Wpis z mikrobloga

#korepetycje #angielski #opinie
Cześć,
Otwieram watek, bo chcę poznać waszą opinie na temat nauczyciela, z którym miałam zajęcia z języka angielskiego oraz dowiedzieć się, o waszych przykrych doświadczeniach, nieudanych próbach nauczenia się języka ale też o tym, co wam się bardzo spodobało w sposobie prowadzenia przez nich zajęć.

To zacznę swoją historię, chcę się z tym z kimś podzielić i poznać opinie innych, bo może zbyt dużo wymagam, lub przesadzam.

Dzisiaj miałam pierwsze zajęcia online z języka angielskiego z nauczycielem, którego znalazłam na jednym z serwisów z korepetycjami. Wymieniliśmy kilka wiadomości, podałam mu swój nr tel. Niedługo potem zadzwonił, żeby zapytać się o moje cele, krótko ocenił moją znajomość języka i umówiliśmy się na lekcję. Do lekcji było kilka dni od rozmowy, w tym czasie dodaliśmy się na WhatsUp i nauczyciel podesłał mi link do słownika Diki, radząc, żebym z niego korzystała, wysłał mi oficjalną listę słówek Cambridge do egzaminu na poziom A2 oraz podesłał link do filmiku na youtube z egzaminem ustnym na poziom B2, do którego dążę.
Dzisiaj odbyła się pierwsza lekcja. Zadzwonił do mnie na Skype, jak się umówiliśmy, punktualnie. To była rozmowa jedynie audio, bez kamerek. W tle słyszałam jakiś hałas, słychać było, że jest w miejscu pełnym ludzi, przez co nie rozumiałam wielu słów. Po kilku zdaniach zgłosiłam mu, że słyszę jakieś odgłosy w tle. On powiedział, że to dlatego, że jest w kawiarni. Po tym trochę odgłosy przycichły, ale nadal były słyszalne, czasem musiałam dopytywać co powiedział. Lekcja to była głównie rozmowa, a nie umawialiśmy się na konwersacje. Jedyne co nie było rozmową to to, że poprosił żebym wybrała sobie jakiś utwór po angielsku, odsłuchała go z napisami i powiedziała o czym on jest. W czasie lekcji dał mi też wskazówki co do tego co powinnam robić w domu, czyli wypisywać sobie słówka na kartce, które musiałam sprawdzić w słowniku, aby móc mu coś powiedzieć (których nie znałam) i ich się uczyć, poza tym tłumaczyć sobie piosenki, najlepiej 1 piosenkę dziennie. Na koniec lekcji zapytałam, czy każda lekcja to będą jedynie konwersacje, odpowiedział, że nie, po czym zapytał jakie mam oczekiwania co do lekcji. Więc ja powiedziałam mu czego oczekuję. Ta rozmowa na końcu była już w dodatkowym czasie, więc nie straciłam lekcji przez nią.

I teraz tak, co mi nie pasowało. Nie podobało mi się to, że zajęcia prowadził w kawiarni, jakby rozmawiał sobie ze znajomym tylko takim, który mu płaci. Oczekiwałam, że lekcja będzie interaktywna, czyli że będzie udostępniał mi swój ekran komputera/tabletu na którym będzie coś zapisywał, że puści jakiś filmik i będzie zadawał pytania do niego, czy że po prostu będzie się działo coś ciekawego dla oczu. Jak dla mnie tłumaczenie piosenek jest słabą metodą nauki, bo piosenki są pisane często niegramatycznie (a nauczyciel powiedział, że to świetna metoda nauki, że jakaś pani którą uczył tak się nauczyła dzięki temu słownictwa i wymowy, że za granicą myśleli, że jest nativem// nawet jeśli to nie wierzę, że dzięki temu). Jeśli dobrze go zrozumiałam, to wszystkie lekcje będą bez kamerek, podczas pierwszej rozmowy telefonicznej powiedział, że "tak właściwie to możemy do siebie dzwonić telefonicznie, bo to i tak tylko rozmowa", więc raczej nie mam co liczyć na jakieś interaktywne zadania. Uważam, że podsyłanie linków do ogólnodostępnych materiałów jest słabe, ale z drugiej strony bardzo w porządku, jeżeli wcześniej na zajęciach by mi powiedział, że "są takie fajne materiały, listy słówek, nagrania z egzaminów, podeślę ci po zajęciach". Ja to odebrałam, jako "nie mam niczego swojego, żadnych swoich materiałów, tabelek, szukam informacji na łapu-capu na temat tego jak osiągnąć twój cel". Kolejna kwestia, dla mnie bardzo dziwna i podejrzana to jest to, że nie podał mi swojego imienia i nazwiska, kiedy go o to poprosiłam. W ogłoszeniu ma jakiś nick, jest tam słowo takie jak "Kris" (dane zmieniłam), więc mogę się jedynie domyślić, że jest obcokrajowcem albo Polakiem-Krzysztofem, ale tego nie wiem. Podejrzewam z czego to wynika, a mianowicie z tego, że nie zgłasza prowadzenia lekcji jako źródła dochodu, a nie ma do mnie zaufania i nie chce, żebym na niego doniosła. Kolejna dziwna rzecz, wiążąca się z powyższym, to jest to, że opłatę za zajęcia mam robić poprzez doładowanie jego telefonu umówioną kwotą w aplikacji banku.

Co o tym sądzicie? Umówiliśmy się na kolejną lekcję, bo chciałam jeszcze to wszystko przemyśleć, a nie od razu go odrzucać, ale chyba zakończę współpracę, bo sporo rzeczy mi nie pasuje. Niby mówił na zajęciach, że lubi pracować z ludźmi, którzy dotrzymują słowa, szanują innych, a jego postawę (rozmowa w kawiarni) odebrałam jako lekceważącą, a to były pierwsze zajęcia, więc powinien pokazać się z jak najlepszej strony.
  • 3
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Klaudia07: faktycznie brzmi dosyć lekceważąco, szczególnie z tą kawiarnią. Jeszcze zrozumiałbym jakby w domu miał hałas, bo wtedy nie może nic na to poradzić, ale w tym wypadku trochę źle to o nim świadczy. Osobiście uważam, że tłumaczenie piosenek to dobra metoda, bo pozwala ci się nauczyć zwrotów używanych w mowue codziennej, a nie tylko teorii. Jednak z tego co zrozumiałem, wymaga on od ciebie wynajdowania ich samemu, co jest
  • Odpowiedz
@Klaudia07: Jak prowadzi zajęcia z kawiarni to już bym podziękował, zajęcia są dla ucznia i wszelki hałas wpływa na jakość lekcji. Można sobie pracować w taki sposób gdy to nie wpływa na jakość twojej pracy, co w jego przypadku wiadomo jak wygląda.
  • Odpowiedz