Wpis z mikrobloga

Wyszedłem właśnie z Matrixa. Znaczy z kina przed chwilą, a nie, że zjadłem czerwoną tabletkę, chociaż powiem szczerze, że mogła by mi się przydać taka z ibuprofenem, bo po tym co w kinie zobaczyłem rozbolała mnie głowa.

Szybka recenzja na żywo. Postaram się nie zaspojlerować zbyt wiele, ale części uwag nie da się przemycić bez przytaczania konkretnych scen, więc z góry proszę o wybaczenie.

Film zaczyna się dość interesująco, historia od zupełnie innej strony, wygląda to trochę na remake jedynki z zupełnie innej perspektywy. Okazuje się, że Matrix to popularna gra, a Neo to tak naprawdę Tom Anderson, jej twórca. Trochę taka idea jakby "wszystko mi się przyśniło".

Nie powiem, podobało mi się to na początku, trochę zeszło mi ciśnienie po tym jak wszyscy wrzucali w komentarzach o filmie obawy, że fakt iż reżyserka filmu należy do społeczności LGBT miał na niego spory wpływ. W sumie to w początkowej fazie filmu nawet pojawiły się sceny które raczej były satyrą współczesnej woke-mlodzieży. Spoko.

Wszystko zaczęło się zmieniać w remakeu słynnej sceny walki Neo z Morfeuszem. O ile całość zaczęła się normalnie, to nawet nie spostrzegłem kiedy panowie leżeli na sobie ciężko dysząc. Morfeusz tłumaczył Neo, że w prawdziwym świecie to całkiem powszechne i że Neo zawsze bardzo mu się podobał - był jego wybrańcem.

Zaraz potem Panowie zapinają się do Matrixa i następuje kolejna scena, gdzie pojawia się stary znajomy - Merowing. Cały ubrany w kolorowe ciuchy, wygląda raczej dość bezpruderyjnie. Następuje walka przerywana losowo rzucanymi przez niego liniami gdzie wyjaśnia on, że porzucił piękna Monikę Belucci i postawił na prawdziwie męska (sic!) miłość.

Po drodze jest tego więcej. W trakcie fabuły trafiamy między innymi do IO, następcy zionu, gdzie Generał który finalnie okazuje się być kobietą tłumaczy, że w nowym miejscu stawiają na seks edukację i rozwój bliskich relacji z maszynami.

Najgorsza jest jednak scena finałowa gdzie Trinity przekonana przez Neo, że nie mogą być już razem pomaga mu w finałowej scenie ucieczki uratować z rąk złego Analityka (który wbrew swemu przydomków jest w filmie orędownikiem tradycyjnych wartości) agenta Smitha, który finalnie okazuje się chcieć połączyć z Neo i wspólnie zapoczątkować nową przyszłość gdzie ludzie i maszyny współżyją ze sobą w najlepsze.

Jak dla mnie absolutne przegięcie i niestety, muszę przyznać osoby które po Lanie Wachowski nie spodziewały się niczego dobrego miały absolutna rację.

Przykro mi, że kontynuacja jednego z moich ulubionych dzieł okazała się takim propagandowym gniotem.

#matrix #matrix4 #film #filmy #kino #recenzja #gorzkiezale #lgbt #heheszki
teddybear69 - Wyszedłem właśnie z Matrixa. Znaczy z kina przed chwilą, a nie, że zjad...

źródło: comment_1640863319PLE8rOoRsGi2nyWCTGbXpS.jpg

Pobierz
  • 13
  • Odpowiedz
O ile całość zaczęła się normalnie, to nawet nie spostrzegłem kiedy panowie leżeli na sobie ciężko dysząc. Morfeusz tłumaczył Neo, że w prawdziwym świecie to całkiem powszechne i że Neo zawsze bardzo mu się podobał - był jego wybrańcem.


@teddybear69: serio? xDDD
  • Odpowiedz
@DanteMorius: no, ja też jestem zaskoczony... myślałem, że przesadzone są komentarze o tym, że prywatne poglądy twórców są tu tak mocno widoczne w fabule, ale niestety... wykopki znowu miały rację :(
  • Odpowiedz