Dziadkowie mają czas na siedzenie. Wychodzili, wybiegali i wyrobili już swoje. Milion razy zgieli się, by pole obrobić, wody ze studni przynieść, w piecu podłożyć. Dzieci urodzić, dom wybudować, ogrodzenie postawić. Natrudzili się, to mogliby nic nie robić, choć zazwyczaj rytm pracy w kościach im gra, to choć fasolę chcieliby połuskać, wystrugać coś dla wnuka, żeby po próżnicy nie siedzieć.

A jak już nic-nic robić się nie da, to patrzą. Obserwują, nasł#!$%@?ą i myślą. Przesiadują przy wejściu, cieszą się słońcem i dzwiękami życia. Bo są na progu śmierci, bliżej im tam, choć wciąż są tu. Niedługo przejdą granicę i będą wiedzieć to, co teraz przeczuwają. Bo czują dużo więcej, niż gdy młodzi byli.

Gdy wzrok i słuch nie ten, wyostrza się widzenie i słyszenie wewnętrzne. Gdy brak seksualnych żądz, energia nie szarpie ciałem. To czas na zajmowanie się znachorstwem. Bo w tradycji leczyli nie ci w sile wieku, lecz starcy. Nie było młodych szeptuch, wiedź czy molfarów. Młoda mogła co najwyżej wylizać urok z czoła własnego dziecka, ale nie leczyć ludzi.

Mediacyjność
ciemnienie - Dziadkowie mają czas na siedzenie. Wychodzili, wybiegali i wyrobili już ...

źródło: comment_1642858831NodahAblpu7UIyRlEmdcN4.jpg

Pobierz
W styczniu rąbano drzewa. Zresztą od słowa "ścinać" językoznawcy wywodzą nazwę tego miesiąca. Było to racjonalne podejście, dlatego że wycinka zimą była lżejsza. Las bardziej przejrzysty, a więc łatwiej wybrać odpowiednie drzewo, bo nie cięto wszystkiego pod rząd, jak dzisiaj.

Drzewo do budowy chałupy miało być proste, z małą ilością sęków, zdrowe. Wierzono, że od drzewa z gałęziami w dół będzie bieda, drzewo z narostami sprowadzi na rodzinę gnijące rany, a suche doprowadzi do wysychania domowników, czyli śmierci. Taka selekcja, choć z pobudek magicznych, miała sens, bo wskazywała na choroby czy defekty drzewa, które w przyszłości osłabią ściany domostwa. Zimą też łatwiej było drewno zwieźć. Potoki zamarznięte, nie ma błota i po śniegu koniom łatwiej ciągnąć. Ale to strona techniczna, istotna, choć nie jedyna.

Zimą las śpi, a śmierć najlepsza, gdy we śnie przychodzi. Najdelikatniejsza i najmniej bolesna. Widzieli to ludzie patrząc na odchodzenie swoich bliskich. A czym drzewo gorsze od człowieka? Też żyje, trwa kilka pokoleń i "widzi" zmiany w świecie. Skoro ma służyć mu po śmierci, to niech jego energia jest dobra, niech nie krzyczy zamknięte w ścianach chałup. Niech poczuje wdzięczność człowieczą.

Drwal
ciemnienie - W styczniu rąbano drzewa. Zresztą od słowa "ścinać" językoznawcy wywodzą...

źródło: comment_16418058864dY5UMgJpf2BxRtYFzk9b5.jpg

Pobierz
Koniec jest początkiem. Początek zamienia się w koniec. Cykliczność. Niczym ruch korbą liry, który przemienia się w dźwięk. Czasem wyższy, innym razem długi, niski i melancholijny.

Na tej cykliczności zbudowały wizję świata kultury tradycyjne. Nie ma ostateczności, jest tylko zmiana. Nawet pozornie linearny czas życia człowieka - od narodzin do śmierci - jest wpisany w cykliczność natury. Pomiędzy końcem i ponownym początkiem następuje cisza, krótka przerwa, szczelina pustki. To czas na oddech i łączność z sacrum. Dlatego momenty przełomu są ważne i celebrowane. Są "pomiędzy", a więc łączą i tworzą ciągłość.

Zazwyczaj też mają inne normy, więc to, co na co dzień jest nienormatywne, w tym krótkim czasie "pomiędzy" jest do przyjęcia. Gdy leży nieboszczek w domu zatrzymuje się zegary, zasłania lustra, a nawet odwraca krzesła do góry nogami. Gdy świętuje się nadejście Nowego Roku można pić alkohol na ulicy, strzelać z fajerwerków i wylewnie witać się z obcymi.

I
ciemnienie - Koniec jest początkiem. Początek zamienia się w koniec. Cykliczność. Nic...

źródło: comment_1640813701eOnfn6gDkoPPbdrwCqQ7wB.jpg

Pobierz
Gospodarz wnosi siano, ogląda się za synem, który też niesie tyle, ile się da. Bo przynieść siano przed Wigilią to rzecz męska. Gospodyni przy piecu przesuwa garnki, coś miesza, próbuje. Zaraz usiądą do stołu.

Siano, siano - kopy siana. Na całym stole, na krzesłach, ławie i pod stołem. Pachnie stajenką, w której Bóg się rodzi. Bo co to za święta bez siana? Ma go być dużo, by się poturlać dało, bo dzięki temu - mówią - plecy nie bolą i gromu człowiek się nie lęka. Więc robią wszyscy, jak dziadki, pradziadki i prapradziadki robili. Jak nie pomoże, to nie zaszkodzi, a zabawa przy tym przednia i inaczej do stolu się siada. Z uśmiechem, radością.

Po kolacji gospodyni wyciągnie trochę źdźbeł spod obrusu, zwinie w powrósło i zawiąże nim łyżki, żeby rodzina w kupie była i nikt przez rok nie odszedł. A rano całe siano zbierze i krowy nim nakarmi, bo święte jest, więc bydełko lepiej się będzie doić.

Powrósło
ciemnienie - Gospodarz wnosi siano, ogląda się za synem, który też niesie tyle, ile s...

źródło: comment_1640261502LuCMYiL5Y6xZhpHQod2UvW.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
Zbliża się przesilenie zimowe. W kulturze ludowej to czas symbolicznej śmierci. Zniknęły zwierzęta, rośliny przykrył śnieg, drzwa zdają się spać. Świat stał się niemy, nie słychać w nim ptaków i owadów. Nie ryczą krowy na pastwiskach, nawet psy nie mają na kogo szczekać. Przyszedł czas zatrzymania, ciszy i pustki. Ale to pustka pozorna.

Bo wszystko żyje, a nawet kipi, choć jest wsobne, niczym pączek na drzewie. I trwają w nim procesy przemiany w moc wzrostu, który przyjdzie wraz ze słońcem. W ziemi, w korze, w głębi wód i ludzkich serc właśnie rodzi się pęd życia.

Ani zima, ani śmierć nie są wieczne. Są tylko krótkim wycinkiem czasu potrzebym do odrodzenia. A przynajmniej tak wierzyli nasi przodkowie, więc współgrali z tym rytmem przyrody, spowalniając zimą swoje ciała i głowy.

Siedzieli
ciemnienie - Zbliża się przesilenie zimowe. W kulturze ludowej to czas symbolicznej ś...

źródło: comment_1639831226ueUg7FWHA8iSSCFeDv9DcR.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
Kiedy nieśli zmarłego przez wieś, wszyscy ściągali czapki i robili znak krzyża. W końcu to była jego ostatnia droga, więc trzeba go było godnie pożegnać. Godnie i na zawsze, by nie wracał do żywych.

Trumna otwarta, a niech sobie ostatni raz słoneczko poogląda, wiatr na twarzy poczuje. Niech usłyszy ryczenie krów, kiedy go z obejścia wyprowadzają, bo zwierzęta wiedzą, że gospodarz już "tam", więc płaczą. Niech usłyszy, jak trumną o próg stukają, jak żegnają go ściany i dach, które dawały mu schronienie. Teraz jego dom gdzie indziej.

W dłoni świeczka. Trumna kołysze się w rytm kroków, niosą synowie i zięciowie. Powoli, bo źle bliskiego byle jak pogrzebać. Nad grobem trzeba postać, każdy garść ziemi ma wrzucić, bo przecież to znak pożegnania i wdzięczności za to, co było.

Czas
ciemnienie - Kiedy nieśli zmarłego przez wieś, wszyscy ściągali czapki i robili znak ...

źródło: comment_1639254246MOOlk1yDaAaGgxSuF4d22V.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
Świątynie grodzono, w zależności od dostępności materiału, kamiennym murkiem lub - jak na zdjęciu - drewnianym płotem. Miało to chronić terytorium przed zwierzętami, ale również posiadało funkcję symboliczną. W ten sposób oddzielano przestrzeń świętą od ludzkiej, sacrum od profanum, to co oswojone, od tego, co jest potencjalnie niebezpieczne.

Świątynia stała w centrum wsi i sama w sobie była centrum. Była punktem wyjścia i odniesienia. Wszystkie drogi schodziły się w jej pobliżu, to ona była sercem społeczności i jednocześnie punktem, w którym działy się najistotniejsze dla człowieka zdarzenia. Tam poprzez chrzest stawał sie członkiem wspólnoty, poprzez ślub nabywał obowiązek kontynuacji rodu, zaś nabożeństwo pogrzebowe kończyło jego ludzkie powinności.

Przedmioty poświęcone w świątyni miały moc sprawczą, nawet jeżeli już dawno w niej nie były. Woda święcona oczyszczała przestrzeń od złego, świeca gromniczna i palma wielkanocna chroniła od burzy, skorupki pisanek chroniły grządki przed robactwem, a bukiety święconych ziół pomagały na wszelkie choroby.

Nie
ciemnienie - Świątynie grodzono, w zależności od dostępności materiału, kamiennym mur...

źródło: comment_1638741736JeLu4oZ66j8Nvve8nnEdlR.jpg

Pobierz
Zaraza chodzi drogami od wsi do wsi, na jaką chałupę spojrzy, tam umierają. Bywa, że siada komuś na plecach i każe się nosić. Jednemu chłopu wsiadła na wóz i mówi, że do jego wsi jedzie i zabawi w niej aż do kolędy. Zrozumiał chłop kogo na wóz wziął, zsiadł i biegiem do wsi. Opowiedział ludziom, kogo spotkał i kolędować kazał. Zaczęli ludzie od chałupy do chałupy chodzić i kolędy śpiewać. Wrócił wtedy chłop po wóz swój, na którym dalej zaraza siedziała. Przechytrzyłeś mnie - rzekła - z woza zlazła i gdzieś w świat poszła.

A baba to była, stara. Bo lud zarazę, czy to cholerę, dżumę czy febrę wyobrażał sobie jak kobietę. Mogła być też młoda, piękna i powabna, ale zawsze była to baba. Czasem chodziła pieszo, a czasem jeździła wozem. Z jej oddechu szła śmierć.

Żeby się ochronić zaprzęgano woły i wokół wsi bruzdę w ziemi orano, krąg robiono. Wierzono, że chroni, nie wpuszcza i nie przepuszcza. Ani w jedną, ani w drugą stronę. Dlatego cmentarze choleryczne często też przyjmowały kształt okręgu. I były lokowane daleko za wsią, żeby zaraza nie wróciła. Bano się ich, więc nikt tam nie chodził i świeczek nie stawiał. Zatem najszybciej z naszego krajobrazu zniknęły.

Bo
ciemnienie - Zaraza chodzi drogami od wsi do wsi, na jaką chałupę spojrzy, tam umiera...

źródło: comment_1638109616sgoN07lzV4eFmwb16vJBQD.jpg

Pobierz
Żeby się ochronić zaprzęgano woły i wokół wsi bruzdę w ziemi orano, krąg robiono. Wierzono, że chroni, nie wpuszcza i nie przepuszcza. Ani w jedną, ani w drugą stronę


@ciemnienie: tradycja nie umarła, ale teraz bierze się leki na robaki.
  • Odpowiedz