Wpis z mikrobloga

#perfumyptasznika #perfumy 90 / 50

Lalique L’insoumis (2016)

Mówiłem już kiedyś, że gdybym mógł jeszcze raz wymyślić sobie nick, to zamiast ptasznik1000 nazywałbym się ptasznique w hołdzie dla mojego ulubionego perfumowego brandu. Lalique przyzwyczaiło do zajebiście wysokiego poziomu męskich selektywnych kompozycji – od Equusa, przez Liona i linię Encre Noire aż po oba zapachy z serii Hommage.

Co innego można powiedzieć o poziomie perfum od Lalique? Ano to, że nie jest to poziom równy. Pewnie znajdą się tu fani White, które w pewnych kręgach może się bronić, ale za którym ja wybitnie nie przepadam. Są tacy, dla których biały Lalik pachnie sterylną, szpitalną wręcz czystością (i to niekoniecznie musi pozytywne skojarzenie), dla mnie zaś wręcz przeciwnie, kompozycja kojarzy się z brudną i nieświeżą cytryną (i to tym bardziej nie jest nic dobrego). O ile White budzi odczucia ambiwalentne, o tyle L’insoumis Ma Force, czyli flanker omawianego dziś zapachu to już ewidentny wypadek przy pracy w postaci bardzo syntetycznego koszmarku mogącego kojarzyć się z żelem pod prysznic typu Isana. Umówmy się, że to coś raczej niegodnego tak szanującej się marki. Z klasycznym L’insoumis mam jednak zagwozdkę, bo może to nie są złe perfumy, ale jednocześnie określiłbym je jako chyba najmniej dobre spośród wszystkich wymienionych na samym początku. A skoro są najmniej dobre, wniosek nasuwa się sam: to (obok White’a i Ma Force) jeden z najsłabszych męskich Lalików.
L’insoumis z francuska oznacza „buntownik” i takie też miały być w założeniu te perfumy – idące trochę pod prąd, bo mające nawiązywać do zamierzchłych już lat świetności akordu fougere, a przy tym drapieżne, wręcz dzikie, ziemiste, męskie. Takie przynajmniej skojarzenia budzi kampania reklamowego i key visual tego produktu. Zamysł wydawał się zajebisty, ale niestety – gorzej z wykonaniem.

Być może to kwestia pory roku albo jakiegoś felernego batcha, bo zapamiętałem te perfumy zupełnie inaczej i wydawały mi się o wiele bardziej złożone niż teraz, gdy kupiłem pełny flakon zamiast odlewki, a może to po prostu mój nos się popsuł i przestałem dostrzegać pewne niuanse. A może poznałem po drodze wiele innych zapachów i podniosły się moje oczekiwania? Kiedyś czułem w nich dużo pieprzu i taką bardzo ostrą, ziołowo i wręcz metaliczną nutę, którą kojarzę z jakimiś szarymi perfumami Beckhama, które nosiłem w liceum. Dziś L’insoumis nie ma mi nic więcej do zaoferowania zbyt wiele więcej niż miks bardzo słodkiego rumu, odrobiny bazylii i szałwii i może odrobiny ziemistości gdzieś między otwarciem a bazą. Są też lawenda, ale gdzieś bardzo daleko w tle oraz mech i drzewne nuty, trochę zbliżone do cedru.
Nie chcę się jednak nad nimi specjalnie pastwić, bo spokojnie można znaleźć wiele więcej gorszych perfum i to często za cięższy pieniądz. Z całą pewnością w L’insoumis nie ma jednak charakterystycznego dla linii Hommage i Encre Noire oraz dla Equusa niszowego wydźwięku. To porządny zapach, ale – jak na Lalique – tylko „porządny” to zdecydowanie za mało. Osobną kwestią jest jego zaskakująco dobry odbiór przez otoczenie (serio zgarnia komplementy!) oraz bardzo duża projekcja po godzinie od aplikacji. Potem L’insoumis jednak cichnie i słabnie. Dobra trwałość to z jednej strony plus, z drugiej wynika ona z dosyć mocno syntetycznego finiszu.

Ocena: 6,5 / 10
Trwałość: 7,5 / 10
Projekcja: 6,5 / 10

[Cena]( https://perfumehub.pl/lalique-l'insoumis-woda-toaletowa-dla-mezczyzn) 90 zł / 100 ml
Fragrantica
Parfumo
ptasznik1000 - #perfumyptasznika #perfumy 90 / 50

Lalique L’insoumis (2016)

Mów...

źródło: comment_1652104208TIxNfLapJi0ZcNH1UsJ9I9.jpg

Pobierz
  • 7
@ptasznik1000: mam odlewkę L’insoumis Ma Force i w pełni się zgadzam z opinią, że jest to chemiczny potworek. Z tego też powodu zawsze wstrzymywałem się z zakupem L’insoumis, który często gęsto był zachwalany, w obawie, że będzie choć trochę podobny. Dziękuję za recenzję, bo teraz wiem, że obawa była słuszna ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@mingan: dzięki za komentarz :) wbrew pozorom Linsoumis i Ma Force nie są podobne, przy MF czuć takie syntetyczne jabłuszko i kiepską ambrę typowe dla jakiegoś sztynksu pokroju Jimmy Choo czy innego Guessa, przy klasycznym Linsoumis tego nie ma. Na Twoim miejscu bym się nie zniechęcał ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@ptasznik1000: Moje dotychczasowe doświadczenie z Lalique było bardzo dobre (Equus, wszystkie Encre noire, pearl, l'amour, hommage) jedynie White i właśnie wspomniany Ma Force mnie zawiodły. Ale jak mówisz żeby dać szansę, to jak będzie okazja to wypróbuje, może w jakiejś wąchalni będzie wystawiony.
@ptasznik1000: aaa, i jeszcze jedno. Zostanie mi jeszcze ostatni Lalique (EN Sport) do zrecenzowania i to już koniec tej marki. Oprócz tego będą też Narciso Rodriguez Bleu Noir (najpewniej EDT albo ta najnowsza wersja, Parfum), Hermes H24 i Givenchy Gentleman Reserve Prive i dwie wody kolońskie od Berdoues. Coś jeszcze powinienem wymyślić, żeby pękło 100 ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@ptasznik1000: W takim razie bardzo czekam na recenzję NR Bleu Noire. Jest to jedno z najlepszych moich odkryć tego roku. Niestety przetestowałem póki co tylko EDT, a wiem, że EDT Extreme i EDP to kompletnie inne kompozycje. Ostatnio od użytkownika @Drased kupiłem odlewkę Tous 1920 The Origin i to też świetne perfumy w podobnym stylu (jedynie parametry liche).