Wpis z mikrobloga

Gramy z koleżanką w swoje własne #perfumy w ciemno - co jakiś czas wymieniamy się jedynie ponumerowanymi samplami i dzielimy później wrażeniami. Ostatnia wymiana zbiegła mi się w czasie z rewatchem Neon Genesis Evangelion, a że mam tendencję do immersji w fabuły, jedną z pierwszych myśli po powąchaniu nadgarstka skropionego numerem 3 było "tak mogłaby pachnieć Rei po sesji w Jednostce". ¯_(ツ)_/¯

Lekkie, świetliste, prawie sterylne, generycznie-białokwiatowe i świdrujące w nosie (aha, aldehydy) otwarcie z metalicznymi niuansami rozcieranej w palcach trawy i gorzko-kwaśnego cytrusowego albedo - bo nie jest to aromat oleistej skórki czy soczystego miąższu; migoczące jak świeży pot i wysychające na czymś, co daje złudzenie drugiej skóry. Nie takiej dojrzewającej już, choć wypielęgnowanej wysokopółkowymi kosmetykami jak u Narciso Rodrigueza, nie przypomina to też przytulania upudrowanej lali jak w Muskane czy skóry żywcem zdjętej z rozpłodowego samca rodem z Musc Tonkin. Nawet nie skóry ludzkiej. Ta skóra jest aż nazbyt gładka, młoda i blada i całość skończyłaby się bardzo niewinnie, a ja zapomniałabym o tym zapachu po przewąchaniu kolejnej próbki, gdyby nie coś lekko niepokojącego i bardzo syntetycznego, czającego się za rogiem, a nadającego całości kontekst, co raz przywodzi na myśl lalczane włosy, raz zapach towarzyszący lutowaniu, a raz daje wrażenie obcowania z rozgrzaną, dopiero co odłączoną od zasilania ciężką maszynerią. Nigdy nie czułam czegoś podobnego. Zapach gasł przez 10 godzin, co jakiś czas docierając do nozdrzy w charakterystyczny, "molekularny" sposób. Kolejnego dnia, przy porannym prysznicu kabina wypełniła się niespodziewanie zapachem konwalii tak intensywnym, że aż ze strachem zerknęłam przez ramię, czy to nie sam ojciec Pio zaraz wyjdzie zza winkla i każe schylić się po mydełko. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło, a Duch zniknął na dobre.

Nie jestem fanką przeintelektualizowanych i przesyconych wielopłaszczyznową metaforyką marketingowych bredni, towarzyszących niektórym premierom, ale tutaj imo mają rację bytu. Nosić globalnie nie będę, zaciągać się z nadgarstka w domku - jak najbardziej.

Etat Libre d'Orange - The Ghost in the Shell
  • 5
@Qtavon Gany też trafne skojarzenie, chociaż dla mnie jest kompletnie pozbawiony pierwiastka ludzkiego - w ghostcie jednak ten "milky skin accord" (xD) skontrastowany z plastikowym efektem, jaki daje połączenie mech + winylogwajakol naprawdę robi robotę