeszcze jakby człowiek miał z 20 lat to mnogo okazji aby kogoś poznać, ale 33? Mając już swój charakter, bagaż doświadczeń.. jeszcze z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało jak
@Maksymilian_Gaigerfrost: Też myślałem tak jak ty że nie potrzebuje związku i przez kilka lat nawet nic nie próbowałem ale ona się odezwała po tylu latach i po co? Żebym zobaczył czego nie miałem wtedy? Szczerze wolałbym tego nie przeżyć mimo że byłem szczęśliwy od już nie pamiętam kiedy. Zawsze myślałem że lepiej spróbować i przeżyć nawet jak się to straci ale zmieniłem zdanie. Serce w kawałkach znowu i tak je już
@Disscord93: U mnie z nadzieją też kiepsko. Im człowiek więcej wie i więcej przeżył tym widzi mniejsze szanse na powodzenie. Tylko, że ja też skupiam się na tej samotności i np następny urlop i ten pomysł z tinderem to dosłownie kogoś dla towarzystwa a nie że związek musi z tego być. Ale zobaczymy jak się będę czuł dalej w roku bo obecnie to bardzo kiepsko i bez sensu i nadzieji tak
@Maksymilian_Gaigerfrost: Odpuść tindera i tego typu podobne apki chyba że chcesz się bardziej zdołować. Myślę że nie ma co szukać na siłe i się angażować w coś co w każdej chwili może się skończyć. Lepiej zachować dystans bez względu jak dobrze by się nie układało
@Disscord93: U mnie ten dystans skończył się wraz z zaufaniem jej co miało miejsce po jakiś 8 miesiącach jak się poznaliśmy. To w tym drugim, w pierwszym to jakieś 3 miesiące trwalo. Także widać progress. bo jestem trudniejszy aby zyskać moje zaufanie.. a panna mega mega się starala mocno abym jej zaufał i dużo wkładała w to pracy bo znała moje doświadczenia.