Wpis z mikrobloga

Idą niestety czasy ciężkie. Zapowiedź końca historii już dawno okazała się falstartem, ale jeszcze nie tak dawno otwarty konflikt w Europie wydawał się raczej nierealny. Rosja oficjalnie już rości sobie prawa do powrotu do decydowania o rozkładzie sił w naszej części kontynentu. Wciąż tli się gdzieś we mnie iskierka nadziei, że to tylko gra i strategia negocjacyjna, ale szczerze mówiąc, przeraża mnie to. #geopolityka #polska #ukraina #polityka #bekazlewactwa

Za fanpagem Globalna Gra

Od kilku miesięcy pisałem o stale rosnącym prawdopodobieństwie wybuchu nowej fazy konfliktu na Ukrainie. Ostatnio o tym, że wszystkie przesłanki techniczne pozwalające na zrealizowanie scenariusza pełnoskalowej inwazji rosyjskiej na naszego południowego sąsiada zostały spełnione. Traktował o tym tekst "Amerykańskie ostrzeżenie".
Pora na aktualizację. W tej chwili na granicę rosyjsko-ukraińską przerzucane są już nie czołgi i artyleria, ale logistyka i wsparcie tyłowe. Od 1 stycznia 2022 w życie wchodzi rozporządzenie regulujące masowy pochówek zwłok w czasie pokoju i wojny. Od początku miesiąca wyznaczone sektory na Morzu Azowskim przy ukraińskim brzegu pozostają wyłączone z uwagi na ćwiczenia artyleryjskie rosyjskiej floty, choć nadal żadne nie są prowadzone.
Ultimatum jakie Federacja Rosyjska postawiła USA jest niemożliwe do spełnienia ponieważ groziłoby rozbiciem Zachodu. W praktyce polegałoby na cofnięciu się Sojuszu Północnoatlantyckiego do stanu sprzed 1997 roku, czyli pozbawienia podmiotowości Polski i krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Nie wspominając o porzuceniu Mołdawii, Ukrainy i Gruzji. Choć prezydent Putin deklaruje pełną gotowość do negocjacji, Kreml nie liczy na spełnienie żądań, zamiast tego zamierza jak zawsze powołać się na metodę faktów dokonanych. To nie budzi wątpliwości wielu analityków. Choć należy zauważyć - pewna część uważa, że to nadal blef (np. były szef SWW gen. R. Kujawa, francuski ex-ambasador i analityk Gerard Araud itd.). Według nich Rosja gra ostro, ale w końcu się wycofa.
Na prośbę Josepa Borrella o dołączenie UE do rozmów USA-Rosja, Kreml kategorycznie odmówił. Nieco wcześniej odbyła się wideokonferencja Putina z Xi Jinpingiem, w którym obaj panowie udzielili sobie wzajemnych gwarancji.
W miniony dniach po raz kolejny wstrzymano transfer gazu rurociągiem jamalskim. Ceny surowcowa na giełdach europejskich skoczyły do rekordowych poziomów. Jednocześnie rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu powiedział, że Amerykanie przygotowują prowokację z użyciem środków chemicznych w Donbasie. Być może poznaliśmy właśnie pretekst, który posłuży do inwazji.
Ostatnim brakującym elementem jest pogoda. Jak twierdzą fachowcy, ukraińskie czarnoziemy nie nadają się do pokonywania pojazdami gąsienicowymi, gdy grunt jest nasiąknięty wodą. Tworzą wtedy nieprzebyte połacie błota. Dlatego konieczny jest porządny mróz, który uczyni z bezkresnych stepów czołgowe autostrady. Pierwsza fala mrozów i śniegu nadeszła na Ukrainie właśnie teraz. Za chwilę zrobi się na krótko cieplej, a ponowne mrozy mają przyjść od początku stycznia.

Wobec powyższego, za prawdopodobną datę inwazji uważam pierwszy tydzień nowego roku. Prowokacje lub już bezpośrednie przygotowania mogą zacząć się kilka dni wcześniej. Być może jeszcze w grudniu.
Ponadto, wydaje mi się, że wstrzymanie transferu gazu przez Polskę i Ukrainę nie jest obliczone na kilka dni, tylko dłużej. Europa powinna cierpieć na niedobory gazowe po to by chętniej przystąpić do negocjacji po inwazji. Jej determinacja musi zostać osłabiona, a certyfikowanie/wykorzystanie NS2 uprawdopodobnione.
Działaniom wojskowym na terytorium Ukrainy towarzyszyć będzie napięcie w całym regionie. Spodziewam się ataków hakerskich na infrastrukturę energetyczną, informacyjną i bankową. Nasilenia dezinformacji. Fali uchodźców. Przemieszczenia się dodatkowych rosyjskich jednostek na terytorium Białorusi.
Wejdziemy w bardzo trudny okres.

Czy deeskalacja jest możliwa? Uważam ją za mało prawdopodobną. Wymagałaby jednego z trzech wydarzeń.
Pierwsza opcja - appeasementu ze strony Waszyngtonu. Realizacja choćby części z rosyjskich żądań złamałaby wiarygodność Amerykanów wśród sojuszników i w rezultacie była niczym więcej jak ustępstwem w Monachium z 1938 r.
Druga - bardzo ostrej reakcji wojskowej, dozbrojenia Ukrainy w śmiercionośny sprzęt i dyslokacji wojsk sojuszniczych, czemu Amerykanie zdążyli już kategorycznie zaprzeczyć (ogromny błąd).
Trzecia - jednostronnego wycofania się Rosji ze swoich działań co wydaje się w tej chwili mało prawdopodobnego. Kreml wyraźnie wyczuł słabość Zachodu i USA, nie ma więc obiektywnych przesłanek by zrezygnował z korzystnego w swojej percepcji rozegrania wpływów.

Jeśli chcemy trzymać wojnę z dala od naszego terytorium, powinno nam zależeć żeby Ukraina wytrzymała tę chwilę próby. Tymczasem jest to właściwy moment na podjęcie działań konsolidacyjnych przez polskie władze. Mam tu na myśli naszą krajową politykę, pracę służb i wojska, przygotowanie materiałowe i proceduralne. Nie mam na myśli opracowania planów (te mam nadzieję są gotowe), tylko ich wdrożenia.
  • 3
@kryptonim_putas: gdyby od 15 lat nie rządziły nami bezmózgie barany, to byłaby to idealna okazja żeby wysłać wojska na Ukrainę i zwiększyć koszty inwazji tak, żeby do niej nigdy nie doszło, przy okazji budując wpływy polityczne, wojskowe i gospodarcze. No ale niestety, najpierw mieliśmy ciepłą wodę w kranie, a teraz miękkie faje z frazesami na ustach.
W rękach usa dalej jest opcja atomowa w postaci odcięcia rosyjskiej gospodarki od SWIFT, aczkolwiek no agresja na ograniczoną skalę wydaje się być coraz bardziej prawdopodobna ( ͡° ʖ̯ ͡°)