Wpis z mikrobloga

Tak patrząc teraz na wojnę i zaostrzającą się od ostatnich wyborów sytuację na Białorusi, strasznie abstrakcyjna wydaje mi się przygoda, którą przeżyłem parę lat temu xD

TLDR: Byłem w Mińsku na paradzie z okazji Dnia Zwycięstwa (9 maja) i przypadkiem zmieniłem się z widza w jej uczestnika, szedłem w pochodzie, który zatrzymał się przed Łukaszenką wygłaszającym orędzie do narodu xD Do tego mieszkałem w dziwnym sekciarskim domu, gdzie gościło czterech czarnoskórych z Gambii nieogarniających za bardzo rzeczywistości i kalifornijski backpacker podróżujący z #!$%@?ą maczetą przytroczoną do plecaka xD Jeszcze spałem w namiocie pod bazą wojskową, co wywołało małe zamieszanie xD Ogólnie, rzeczy nie do pomyślenia w 2022 roku xD

W 2014 roku Białoruś organizowała hokejowe mistrzostwa świata. Z tej okazji wprowadzono specjalne warunki wjazdu do kraju - jeśli miałeś bilet na mecz, to mogłeś wjechać bez wizy. Po pierwsze, wychodziło to dużo taniej, za bilet dałem niecałe 5 dych. Po drugie, nie trzeba było odwiedzać ambasady w celu zdobycia wizy (w sumie nie jestem pewien, jakie są procedury, bo nie musiałem ich ogarniać). Po trzecie, posiadanie biletu zwalniało z czekania w kolejce na granicy, co okazało się dla mnie kluczowe w jej przekroczeniu.

Miałem 22 lata, studiowałem, właśnie rzuciłem pracę w hostelu. Więcej zarabiałem ogrywając w pokera w przyhostelowym barze przećpanych i dzianych krakowskich ekspatów niż siedząc na recepcji. Rok wcześniej odkryłem magię taniego podróżowania - autostop, namiot, couchsurfing, znajomi w całej Europie i te sprawy. W skrócie – nie miałem za bardzo hajsu, żyłem z miesiąca na miesiąc, a jakiekolwiek dłuższe wolne wykorzystywałem na planowanie kolejnych tripów.

No i wiosną 2014 roku wyklarował się zajebisty pomysł na tripa, przez którego rzuciłem pracę w hostelu. Najpierw przez ponad tydzień stopowałem po Bałkanach (temat na osobny wpis z roboczym tytułem „Tryptyk cygański” xD), potem spędziłem prawie tydzień majówki w Grecji imprezując z tysiącem studentów z całej Europy. Wróciłem do Krakowa na jedną noc przepakować się i następnego dnia ruszyłem na Białoruś. Stopowanie szło mi ciężko, ale późnym popołudniem byłem już w Mińsku. Tyle, że #!$%@? Mazowieckim xD Ostatecznie dotarłem pod granicę w Terespolu około 22, podrzucił mnie jakiś Sebastian spotkany na stacji benzynowej parę kilometrów od granicy. Początek maja, więc dosyć pizgało, ja miałem tylko śpiwór i karimatę, namiot został w Krakowie.

No i zaczął się problem xD Nie ogarnąłem, że ta granica jest nie do przejścia pieszo. Ogólnie było to najbardziej obstawione przejście graniczne, jakie dotychczas widziałem. Postanowiłem zagadać jakichś kierowców, czy mnie ktoś nie weźmie. Środek nocy i jakiś podejrzany typ z plecakiem. Oczywiście #!$%@? z tego wyszło. Dodatkowo miałem konkurencję, bo było kilka kobiet chodzących między samochodami i proszących o to samo, bez żadnego bagażu, w sumie ciekawe, kim były i co robiły.

Zagadałem polskiego celnika o możliwe opcje. Powiedziałem mu, że mam bilet na mistrzostwa, on odpowiedział, że w takim razie na lajcie kogoś znajdę. Zastukałem w szybę jakiegoś ziomka, on nie panimaje, olał mnie, podjechał do bramek. Celnik do niego zagadał, coś tam chwilę mówił, wskazał na mnie. Gość szczęśliwy wyskakuje z auta i mnie woła do środka. Okazało się, że jest z Armenii, jedzie z Niemiec do siebie odwiedzić rodzinę i na Białorusi będzie tylko przejazdem. Powiedział, że mnie bierze, bo z biletem na mistrzostwa omijamy kolejkę. Dostał jakąś kartkę do wsadzenia za szybę i przejechaliśmy pierwszą kontrolę. Po drugiej stronie okazało się, że dopiero tutaj zaczyna się prawdziwa kolejka, sznur aut zajmujący kilka pasów, my stoimy na końcu. Poczekaliśmy z 10 minut, ziomek w końcu wysiadł i poszedł szukać białoruskich celników. Po paru minutach wraca z obstawą auta celników, którzy sprawdzili mój bilet i odeskortowali nas na sam przód tej w chuuuj długiej kolejki. Ostatecznie cała procedura przejazdu przez granicę trwała i tak z półtorej godziny, ale Ormianin mówił mi, że oszczędziłem mu co najmniej 8h czekania. Podrzucił mnie do najlepszego kantoru w okolicy – serio, moja stówka (tylko tyle miałem przy sobie xD) pozwoliła mi kupić 325k białoruskich rubli, dwa dni później moi kumple wymieniali w innym kantorze po 275k. Ziomek powiedział mi, że odbija na południe, a ja powinienem przejść się do Brześcia na dworzec kolejowy i stamtąd ogarnąć nocną kuszetkę do Mińska. Pożegnaliśmy się na głównej drodze i ruszyłem z buta.

Już po chwili okazało się, że mapy offline, które wcześniej ściągnąłem (uwielbiane wtedy przeze mnie Here Maps) mają #!$%@? pokrycie na Białorusi, tak naprawdę zaznaczone są tylko główne miasta i autostrady xD Wiedziałem, że do miasta mam około 5 km i liczyłem na złapanie stopa, byłem już #!$%@?, a plecak ciążył. Czaicie, że przez godzinę nie pojawił się ani jeden samochód na tej idealnie równej drodze? W pewnym momencie skończył się chodnik prowadzący donikąd xD Dotarłem w końcu do miasta, które o tej godzinie wyglądało na całkowicie wymarłe. Żadnych znaków wskazujących, gdzie jest dworzec kolejowy, centrum, czy cokolwiek innego. Szedłem więc po prostu przed siebie wzdłuż głównej drogi licząc na to, że jakoś trafię xD W końcu trafiłem na jednego jedynego przechodnia, ziomka w moim wieku. Spytałem łamanym rosyjskim, gdzie jest dworzec, odprowadził mnie. Miałem farta, bo chwilę później odjeżdżał nocny pociąg do Mińska, przespałem się parę godzin w kuszetce i rano dotarłem na miejsce.

Miałem ogarniętego gospodarza na Couchsurfingu, gość ciut młodszy ode mnie, studiował jakiś czas w Polsce. Mieszkał w domu na obrzeżach miasta. Dotarłem tam i zaczął się kolejny mindfuck. Ziomek mieszkał w olbrzymiej chacie z rodzicami – 3 piętra domu i strych, gdzie spałem ja i kalifornijski backpacker. Miał nie wiadomo ile młodszego rodzeństwa, doliczyłem się co najmniej czwórki w wieku do 10 lat xD Wszyscy chodzili w białych bawełnianych ciuchach. Raz jak wracałem z miasta, to trafiłem na jakieś ich modły, siedzieli w kółku i odmawiali chórem jakieś formułki, nie wiedziałem o #!$%@? chodzi, wymknąłem się cichaczem na strych xD Ogólnie ziomek w ogóle się mną nie interesował, po prostu sobie u niego pomieszkiwałem. Do tego w jednym pokoju mieszkało czterech studentów z Gambii (tak zwanego wyrostka robaczkowego Afryki, zobaczcie sobie to gówienko na mapie xD), którzy przyjechali na jakąś wymianę. Zasługują na osobny wpis, bo to też ciekawa historia xD

Następnego dnia po przyjeździe był 9 maja, czyli najważniejsze święto na Białorusi. Normalnie co roku była wtedy wielka defilada wojskowa w centrum Mińska, ale tego roku Łukaszenka #!$%@?ł już tyle hajsu na mistrzostwa, że ludzie się oburzali o koszty, więc zrezygnował z hucznej imprezy. Wtedy jeszcze choć trochę słuchał obywateli xD Mój host powiedział mi, gdzie mam się udać, jeśli chcę widzieć całe przygotowania, pojechałem na miejsce dużo wcześniej, żeby nic nie przegapić. No i jest sobie taki wielki plac, na razie jeszcze pustawy. Przeszedłem przez bramki z luźną kontrolą osobistą i zacząłem się przyglądać, co się dzieje. A to jakaś orkiestra dęta robiła próbę, a to jakieś dziewczynki odwalały układy akrobatyczne, a to jakieś dzieci z podstawówki ćwiczyły równy marsz i machanie chorągiewkami. Ogólnie nic się nie działo, jedynie robiło się coraz bardziej tłoczno.

Nagle na 15 minut przed rozpoczęciem parady rozbrzmiały gwizdki i krzyki w megafonach. Wszyscy zaczęli ustawiać się w wężyku, łącznie już dobrze ponad 1000 osób. Wtedy zaczęło do mnie docierać, ze chyba jestem w niewłaściwym miejscu, bo tu właściwie nie ma żadnych gapiów, jedynie ludzie w strojach xD Myślę sobie, a #!$%@? tam, idziemy! xD Podłączyłem się do jakiejś grupy licealnej, wysępiłem od jednej laski dwa baloniki (czerwony i zielony) i ruszyłem z tłumem xD Szliśmy dobrą godzinę wzdłuż najbardziej reprezentacyjnych ulic Mińska, grała muzyka, z boku tysiące ludzi machających do nas, no ogólnie parada w #!$%@? xD Za mną jacyś weterani w mundurach, tutaj jakaś laska macha flagą ZSRR, dużo randomów, a pośrodku ja – ziomek z dwoma balonami w luźnym T-shircie, skurzanej kurtce i aviatorach xD Jeszcze się tam gdzieś dwie Azjatki zaplątały, prawdopodobnie tak samo zagubione jak ja. W końcu doszliśmy do Placu Niepodległości, gdzie odbyło się odliczanie i na scenę wyszedł Łukaszenka z przemową do narodu. Czułem się jak w jakimś Matriksie xD Stałem nagle przed #!$%@? dyktatorem w środku komunistycznego kraju, tylko kilkaset kilometrów od granic Polski, jakbym się cofnął o 30 lat.

Ogólnie spędziłem na Białorusi 4 pełne dni i przeżyłem w cholerę więcej przygód, ale już się rozpisałem fest, więc na dzisiaj kończę. Jakby było zainteresowanie wśród Mirków, to mogę kontynuować historię. Mam jeszcze w zapasie przygody z Gambijczykami, antyamerykański mecz hokeja, spanie w lesie pod bazą wojskową, usuwanie zdjęć przez wojskowych i pukanie do bram KGB xD Plusujcie pierwszy komentarz, jeśli chcecie być wołani do kolejnego wpisu.

#bialorus #wojna #komunizm #podroze #autostop #pokazmorde
PeeJay - Tak patrząc teraz na wojnę i zaostrzającą się od ostatnich wyborów sytuację ...

źródło: comment_1650005033uSJJC9Rvs3zrNR39pi77OH.jpg

Pobierz
  • 26
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 9
@plnk: Miałem kiedyś swój tag, ale jestem słaby w opisywaniu tych historii, bo muszę mieć wenę żeby się do tego zabrać. Co ciekawe, ostatni wpis jest z 2014 roku, wspominam w nim o planie na Grecję i MŚ w Mińsku xD
  • Odpowiedz