Wpis z mikrobloga

25/52 --> #anime52
Summertime Render (recenzja mangi)

MAL: https://myanimelist.net/manga/110031/Summertime_Render
Kitsu: https://kitsu.io/manga/summertime-render
AniList: https://anilist.co/manga/102989/Summer-Time-Render/

Przygodę z Summertime Render zacząłem od anime, a raczej dwóch pierwszych odcinków, które były bardzo przyjemne i dały mi nadzieję na thriller skropiony sporą dawką tajemnicy. Liczyłem, że dostanę ciasto mocno nasączone ciężkim klimatem, niczym babcine ciasto wręcz mokre od spirytusu. W praktyce wyszło zupełnie co innego - cała tajemniczość i trzymanie w napięciu okazały się jedynie skropioną alkoholem wisienką na torcie, ale… nie jestem zawiedziony.

Fabuła:
Główny bohater, Shinpei, wraca na rodzinną wyspę na pogrzeb tragicznie zmarłej siostry. Ceremonia pogrzebowa, zjednanie ze znajomymi i rodziną przebiegają normalnie. Jednak jeszcze tego samego dnia dowiaduje się, że śmierć jego siostry mogła być morderstwem. Kolejnego dnia, dziwne wydarzenia na wyspie zaczynają narastać, aż do momentu, gdy sobowtór jego siostry zabija go, a Shinpei budzi się dzień wcześniej i przeżywa na nowo ten sam dzień.

Do tego momentu brzmi jak Re:Zero, może trochę Boku dake albo Zetsuen no Tempest. I to właśnie do tego ostatniego najprędzej bym porównał Summertime Render. Ale zacznijmy od początku. Shinpei będzie wielokrotnie w trakcie trwania historii przeżywał pętle czasowe, jednak w tej bajce wprowadzono bardzo fajny motyw - każdy loop się skraca (co zostało zaprezentowane już w 2. odcinku anime, jeśli ktoś jest uważnym widzem) co wiele zmienia pod względem fabularnym. Nie jest to Re:Zero, gdzie bohater ma nieskończoną ilość prób. Czasami Shinpei może przeskoczyć za blisko w czasie, tak że niektórych rzeczy nie będzie dało się naprawić.

W miarę szybko, bo już po ok. 25 chapterach (na 139) dowiadujemy się kim są złowrogie klony i szybko pryska bańka tajemniczości i thrillera. Oczywiście, manga trzyma dla nas coś w zanadrzu, ale sam klimat ulatuje i skupiamy się na walkach i planowaniu kolejnych pętli. Stąd porównanie do Zetsuen Tempest - kto oglądał ten wie, że w połowie anime ulega zmianie i znika klimat tajemniczości, a anime idzie o wiele bardziej w stronę akcji.
Nie mam do autora żalu - wszystko dzieje się naturalnie, po prostu anime skierowało moje oczekiwania w nieco inną stronę.

Walki i pętle czasowe:
Sama intryga i walka w celu pokonania toczącego wyspę zła jest ciekawa. Wszystko opiera się na wspomnianych pętlach, które z czasem się diametralnie różnią. Częściowo dlatego, że ich początek się przesuwa, ale również to jakie działania podejmie bohater oraz pozwalając sobie na mały spoiler - jak długo przeżyje zanim nie zacznie kolejnej pętli. Arsenał i sojusznicy również z czasem puchną.
Walki są planowane w sposób zrozumiały dla czytelnika, nie ma czasu na nudę, ale też nie jesteśmy przytłoczeni ilością akcji ani rozwijającej się stopniowo fabuły.

To co rzuciło mi się w oczy, szczególnie po niedawnej lekturze Tokyo Ghoul:re, jest lekki styl w jaki napisana jest manga. Ilość tekstu jest stosunkowo mała - jest go na tyle, żeby czytelnik zrozumiał plany postaci, ich (w większości proste) przemyślenia, motywacje i to co się obecnie dzieje na panelach. Jednocześnie w przypadku walk, ilość tekstu jest ograniczona, bo i po co wtedy za dużo mówić. Obraz mówi w końcu więcej niż tysiąc słów.

Same pętle czasowe, plany ich rozwiązania i wszystko co z tym związane są po prostu dobrze wykonane. Pomysł zyskuje nieco świeżości ze względu na ich przesunięcie, ale poza tym mamy raczej dość standardowy schemat znany chociażby z Re:Zero.

Rozwiązanie tajemnicy wysypy:
Z jednej strony, jak już wspomniałem, zaletą jest stosunkowo prosty sposób przekazu wiadomości czytelnikowi. Więc wszystkie koncepty przedstawione w mandze były dla mnie zrozumiałe i nie potrzebowałem się zatrzymywać aby pomyśleć o filozofii lub fizyce kwantowej.
Tylko niestety, w pewnym momencie manga gubi się w tej swojej prostocie i zaczynamy wchodzić w motywy “postać jest OP, bo tak”. Linie czasowe, paradoksy związane z czasem i podobne zagadnienia również w pewnym momencie idą w odstawkę, zwłaszcza w przypadku ostatniego chapteru, który trochę pluje czytelnikowi w twarz. Ale jak powszechnie wiadomo, szczęśliwe zakończenie zwykle jest warte poświęcenia logiki w przypadku szerszej publiki.

Poza tym, sam koncept potworów/klonów na wyspie jest stopniowo rozwijany, raczej spójnie logiczny i ciekawy. Po prostu uprzedzam, żeby nie nastawiać się, że to jest rdzeń fabuły i że dostąpimy drugiego zstąpienia Shinsekai Yori pod względem thrillera i tajemniczości.

Kreska:
Na oklaski zasługują na pewno char designy. MC, jego siostry, główny zły, Pan z opaską na oku czy Pani z dużym biustem z promu - z jednej strony wyglądają nieco generycznie, jednak ciężko byłoby mi pomylić je z inną serią. Walki są bardzo czyste i płynne, nie ma mowy o braku zrozumienia co się dzieje w konkretnych panelach. Twarze - może być, zwłaszcza że seria nie skupia się bardzo na emocjach postaci i ich wewnętrznych rozterkach.
Kreska spełnia swoje zadanie, szczególnie jako akcyjniak, więc ciężko żebym miał jakieś uwagi.

Podsumowanie:
Jeśli szukacie ciekawej historii z dużą ilością akcji i lekką dozą tajemnicy, w której główną rolę grają pętle czasowe rodem z Re:Zero to nie musicie szukać dłużej! Już teraz zacznij czytać Summertime Render!
Już dziś, dostępne również w formie anime. Nie zwlekaj, zacznij oglądać już dziś!

(Tak szczerze to wydaje mi się, że anime ma potencjał być jeszcze lepsze niż manga sądząc po realizacji dwóch pierwszych odcinków. Trzymam kciuki, że poziom zostanie utrzymany)

=================
#animedyskusja #manga
youngfifi - 25/52 --> #anime52
Summertime Render (recenzja mangi)

MAL: https://my...

źródło: comment_1651222678YkV2f3XcpcSs4sP4jnl2Ds.jpg

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
@bastek66: Taka sama. Generalnie to wszystko o czym piszę na #anime52 polecam i nie radzę przywiązywać zbytniej wagi do oceny (chyba że daję 8/10, to wtedy jest naprawdę wybitna bajka i TRZEBA obejrzeć/przeczytać).

Ostatni chapter to jest wada, ale dla mnie nie psuje to zabawy z pozostałych 138 chapterów, więc nie wpływa to znacznie na odbiór dzieła. Tak samo jak w przypadku Domestic Girlfriend - nie krytykuję jak wiele osób ostatniego
  • Odpowiedz