Wpis z mikrobloga

Miałem tylko 25 lat.
Uwielbiałem Ferrariego tak bardzo, miałem jego plakaty, figurki i różne gadżety.
Modliłem się do Ferrariego każdej nocy przed snem, dziękując za wszystkie dymy które dla nas robił.
Amadi to chad - mówiłem - Amadi to władca piekieł
Tata akurat wrócił z pracy i słysząc to nazwał mnie fanem farmazoniarza.
Wiedziałem, że mi zazdrości, bo sam od lat kibicował Polańskiemu.
Nazwałem go roksysynem, za co on mnie uderzył i kazał iść spać.
Płakałem i bolała mnie głowa.
Leżąc w łóżku było mi zimno.
Nagle poczułem przypływ ciepła i ktoś mnie dotknął.
To Amadeusz Ferrari Roślik! Byłem taki szczęśliwy.
Jego dłoń z przyszytymi palcami podniosła mnie z łóżka.
Amadeusz kazał mi wziąść trochę żetonów do kasyna, po czym przeprowadził mnie przez drzwi mojej szafy na galę Fame MMA moich marzeń.
W oktagonie walczyli sami zadymiarze, a pomiędzy walkami nie było koncertów stypiarzy.
Nie mogłem oderwać wzroku od widoku tego dobrobytu, gdy Ferrari pokazał mi stół do pokera mówiąc "zagraj byku, a wcześniej daj suba i lajka".
Tak też zrobiłem, przegrywając przy stole swoje wszystkie życiowe pieniądze.
Nim się obejrzałem, byłem bezdomnym zawodnikiem Fame MMA, a mój manager doił ze mnie pieniądze na reklamach GGPoker.
Ferrari powiedział że musimy już wracać, więc wziąłem puszkę GBSa i wróciłem do swojego pokoju na strzeżonym osiedlu.
Tata wychodził już do pracy.
Widząc mnie i Amadeusza w ubrudzonej krwią koszulce mocno się oburzył.
A Ferrari popatrzył mu w twarz i powiedział "#!$%@?ć polańskiego", po czym wyleciał przez okno.
Amadi to dymy, Ferrari to nadzieja.

#famemma #pasta #heheszki
  • 1