Wpis z mikrobloga

Dziś, po raz kolejny usłyszałem, ze nie ma wejścia do branży IT bez pleców. Wcześniej czytałem o tym, że nikt nie chce uczyć Juniorów. Kiedyś, jeden z członków grupy Testowanie Oprogramowania, stwierdził, że istnieje wielki spisek HR i on na 123% jest na czarnej liście, bo nigdzie nie chcą go zatrudnić.

Postanowiłem, że opiszę Wam, jak wygląda proces rekrutacji, kiedy się na niego patrzy z perspektywy osoby, która rekrutuje. Mam za sobą 10 lat doświadczenia w testach manualnych, a w tym momencie wdrażam się w pozycję Kierownika Testów, który będzie odpowiedzialny za pracę i rozwój całego (co prawda niewielkiego), zespołu testowego.

Poniższy wpis będzie zbiorem doświadczeń z rekrutacji z ostatnich 5 lat, zebranych z kilku firm i projektów.

Lecimy

0. Pierwsze paczanie

Tutaj sprawa jest prosta. Jak szukany jest tester, to warto wspomnieć o tym testingu w CV. Są jakieś tam opowieści, że CV musi się wyróżniać. Być kolorowe, mieć zdjęcie itd - to niestety, albo i na szczęście, jest to gównoprawda :) Płeć, wiek, wygląd nie ma najmniejszego znaczenia. Jeśli jest ogłoszenie, że jest to czysty entry-level to warto mieć np - Znajomość zagadnień z ISTQB, jakieś projektu Crowd-Testingowe, czy chociaż wzmiankę o tym, że braliście udział w szkoleniach na Udemy. Serio - taka pierdoła, może spowodować, że Wasze CV przejdzie przez pierwsze sito. Jak ktoś chce się przebranżowić, ale nie wspomniał w CV o testingu, to w 99% odpadnie na tym właśnie etapie.

1. Te nieszczęsne HR

Wiele osób z Was, tak samo jak ja to robiłem, narzeka na 'te głupie baby z HR', które na niczym się nie znają, zadają głupie pytania itd. Rolę HR w procesie rekrutacji, doceniłem jakieś 5 lat temu, kiedy zacząłem być angażowany w procesy rekrutacji testerów manualnych. Ich zadanie to podstawa, jak nie spodobacie się HR, to przepadacie. HR ma na celu wyjęcie od Was podstawowych informacji

- powód zmiany pracy (o tym poniżej)
- oczekiwania względem nowego pracodawcy (połączone z punktem powyżej)
- plany na przyszłość

Prosta rozmowa, podczas której prezentowana jest też firma, do której się zgłaszacie, tak żebyście mogli samo ocenić czy Was ona zainteresuje.

Jako osobę rekrutującą, interesują mnie wszystkie trzy pytania, które są tam zadawane, bo wiem co takiego poszło nie tak i czego osoba oczekuje. Jeśli rekrutuje na stanowisko testera manualnego, a ktoś wyskoczy mi z automatami, albo przejściem na development, to raczej nie idzie dalej. Nie mam testów automatycznych, więc nawet nie miałbym jak takiej osoby wdrożyć, a jak ktoś chce iść w development, to niech się uczy kodowania i startuje na junior deva :)

Tutaj kluczowa jest komunikacja. Jak od kogoś trzeba informacje wyrywać, bo sam nie mówi, to zazwyczaj nie ma rekomendacji. Jak wymagany jest komunikatywny język obcy, to też zazwyczaj na tym etapie jest jego weryfikacja. Jeśli jesteście w stanie się dogadać z HR, to już jest dobrze.

2. Rozmowa techniczna

Po tym, jak HR puszczą CV z rekomendacją, to wtedy wpada się do kolejnych osób. W wielu firmach wygląda to podobnie. Różnice są kosmetyczne, albo wynikają z polityki danej firmy. W zależności od tego, czy dana osoba ma doświadczenie komercyjne, czy nie - rozmowa prowadzona jest inaczej. Nie wiem, jak teraz się rekrutuje technicznie, mogę napisać, ja ja prowadzę rozmowy.

1. Nie zadaje pytań z rodzaju - testowanie szlabanu, pudełka zapalek, korka analnego czy tego typu pierdół. Na tym etapie, nie interesuje mnie kreatywność osoby. Co to za kreatywność, skoro to jest ktoś, kto ma sam testing na bardzo niskim poziomie zrozumienia.

2.1 Jak jest osoba, która gdziekolwiek pracowała, to rozmawiamy o procesie, o tym czego w nim zabrakło, jakie zmiany dana osoba chciałaby wprowadzić. Dodatkowo tematy związane z codziennymi obowiązkami itd.

To się może wydawać banałem, ale tutaj ważne jest słuchanie tego, co kandydat mówi. Jeśli w sposób naturalny posługuje się słownictwem i używa go w poprawny sposób, bo sprawa załatwiona - minumum zrozumienie jest. Jeśli się gdzieś walnie (pomyli retest z regresja), to wtedy się dopytam o tematy słownikowe, ale staram się tego unikać.

2.2 Jak jest osoba, która napisała, że rozumie zagadnienia/posiada ISTQB, ale nie pracowała jako Tester.

Tutaj gadamy sobie o testowaniu w oparciu teoretycznym, ale zasada jest taka sama. Słyszę zrozumienie podstaw testingu na podstawie tego, jak dana osoba posługuje się słownictwem. I tyle.

Kluczem jest komunikacja, wiedza i umiejętność, żeby powiedzieć 'Nie wiem'. Nie ma dla mnie nic gorszego niż zestresowany kandydat, który wymyśla na poczekaniu odpowiedź, której nie zna. Dla mnie to jest znak, że może tak robić podczas codziennej pracy. Ze swojej strony, staram się jak mogę, żeby osoba z którą rozmawiam nie robiła pod siebie ze stresu. Jak widzę, że dany temat nie leży, to na szybko szukam czegoś pokrewnego. W 99% udaje się wtedy kandydata uratować, przez całkowitym spaleniem się. I dodatkowo, takie nakierowania może spowodować, że kandydat wróci z odpowiedzą do pytania, na którym się zatrzymał.

Zdarza się, że ktoś będzie chciał zabłysnąć, ale wsadza się na minę :) Np. Jest w ISTQB technika projektowania testów oparta o klasy równoważności. Nazwa brzmi w pełni profesjonalnie i technicznie, ale dla osób, które uczyły się jej na podstawie dokumentacji i nigdy tak nie pracowały, jest trudna do wyjaśnienia. Jak ktoś użyje jakiegoś technicznego pojęcia, to lubię czasami do tego wrócić. Ze swoją wiedzą, jestem w stanie określić, że dana osoba rozumie dane zagadnienie, nawet jeśli tłumaczy je zawile i pod górkę.

To samo tyczy się każdego zagadnienia z zakresu testów. Osobiście uważam, że najlepszym dowodem na udowodnienie tego, że rozumie się jakieś zagadnienie, jest jego wyjaśnienie innej osobie :)

3. Dalsze etapy mogą się jeszcze pojawić, ale to już jest zależne od firmy. Może chcieć gadać ktoś z projektu, żeby sprawdzić 'chemię'. Może być ktoś wyżej z części technologicznej itd. tutaj nie ma reguły.

Spisku nie ma, ale sito jest srogie. Nieszczęście aktualnych juniorów jest takie, że firmy nie chcą, albo nie mogą zatrudnić osoby zupełnie zielonej, bo nie ma czasu i odpowiedniego projektu na wdrożenie. To jest jeden z aspektów budowania zapotrzebowania. Trzeba usiąść i się zastanowić, czy projekt na który dana osoba ma wejść jest odpowiedni dla osoby bez żadnego doświadczenia. Dodatkowym aspektem jest jeszcze mentor/trener. Zaczyna się od tego, czy w ogóle jest ktoś taki w firmie, kto może zająć się taką osobą i przez kilka miesięcy wdrażać w zawód.

Kwestia jest taka, że nie każdemu się chce. Nie każdy się do tego nadaje. Są też osoby, które pod żadnym pozorem nie powinny się tykać szkoleń juniorów, bo nie mają odpowiedniego podejścia, pokładów cierpliwości, czy doświadczenia.

Podsumowując, nie ma złotego środka na wejście do IT, nawet w tak pozornie łatwym zawodzie jak Tester. Coś, co osoba rekrutującą uzna za wpadkę, można popełnić zupełnym przypadkiem, nawet o tym nie wiedząc. Jeśli kogokolwiek to będzie interesowało, to w jakimś późniejszym terminie, mogę do tych wpadek w szerszym wpisie nawiązać.

#tester #testowanie #testowanieoprogramowania
  • 19
  • Odpowiedz
@Zglanowany:
Nie chciało mi się czytać całości, bo nie jestem z branży IT. Na pewno da się dostać pracę bez znajomości, pleców, kontaktów, nadstawiania dupy itd. ale trzeba być mocnym kandydatem i może wtedy nie dostanie się pracy na następny dzień tylko jej szukanie zajmie kilka miesięcy.

Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że byłem bardzo słabym kandydatem ale dostałem bardzo dobrze płatną (choć niezbyt dobrą pod kontem rozwoju) praktykę. Później
  • Odpowiedz
Nie ma dla mnie nic gorszego niż zestresowany kandydat, który wymyśla na poczekaniu odpowiedź, której nie zna


@Zglanowany: a jeśli tak zawsze robię, ale nie jestem przy tym zestresowany, to ujdzie?
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@Zglanowany: rynek zrobił się patologiczny przez nachalne reklamy bootcampów, a każdy myśli, że zostanie programistą po miesiącu, a jak przyjdzie co do czego to się mocno zdziwi ( ͡º ͜ʖ͡º)

Nie dziwię się, że firmy nie chcą zatrudniać juniorów, bo nad takimi trzeba sporo siedzieć, pokazywać, a realna korzyść jest dopiero po kilku miesiącach
  • Odpowiedz
Dziś, po raz kolejny usłyszałem, ze nie ma wejścia do branży IT bez pleców.


@Zglanowany: xD Chyba kogoś #!$%@?ło. Branża IT to jedna z kilkunastu pewnie branży, która w większości jest merytokratyczna. Zaliczasz minima kompetencyjne i cię przyjmą, nawet jak jesteś #!$%@? brudnym kucem samotnikiem.

Bez pleców to można nie zostać politykiem czy #!$%@? nierobem w firmie ojca, wtf.
  • Odpowiedz
@JaTobieTyMi: Po części masz rację, ale są na rynku szkolenia, które pomagają, czy pozwalają się osobie wyróżnić na tle osób, które uczą się same. Problem jest taki, że są drogie z nie każdego stać na wydatek rzędu kilku tysi, który nie daje żadnych gwarancji pracy. Mam porównanie. Osoba po dobrym kursie i samouk. Wyrównanie poziomu tych osób, przy codziennej pracy na skomplikowanym projekcie, gdzie nie było dużo czasu na wykładanie
  • Odpowiedz
@Zglanowany jeszcze dobry motyw ze zdalna rekrutacją, jak widzę, ze kandydat "zezuje" na drugi ekran jak czegos nie wie i czyta sobie definicję xD
Albo jak dodają linki z bootcampowymi projektami na githubie i nie potrafią wytłumaczyć co to jest i na czym polega, a niby sami napisali:D
  • Odpowiedz
@Zglanowany:
Piękny wpis, wszystko zgadza się z tym co sam obserwuję.
Ludzie pchają się do branży nie mając nawet wzmianki w cv o testowaniu, a stawki sobie rzucają jak przynajmniej przeciętny mid. A później jakimś cudem u szwagra w januszsofcie dostanie robote i po 2 latach nie odróżnia retestu od regresji i tylko na rekrutacjach się ośmiesza ¯\_(ツ)_/¯
Poziom jest naprawdę żenujący. Ostatnio wprowadzam stażystkę w automaty, inż+mgr inf, od
  • Odpowiedz
@henk: A to zależy. Jak się człowiek naumie podstaw, to ma szansę, nawet jak nie ma doświadczenia komercyjnego.

@E_v_e_l: To tego na szczęście nie miałem :)

@cerbi96: Problem jest systemowy i jet pogłębiany przez wolny rynek. Jest zapotrzebowanie rynku, to są i szkolenia, które nie są najlepszej jakości. Problem jest taki, że nikt z tym nic nie zrobi, bo nawet nie za bardzo
  • Odpowiedz
@Nothingt0wn: Starałem się tego unikać jak ognia :D
Jakoś tak weselej było napierdzielać testami, ale z czasem okazało się, że nie ma komu ustawiać procesów, szkolić ludzi, pisać procedur i ślęczeć nad estymacjami, więc 'powoli' poszedłem w tym kierunku.
  • Odpowiedz
@r4do5: Ja to słyszałem od kandydatów. Jak pytam się o powód zmiany pracy, albo co lepsze - powód przebranżowienia się. Wiele osób, z różnymi wyuczonymi na studiach zawodami, mówiło mniej więcej to samo. Bez znajomości, nie da się dostać awansu, podwyżki, lepszej pracy. Tak to brzmiało, jakby wszędzie były jakieś spiski :) Wydaje mi się, że to raczej zależy od mentalności ludzi, którzy pracują w danej firmie. Wychodzi na to,
  • Odpowiedz
@calka-rekurencyjna: I właśnie z tym mam lekki problem. Pracowałem kiedyś w firmie, gdzie w planie rozwoju było napisane, że Senior musi mieć w swoich obowiązkach opiekę nad juniorami. Teoretycznie, było to dobre podejście, bo osoba z dużym expem ma sporo wiedzy do przekazania. Problem pojawił się wtedy, kiedy pierwsza osoba nie dostała awansu, bo nie chciała opiekować się Juniorami - człowiek miał potężną wiedzę techniczną, ale miał nieco specyyficzne podejście
  • Odpowiedz