Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Chyba mam doła, dziś wracałem z uczelni, z głową w dół, żeby ludzie nie widzieli, że idę i płacze.

Nie mogę tego zrozumieć, dlaczego jedni mają tak dobrze w życiu, inni tak źle.

Ile bym pracy nie wkładał nie mam satysfakcji, ciągle czuję, że dostałem za mało przy takim wysiłku.

Znałem kogoś kto radzi sobie dobrze w życiu, mam wrażenie że to głównie dlatego mu zazdroszczę, że jest wysoki (ponad 180), dobrze zbudowany bo waży 80kg i nie jest gruby, przystojny, umie się odnaleźć społecznie, na dodatek, ma talent w tym czym się uczy i pracuje. Tak naprawdę to nie wiem dlaczego jest mu tak dobrze jak mi się wydaje. Zawsze był uśmiechnięty, pogodny, ale trudno nie być kiedy wiatr wieje ci w żagle.

Ja przeciwieństwo, talentu mam mało, nadganiam pracą, mam 174, ważę może lekko ponad 60. Czyli jestem chudzina, o to też walczę, już któryś rok na siłowni, z przerwami, ale jednak. Wciąż czuję, że to za mało, dziś podnoszę 15-20kg jak zaczynałem, to 5 kg było ciężkie. Ale nikt mnie dobrze zbudowanym nie nazwie,

Jestem na studiach, praktycznie od technikum utrzymuje się sam, ale przenosiłem się na zaooczne informatyczne bo mnie po prostu nie stać. Jest mi ciężko z tym.

Przez dwa lata uzbierałem trochę pieniędzy i zacząłem studiować w tym roku matematykę, ale już czuję, że niedługo (kilka miesięcy) skończą mi się pieniędze, co gorsza, chociaż mnie to Interesuje, nie mam dużo talentu, jest mi tu bardzo ciężko. Matematyka prześladowała mnie od podstawówki praktycznie. A ja głupi szedłem za marzeniami.

Co do umiejętności społecznych, pół żartem pół serio, usłyszałem na ostatniej popijawie, że jestem spoko, dopóki się nie odezwę. Nie wiem co robię nie tak, ludzie na ogół ode mnie stronią.

Wysoki nie, przystojny? Średnio. Chudy bardzo, głupi tak. Jest mi już ciężko w życiu, a dopiero je zacząłem, ponoszę konsekwencje czegoś czemu nie jestem winny. Nie przełamie tego żadna mądrość ani praca, czuję że osiągnąłem już szczyt możliwości.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przyszłość też nie jest zbyt ciekawa, bo jestem homo, a nie chcę tak żyć. Czyli czeka mnie samotność.

A żeby było jeszcze śmieszniej, jestem zakochany w tej osobie, którą dałem wam jako wzór cnót, naprawdę, nie marzę o niczym innym niż tylko o bliskości z nim. Jednak kiedy uświadamiam sobię, że to niemożliwe,. czuję ogromne cierpienie. Problem mojej miłości ciągnie się od kilku lat z technikum. Wtedy go poznałem.

Nie wiem co zrobić. Czuję się bezradny i słaby. Siłownia się nie udała, wzrost nie zbyt wysoki. Ogólnie nie lubię swojego ciała zwłaszcza że jestem homo, coś okropnego. Nie wiem.

Po prostu chcę mi się płakać. Mam dość tego cierpienia.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #616709c3820612000adc93cf
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Leszcz_Bagienny
Wesprzyj projekt
  • 7
@AnonimoweMirkoWyznania: idź na terapię, serio. Po tym co piszesz łatwo zauważyć że to wszystko robisz sobie sam. To co opisałeś tak obiektywnie, z boku, nie jest dużym problemem. Może ciężko to przyjąć a ja oceniam zbyt łatwo. Nie wiem xd. W każdym razie nauczyłem się ze to sami kreujemy problemy, a na daną sytuację można patrzeć w różny sposób w zależności od tego co ma się w głowie. Na terapii zmienia