Wpis z mikrobloga

  • 18
1489 + 1 = 1490

Tytuł: Na wschód od Edenu
Autor: John Steinbeck
Gatunek: literatura piękna
Ocena: ★★★★★★★★★
Tłumacz: Bronisław Zieliński
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 848
Forma książki: e-book, audiobook
Książka, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Trochę żałuję, że zabrałem się za nią dopiero przy okazji majówki.

Historia rodziny Trasków, a właściwie ojca i dwóch zgoła odmiennych od siebie synów. Steinbeck pod płaszczykiem świetnie zbudowanego małomiasteczkowego klimatu i okoliczności przyrody, przeczołga nas przez trudne relacje rodzinne obu braci, życie mieszkańców miasteczka i ich rozterki. Steinbeck po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzem kreowania klimatu, bohaterów i dialogów, bo to głównie z nich dowiemy się wszystkiego. Dodatkowo autor postawił sobie za cel opisanie ludzie ze wszystkimi ich przywarami i rozterkami, co nadaje im autentyczności i sprawia, że bohaterowie dają się polubić.

Możliwe, że każdy z nas ma w sobie jakąś utajoną sadzawkę, w której zło i szpetota legną się i rosną w siłę. Jednakże ta hodowla jest odgrodzona i pływające wewnątrz plemnię wspina się na zapory jedynie po to, by spaść na powrót. Czy nie może się zdarzyć, iż w mrocznych sadzawkach niektórych ludzi zło nabiera takiej siły, że przesadza zapory, aby wypłynąć na swobodę? Czyż taki człowiek nie jest właśnie owym potworem i czy nie jesteśmy mu pokrewni przez nasze utajone wody? Byłoby czymś niedorzecznym, gdybyśmy nie rozumieli zarówno aniołów, jak szatanów, skoro ich sami wymyśliliśmy.


Generalnie ta książka to skarbnica świetnych cytatów o życiu i ludziach, których zapisałem więcej niż mi się to zdarza zazwyczaj. Z czego się bardzo cieszę, bo będę mógł do niej wracać w przyszłości, choćby za sprawą codziennego podsumowania z Readwise.

Czasami człowiek chce być głupi, jeżeli to pozwala zrobić coś, czego mu wzbrania mądrość.

Więcej jest piękna w prawdzie, nawet jeżeli to piękno jest straszne. Bajarze spod miejskich bram przekręcają życie tak, że wydaje się słodkie trutniowi, głupcowi i człowiekowi słabemu, a to jedynie potęguje ich ułomności, nie uczy niczego, nie leczy niczego i sercu nie pozwala się wznieść.


A poniżej przykład tego jak Steinbeck kreuje klimat:

Tego roku desz­cze pa­da­ły tak ła­god­nie, że rzeka Sa­li­nas nie wy­la­ła. Skąpy stru­mień wił się sze­ro­kim ło­ży­skiem sza­re­go pia­sku, a woda nie była mętna od mułu, ale prze­zro­czy­sta i przy­jem­na. Wierz­by ro­sną­ce w ło­ży­sku rzeki okry­ły się buj­nie li­ść­mi, a pną­cza dzi­kich jeżyn wy­pusz­cza­ły po ziemi spi­cza­ste młode pędy. Było bar­dzo cie­pło jak na ma­rzec, a z po­łu­dnia wiał stale wiatr, od­wra­ca­jąc li­ście sre­brzy­stym spodem do góry. Na tle gę­stej za­sło­ny z pną­czy, gło­gów i wi­kła­ni­ny wy­rzu­co­nych przez wodę ga­łę­zi wy­grze­wał się spo­koj­nie na słoń­cu mały, szary kró­lik leśny, su­sząc fu­ter­ko zmo­czo­ne na pier­siach rosą pod­czas po­ran­ne­go że­ro­wa­nia. Marsz­czył nos i strzygł nie­kie­dy usza­mi, na­słu­chu­jąc wszel­kich szme­rów, które mo­gły­by być brze­mien­ne w nie­bez­pie­czeń­stwo dla le­śne­go kró­li­ka. Już raz ro­ze­szła się po ziemi ryt­micz­na wi­bra­cja wy­czu­wal­na dlań po­przez łapy, toteż na­sta­wił uszy i zmarsz­czył nos, ale to zaraz usta­ło. Potem po­ru­szy­ły się ga­łę­zie wierz­by o dwa­dzie­ścia pięć kro­ków od niego, po­nie­waż jed­nak wiatr wiał w tę stro­nę, więc do kró­li­ka nie do­le­ciał żaden nie­bez­piecz­ny za­pach. Od dwóch minut sły­szał od­gło­sy – cie­ka­we, ale nie­groź­ne – jakiś brzęk, a potem świst przy­po­mi­na­ją­cy szum skrzy­deł dzi­kie­go go­łę­bia. Le­ni­wie wy­cią­gnął tylną łapę w cie­płym słoń­cu. Roz­legł się znowu brzęk, świst i głu­che ude­rze­nie o fu­ter­ko. Kró­lik za­stygł w bez­ru­chu, a oczy roz­war­ły mu się sze­ro­ko. Bam­bu­so­wa strza­ła tkwi­ła mu w pier­siach, a jej że­la­zny grot był głę­bo­ko wbity w zie­mię po dru­giej stro­nie. Kró­lik prze­wró­cił się na bok, a jego łapki przez chwi­lę gnały i prze­bie­ra­ły w po­wie­trzu, do­pó­ki nie znie­ru­cho­miał.


Napisana jest w taki sposób, że trudno się od niej oderwać i choć książka ma ponad 800 stron i jest dłuższa od "Gron Gniewu", to udało mi się ją przeczytać w 1 dzień i mam wrażenie, że żadnej innej książki po za "Hrabią Monte Christo" nie czytało mi się również łatwo i płynnie.

Wpis dodany za pomocą tego skryptu
123/128
#bookmeter #legimi #literaturapieknabookmeter
źródło: comment_1651646381nGflBnANq2VreAfk2eMjli.jpg
  • 7
Informacje nt. książki z tagu #bookmeter:

Średnia ocena z Wykopu: ★★★★★★★★★ (9.0 / 10) (12 recenzji)
Następne podsumowanie tagu: 2022-06-01 00:00 tag z historią podsumowań »
Kategoria książki: literatura obyczajowa, erotyczna
Liczba stron książki: 848
Gatunek książki: powieść

Ostatnie recenzje tej książki:
1\. 2021-09-07 - Użytkownik DJtomex ocenił na: ★★★★★★★ (7.0 / 10) - Wpis »
2\. 2021-05-30 - Użytkownik Magnolia-Fan ocenił na: ★★★★★★★★ (8.0
@pieczony-ziemniaczek nie, nie mam problemu ze znieksztalconym głosem. Jedyne co irytuje to wstawki muzyczne, które na takim przyspieszeniu brzmią strasznie, natomiast pojawiają się one głównie w superprodukcjach, więc nie w każdym audiobooku. Dziś kończyłem "Przeminęło z wiatrem" i tam w każdym odcinku muzyczka i podsumowanie poprzedniego odcinka to było około 3 minut (1 minuta na 3.0x), które po prostu pomijałem.