Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#rozowypasek #pieniadze

Jesteśmy z moja Różową kilkanaście lat i mamy 2 dzieci w wieku szkolnym. Co miesiąc mamy jakieś 5000-6000 pln. Nie mamy kredytu na mieszkanie (mamy to szczęście, że dostaliśmy), kilka drobnych rat za sprzęt AGD. Ja jestem bardzo gospodarny (a wręcz skąpy) jeśli chodzi o kasę, przeszedłem przez biedę za dzieciaka. Ona jest rozrzutna i pieniądze się jej nie trzymają. Kilka osób od niej z rodziny ma również problem z trzymaniem kasy ale dzieciństwo miała spokojne pod względem finansowym i nie brakowało jej niczego. Oboje chorujemy na depresję i ona jest DDA.

Problem polega na tym, że wg mnie przez jej rozrzutność brakuje ciągle kasy. Nie wiem czy jest takie drogie życie? Ona robi zakupy i opłaca zajęcia dodatkowe dla dzieci, ja przelewam opłaty za czynsz, prąd itp. Problem w tym, że notorycznie brakuje nam kasy np. zakupy. Wg mnie to jej wina bo trwoni pieniądze. Były takie sytuacje, że jak przestawałem ją kontrolować na co wydaje kase to zakupy z tygodnia na tydzień robiły się coraz większe i pochłaniały coraz więcej pieniędzy. Głupi przykład kupowania małych butelek z wodą czy kanapek w żabce (robiła tak kilka razy w tygodniu) zamiast samemu przygotować żarcie dla dzieci i wziąć wodę do bidonu. Niby nic ale po przeliczeniu wychodziło, że wydaje na to 200-300 pln miesięcznie (gdzie to już jest rata np. za zmywarkę i suszarkę do prania).

Oczywiście rozmowy nic nie dają, dopiero po awanturze z mojej strony na 2-3 miesiące się stara, obiecuje że będzie się pilnować a potem znów wszystko wraca tak jak było. Znalazłem jej apkę do pilnowania budżetu. Uzupełnia przez 1-2 miesiące potem olewa na pół roku i po kolejnej kłotni jak brakuje kasy znów się za to zabiera. Kupiłem jej książkę finansowy ninja w lutym, przeczytała kilkanaście stron. Ciągle mówi że musi się na tym skupić i znaleźć odpowiedni czas.

Oczywiście nikt nie musi dobrze zarządzać kasą. Problem polega na tym że straci kasę to ja muszę wtedy płacić bo ona nie ma (przecież musimy coś jeść), tylko moje pieniądze też wtedy wydaje w sposób niekotrolowany i zaraz też tracimy płynność. Jak próbuje cokolwiek kontrolować to albo jest mega zerstresowana że będę jej ograniczać kasę (zresztą jej zarobionych pieniędzy nie mam za bardzo jak i nie chce kontrolować). Jak mówię że ja będę zarządzać kasą to mówi że nie będę spełniać ich potrzeb. I taka przepychanka trwa latami. Zawsze jest jakiś powód, zawsze mówi że już się postara i za miesiąc będzie normalnie a jak próbuje z tym walczyć to reaguje bardzo emocjonalnie i nie mam siły bo mnie też już to psychicznie wykańcza.

Powiedzcie mi jak mam podejść do tematu bo już nie mam siły, czuje się jakbym rozmawiał z dzieckiem i moje prośby jak grochem o ścianę. Na wszystko przytakuje, zgadza się, obiecuje a za 1-2 miesiące znów robi swoje i tak latami się to ciągnie, jestem tym wykończony. Ona nie umie oszczędzać i nie mogę jej do tego nakłonić a kasy ciągle nam brakuje.

A może te 5000-6000 to mało ? Może ja jestem skąpy i despotyczny a za takie pieniądze dla 4 osobowej rodzinie ciężko przeżyć?

Jak byłem sam nie miałem dużo kasy ale zawsze radziłem sobie finansowo.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6166e3b9820612000adc8f49
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Leszcz_Bagienny
Doceń mój czas włożony w projekt i przekaż darowiznę
  • 21
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach