Wpis z mikrobloga

Gospodarz wnosi siano, ogląda się za synem, który też niesie tyle, ile się da. Bo przynieść siano przed Wigilią to rzecz męska. Gospodyni przy piecu przesuwa garnki, coś miesza, próbuje. Zaraz usiądą do stołu.

Siano, siano - kopy siana. Na całym stole, na krzesłach, ławie i pod stołem. Pachnie stajenką, w której Bóg się rodzi. Bo co to za święta bez siana? Ma go być dużo, by się poturlać dało, bo dzięki temu - mówią - plecy nie bolą i gromu człowiek się nie lęka. Więc robią wszyscy, jak dziadki, pradziadki i prapradziadki robili. Jak nie pomoże, to nie zaszkodzi, a zabawa przy tym przednia i inaczej do stolu się siada. Z uśmiechem, radością.

Po kolacji gospodyni wyciągnie trochę źdźbeł spod obrusu, zwinie w powrósło i zawiąże nim łyżki, żeby rodzina w kupie była i nikt przez rok nie odszedł. A rano całe siano zbierze i krowy nim nakarmi, bo święte jest, więc bydełko lepiej się będzie doić.

Powrósło zostawi, bo moc ma wielką. Jak na bazar będzie jechać prosiaki czy króliki sprzedawać, to do klatki go wsadzi. Dzięki temu kupca dobrego znajdzie i nikt nie oszuka.

A wszystkiemu przyglądają się dusze przodków, które przyszły proszone na wieczerzę wigilijną. W końcu to dzięki nim jest i ten gospadarz, i gospodyni, i dzieci ich.

Tekst: ©Olga Solarz #magialudowakarpat
Foto: Boberka, Bojkowszczyzna, Ukraina, 2012.
Za:https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=562175688449750&id=100039719721902
#etnologia #ciekawostki #gruparatowaniapoziomu #magialudowakarpat
ciemnienie - Gospodarz wnosi siano, ogląda się za synem, który też niesie tyle, ile s...

źródło: comment_1640261502LuCMYiL5Y6xZhpHQod2UvW.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz