Wpis z mikrobloga

Czy Legia kiedykolwiek zremisuje jeszcze mecz? Nie wiem, choć się domyślam. Po tym, co dzisiaj zrobili, wyobrażam sobie sytuację, w której utrzymuje się remis w ostatniej minucie, Legia widzi, że nie ma już szans na przedostanie się pod bramkę rywala i profilaktycznie strzela sobie samobója, byle tylko nie zremisować.

Mecz ze Spartakiem był podobny do wielu poprzednich tej jesieni, ale dostaliśmy nowy bezpośredni sposób, przez który mecz został przegrany. Zmarnowanego rzutu karnego w ostatniej minucie jeszcze nie było. Jeszcze są trzy mecze do końca roku i możliwość wdrażania kolejnych takich bystrych pomysłów w życie, choć wydawałoby się, że pula została już wyczerpana.

Największą krzywdę, jaką można zrobić Legii, to oddać jej piłkę i niech to ona wyrządzi sobie szkodę sama. Dziś możemy zastanawiać się, jak Spartak wygrał ten mecz, mimo że prawie nic w nim nie zrobił. Można odbić piłeczkę i to samo przeanalizować w kontekście meczu w pierwszej kolejce. Wiemy, co wtedy (między innymi) dało nam zwycięstwo, więc teraz… zagraliśmy zupełnie inaczej, tak, żeby to z kolei Spartakowi ułatwić wygraną właśnie w taki sposób jak nasza w Moskwie.

Schemat przebiegu meczu można właściwie kopiować co kilka dni. Niezłe wejście mecz, Josue czaruje podaniami na nos, wszystko wygląda świetnie do 20. metra. Potem jedna jedyna obcinka w pierwszej połowie, 0:1 i w zasadzie koniec grania. W drugiej połowie jeszcze próby w końcówce odwrócenia wyniku, tak jakby nie dało się wcześniej, ale oczywiście bez efektu. Dziś można jeszcze zauważyć, że po błędzie Nawrockiego zapanowała ogólna nerwowość, tych błędów było więcej, ale nie na tyle, żeby znowu wystawiać Spartakowi piłkę na 1 na 1. Martwi, że w przypadku Maika to bardzo podobny błąd jak z Lechią. Był jedną z ostatnich nadziei na to, że uda się chociaż poukładać defensywę i na tej podstawie wycisnąć choć trochę lepsze wyniki. Mimo że powrót jego i Boruca ogólnie pomógł, tracimy już tylko po jednym golu na spotkanie, zamiast po trzy lub więcej, to nadal nie wystarcza to do punktowania.

Co do samego karnego, to przypomnę tylko, że to drewno Pekhart, do tej pory strzelało karne w sposób perfekcyjny i pewny. Aż do dziś ani razu nie zawiódł. Po okresie, kiedy przez długi czas nie mieliśmy żadnego karnego, nie wiedzieliśmy, kto w tej drużynie w ogóle może je wykonywać. Kiedy karta się odwróciła, okazało się, że nasz napastnik robi to w sposób znakomity. Jeżeli nawet on nie jest w stanie wykorzystać karnego, a strzały głową już dawno temu przestały wchodzić, to widzimy, jak bardzo jest źle.

Ten mecz to tylko kolejne potwierdzenie tego, jak wszyscy są przybici i nie są w stanie wyjść z kryzysu. Dopóki jeszcze utrzymuje się 0:0, to jest chęć do gry, potem przejawia ją właściwie tylko Josue, a reszta boi się zrobić cokolwiek. Już nie mam siły na nich psioczyć ani ogólnie się wściekać. Po takim występie można tylko wzruszyć ramionami, bo dalsze dobijanie się i tak nic nie da. Byłbym tylko zaskoczony, gdyby nagle coś potoczyło się jak trzeba i pomogło zespołowi, ale w ogóle nie ma to miejsca. Oglądamy cały czas to samo, więc jedynie mogło się to znudzić i to tyle z emocji po tym meczu. Mimo że był potencjał na to, aby grzać się tym meczem i aby czuć było stawkę. Nic z tego, przynajmniej dla mnie od pewnego momentu. W okolicach początku meczu jeszcze czuć było jakąś lekką ekscytację, ale wszystko szybko uleciało.

Ogólnie wolę pisać o meczu, więc postaram się nie zaszczycić ostatniego wystąpienia prezesa przesadnie długim komentarzem. To dopiero było załamujące, a nie mecz. To już jest moment, w którym realnie trzeba prosić Papszuna, żeby tu nie przychodził, bo szkoda czasu i kariery tego człowieka. Jeżeli przez dwa miesiące nic się nie zmieni i w lutym będziemy na tym samym etapie co teraz, to trzeba będzie poważnie drżeć o utrzymanie w lidze. Nawet przerwa zimowa może nie pomóc, jeżeli nadal będzie takie podejście – wszystko świetnie zrobione, tylko 90% zniszczył poprzedni sztab. Ok, Michniewicz rozwalił ten zespół, można mieć do niego dużo zastrzeżeń, ale nie ma go już od półtora miesiąca. Można było w tym czasie zrobić dużo, żeby już od końcówki października ratować sezon. Na razie udaje się tylko, ledwo ledwo, w pucharze, ale puchary europejskie są stracone, w lidze dramat. Po efektach widzimy, że decyzja o niezatrudnianiu strażaka była kompletnie chybiona. Zamiast tego mamy stracone kolejne tygodnie i obawiam się, że na tym może się nie skończyć.

Kolejny raz napiszę, że nie wiadomo, kiedy następny raz zagramy w pucharach. Może się okazać, że trochę na taki mecz możemy poczekać. Nawet eliminacje są bardzo daleko, mimo że puchar pozwala jeszcze się łudzić. Przeglądam teraz sobie listę zespołów w 1/16 i po prostu mi szkoda, bo każdy z takich potencjalnych meczów zapowiadałby się kapitalnie. Dobrze, że trafiliśmy do takiej grupy, bo w tej formie bylibyśmy w stanie odpaść nawet ze słabszymi przeciwnikami i nie byłoby za bardzo czego wspominać. A tak, to 6 punktów w takiej grupie jest pewnym małym sukcesem, do którego może być ciężko nawiązać – nie tyle nam, co w ogóle polskim klubom, bo jakoś ciężko mi wierzyć w nasze super wyniki w eliminacjach w przyszłym roku.

Mimo wszystko bardziej będzie przeważać uczucie zmarnowanej szansy, bo może w poprzednich trzech meczach Ligi Europy i tak nie mogliśmy zbyt wiele zrobić (może poza Napoli u siebie), ale tutaj była realna możliwość zwycięstwa. Ja rozumiem, że w lidze możemy przegrać z Rakowem czy Lechem, a w pucharach z Leicester i Napoli. Ale potem przychodzą relatywnie słabsze zespoły i im też nie dajemy rady. Już nawet pomijając Spartaka, tym bardziej z perspektywy tych kilku dni widać, jak słaba w niedzielę była Cracovia. Ta spirala przybrała już takie rozmiary, że naprawdę trzeba się cieszyć z uniknięcia kompromitacji w pucharze, bo to też było możliwe…

W niedzielę bardzo się zdziwię, jeśli cokolwiek ugramy. Sądziłem to jeszcze przed tymi ostatnimi dwiema porażkami. Absolutnie wszystko wskazuje na Wisłę Płock. Natomiast, jeżeli chcemy uniknąć prawdziwej kompromitacji, musimy pokonać Zagłębie w zaległym meczu. Naprawdę niewiele jest obecnie w lidze zespołów na tak słabym poziomie jak nasz i tutaj trzeba już za wszelką cenę szukać punktów. Jeżeli nawet tego nie wygramy, to chyba stracę już jakąkolwiek nadzieję.

#kimbalegia #legia
  • 6
  • Odpowiedz