Aktywne Wpisy
KwasneJablko +37
michalxd21 +54
Tak tylko przypomnę że minęło prawie pół roku od #pandoragate i nikt oficjalnie nie poniósł konsekwencji (a wątpię by po tak głośnej aferze nie było doniesień o zatrzymanych).
-Pingwin se siedzi w UK, pytanie czy w areszcie czy może we własnej norze,
-Gargamel po prostu wyłączył se kompa,
-Dubiel czeka na moment aż wrócić,
-Boxdel to se trochę popłakał i co najwyżej stracił na mieszkanie co kupił młodej za nagłą zmianę narracji,
-Pingwin se siedzi w UK, pytanie czy w areszcie czy może we własnej norze,
-Gargamel po prostu wyłączył se kompa,
-Dubiel czeka na moment aż wrócić,
-Boxdel to se trochę popłakał i co najwyżej stracił na mieszkanie co kupił młodej za nagłą zmianę narracji,
Lekkie, świetliste, prawie sterylne, generycznie-białokwiatowe i świdrujące w nosie (aha, aldehydy) otwarcie z metalicznymi niuansami rozcieranej w palcach trawy i gorzko-kwaśnego cytrusowego albedo - bo nie jest to aromat oleistej skórki czy soczystego miąższu; migoczące jak świeży pot i wysychające na czymś, co daje złudzenie drugiej skóry. Nie takiej dojrzewającej już, choć wypielęgnowanej wysokopółkowymi kosmetykami jak u Narciso Rodrigueza, nie przypomina to też przytulania upudrowanej lali jak w Muskane czy skóry żywcem zdjętej z rozpłodowego samca rodem z Musc Tonkin. Nawet nie skóry ludzkiej. Ta skóra jest aż nazbyt gładka, młoda i blada i całość skończyłaby się bardzo niewinnie, a ja zapomniałabym o tym zapachu po przewąchaniu kolejnej próbki, gdyby nie coś lekko niepokojącego i bardzo syntetycznego, czającego się za rogiem, a nadającego całości kontekst, co raz przywodzi na myśl lalczane włosy, raz zapach towarzyszący lutowaniu, a raz daje wrażenie obcowania z rozgrzaną, dopiero co odłączoną od zasilania ciężką maszynerią. Nigdy nie czułam czegoś podobnego. Zapach gasł przez 10 godzin, co jakiś czas docierając do nozdrzy w charakterystyczny, "molekularny" sposób. Kolejnego dnia, przy porannym prysznicu kabina wypełniła się niespodziewanie zapachem konwalii tak intensywnym, że aż ze strachem zerknęłam przez ramię, czy to nie sam ojciec Pio zaraz wyjdzie zza winkla i każe schylić się po mydełko. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło, a Duch zniknął na dobre.
Nie jestem fanką przeintelektualizowanych i przesyconych wielopłaszczyznową metaforyką marketingowych bredni, towarzyszących niektórym premierom, ale tutaj imo mają rację bytu. Nosić globalnie nie będę, zaciągać się z nadgarstka w domku - jak najbardziej.
Etat Libre d'Orange - The Ghost in the Shell