Wpis z mikrobloga

Ostatnio poszukiwałem dodatkowego pracownika do firmy. Planuję także rozpoczęcie sprzedaży na rynku rosyjskim, więc poza znajomością angielskiego i obsługą Office'a, oczekiwałem znajomości języka rosyjskiego. Daję na początek 2000 zł z możliwością zwiększenia stawki. Umowa zlecenie oczywiście.

Oczywiście dostałem setki CV, wybrałem ok. 50. Niestety dla większości znajomość rosyjskiego kończyła się na "da, da, spasiba". Zostały mi trzy osoby, które po sprawdzeniu znajomości językowych i komputerowych nadawały się do podjęcia pracy.

Wybrałem panią, 62 lata. Pracowała jako nauczycielka rosyjskiego, potem sytuacja zmusiła ją do przerzucenia się na angielski. Pakiet biurowy ma w małym palcu. Niesamowicie sympatyczna i życzliwa. Normalnie ideał.

Ale kusi mnie, żeby wziąć jeszcze do innej pracy, oczywiście za mniejszą stawkę, studenta filologii rosyjskiej Jaśka.
Koleś ma potencjał na niesamowitą bekę na miarę #krystianmakaroniarz . Jaśko ma 22 lata, wygląda na 15 i waży jakieś 45 kg przy wzroście 170 cm. Chodzi w rurkach, koszulce z Che i fikuśnym szaliczku. Ma zaczesaną na bok grzywkę i tunel w uchu. Po szybkim sprawdzeniu w Google okazuje się, że Jaśko sympatyzuje z lewicą i gardzi kapitalizmem. Każde zdanie wymawia z zajebiście denerwującą manierą znawcy. Gówno potrafi, na niczym się nie zna, ale uważa, że licencjat daje mu niesamowitą pozycję na rynku pracy.
Myślicie, że warto zatrudnić Jaśka (Jaśkę?) na okres próbny, dać mu kilka bekowych zadań i czekać na efekty? Oczywiście relacja live na mirko.

#praca #pytanie #przemyslenia #pracbaza
  • 8