Wpis z mikrobloga

@choleryk: mają mają, homary też ;) i krewetki. W krewetce to ta czarna linia co biegnie po brzuchu. Trzeba wyciągnąć, chyba, że chce się jeść w połowie strawiony kreweci obiad ;)
  • Odpowiedz
@choleryk: oo, nie wiedziałam.

Takiego węgorz bym zjadła! Jedna w moich ukochanych ryb.

A pstrąga też trzeba przecież wypatroszyć ;) i też ma jelita, co najgorsze!
  • Odpowiedz
@gugas: No patrz. Jak niegdyś węgorza wędzonego to uwielbiałem. Teraz nie tknę, jakaś taka uraza. Krewetki to inna bajka, bo potrafią smakować, choć też jest trochę awersja. Zastanawiają mnie te kraby, wrzuciłaś filmik, chyba bym jednak nie potrafił tak jak ten azjata ;/
  • Odpowiedz
@choleryk: ja węgorza wędzonego kocham, szkoda tylko, że jest taki drogi.

A krewetki przede wszystkim trzeba krótko smażyć - dosłownie 4-5 minut, bo w przeciwnym razie będą gumowate i faktycznie można się zrazić.
  • Odpowiedz
@gugas: Węgorz wędzony to fajna sprawa. Pal licho, że drogi, to tylko ryba(?) Wcina resztki, ale... no smaczny jest, nie można mu wiecej zarzucić. Z ryb, to ja najbardziej lubię łososia, pieczonego takiego, na grillu. A! lubię też zabijać okonie, bo to całkiem wredne ryby są :)
  • Odpowiedz
@choleryk: no przepyszny jest! Na Ukrainie mają mnóstwo wędzonych ryb. Wszystko, co sobie możesz wyobrazić, sprzedawane najczęściej przez babę na targu. Tam to dopiero można pokosztować, pycha!

A ja z ryb oprócz węgorz którego jem rzadko to uwielbiam karpia. Często kupuję i robię takiego klasycznego w panierce, pycha ;) Ale nie wszyscy lubią, bo smak ma specyficzny, takiego mułu, ale ja uwielbiam. Łosoś dla mnie musi być dość dobrze zamarynowany,
  • Odpowiedz