Wpis z mikrobloga

@choleryk: mi smakuje muszkami owocówkami. Jakiś nadpsuty letni zbiór. Ale mogą by nierówne, niektóre lepsze, niektóre gorsze - wiele razy na początku wino mi smakowało, a kupione parę dni czy tygodni później okazywało się szczoszkiem.
@choleryk: nie ironizuj, jak Cię proszę!;)

Muszki owocówki wyczuwam na kilometr w winie. Skoro czuję je w butelce, do której nie miała prawa wpaść, to znaczy, że wpadła wcześniej.

Edit: a nasłonecznienie można poczuć, i owszem. Od nasłonecznienia zależy kwasowość wina. Czym bardziej nasłonecznione winogrona, tym mniej kwasowości. Polskie wina na przykład zawsze będą dość kwaśne, bo nie dość słońca u nas.
@choleryk: nie, u innych zawsze jestem grzeczna. Nie krytykuję, jeśli mnie ktoś o to nie poprosi. No, chyba że w gronie bliskich przyjaciół, z którymi się wzajemnie gonimy w kwestii win czy jedzenia
@gugas: Mam pytanie, ciekawiło mnie... Twój tata przynósł (przypłynął) takiego wielkiego kraba do domu? Jak się do niego z mamą zabrałyście? To musiało być ciekawe doświadczenie.
@choleryk: jakże on by tego kraba z Alaski miał przywieźć? ;)

Jak już do kupowane były w Polsce owoce morza, tato zawsze sam obrabiał. Mama też nie jest zupełnie zielona w tej kwestii - jest z Suwałk, i ponoć jedli tam mnóstwo raków ;)
@gugas: W reklamówce! ;)

Tak sobie myślę, jak takiego kraba "rozparcelować". Ponoć tylko przy łapach, szczypcach jest zjadliwe, może kawałek odwłoka? W każdym razie uciąłbym łeb, by skorupiak przestał protestować.