Wpis z mikrobloga

Dziś udzielałem pomocy osobie, która miała atak. Mężczyzna w średnim wieku padł jak długi w sklepie pomiędzy regałami. Zrobiło się poruszenie i wołanie o pogotowie. Stałem przy kasie ale pobiegłem tam, sprawdziłem puls, oddech i ułożyłem w ustalonej. W tamtej chwili jeszcze nie wiedziałem, że to epilepsja bo nie miał drgawek. Oddech był krótki i rzężący, oczy otwarte ale wzrok kompletnie nieobecny. Jedyne co mogłem zrobić w tamtej chwili, to uspokajać go. Ocknął się po jakichś 3-4 minutach, rozebrał kurtkę i nerwowo zaczął chodzić i szukać kolegi (żadnego kolegi tam nie było). Po kolejnych 2-3 minutach odzyskał pełną świadomość i nieco się uspokoił. Wtedy dopiero powiedział mi, że ma epilepsję. Mówił, że za 15 minut zaczyna pracę, ale nie potrafił podać mi żadnych danych pracodawcy - nawet nazwy firmy. Wiedział tylko że to piekarnia. Wyszedł przed sklep i chciał wsiąść na skuter. Na szczęście razem z ekspedjentką udało nam się mu to wyperswadować i czekaliśmy na karetkę, która za chwilę nadjechała. Opisałem ratownikowi co się wydarzyło i na tym skończyła się moja rola.

Czy mi się wydaje, czy nadal jest słabo z wiedzą o pierwszej pomocy? A może to strach przed wirusem, albo obrzydzenie, bo oddał mocz? Wszyscy ograniczali się do wołania go z metrowej odległości.

#epilepsja #pierwszapomoc #czujedobrzeczlowiek
  • 5