Wpis z mikrobloga

Trafiłem na komentarz doskonale ujmujący pewną patologię jeśli chodzi o tzw. "wojnę kulturową", w tym na Wypoku.

Wrzucam żeby się nie straciło tłumaczenie deepl'em, może przyda się na przyszłość (bo w tym miejscu pewnie do nikogo nie trafi). W tłumaczeniu nie ma linków.

Wołam w sumie @nirvikalpasamadhi bo treść może zainteresować.

Tłumaczenie:

Niedawno mogliście usłyszeć, że reddit zbanował forum "Texas Abortion Bounty Hunters". Ban został triumfalnie ogłoszony w Vice i Business Insider po tym, jak orędownik zdrowia Kendall Brown doniósł o tym na Twitterze. Tysiące ludzi, takich jak bestsellerowy autor New York Timesa, Steve Silberman (autor książki o autyzmie), było oburzonych wiadomością o istnieniu subreddita. Wieść o tym rozprzestrzeniła się po reddicie jak ogień, przyciągając dziesiątki tysięcy głosów poparcia na wielu subredditach.

Jedyny problem? W centrum tego wszystkiego nie znajdowała się pełna pasji grupa antyaborcyjnych Teksańczyków, którzy chcieli zarobić na polowaniu na ludzi w imię nowego prawa. Nie, to była mała grupa trolli ze strony internetowej [CENSORED], mająca jedynie nadzieję, że uda im się wywołać burzę, aby się pośmiać. Plan zaczął się na [CENSORED] jako szybki żart.

I, cóż, udało im się. Mały subreddit trolli, który liczył 68 członków i przetrwał tylko sześć godzin, zanim został usunięty, stał się tematem wiadomości krajowych i mediów społecznościowych. To nie jest tak, że trolling był subtelny. Ten, który był najbardziej wiralowy był pełen wypowiedzi, które powinny były być oczywiste dla każdego, kto zadbał o to by zweryfikować informacje. "Czy byłoby nieetyczne zebrać nagrodę za kogoś, kogo zapłodniłem?" "Zanim wzeszło słońce, staliśmy się grzesznikami w oczach dobrego Boga." "Czuję się jakbym zdradził jej zaufanie, ale jednocześnie to jej ciało i jej wybór, a ona dokonała wyboru, by odebrać życie." I tak dalej. Naprawdę, przeczytaj to. To jest subtelne jak cegła.

[CENSORED], naturalnie, uznało całą sprawę za zabawną.

To nie jest jedyne przedsięwzięcie [CENSORED], które wymknęło się spod kontroli. Są oni również twórcami takich subredditów jak /r/transparenttranskid i /r/transpets, poświęconych udawaniu osób transseksualnych "pomagających" swoim dzieciom i zwierzętom przejść transformację, często wbrew ich woli. Również w tym przypadku zrzuty ekranu i potępienia rozprzestrzeniły się w mediach społecznościowych, tym razem wywołując wściekłość prawicowych i krytycznych wobec gender środowisk. Twitterowy @OrwellNGoode zdobył około dziesięciu tysięcy polubień za zamieszczenie zrzutu ekranu użytkownika, który twierdził, że rozgniata tabletki estriadolu i wkłada je do płatków śniadaniowych swojego 14-latka, aby wymusić zmianę płci. [DIFFERENT CENSORED SITE] i [POSSIBLY CENSORED? BETTER BE SAFE] po kolei łykały przynętę, podobnie jak /r/Cringetopia.

Ponownie, to nie są subtelne treści. I za każdym razem, [CENSORED] wybuchał z rozbawienia całą tą sytuacją.

... Na szczęście, we wszystkich przypadkach, gdy tylko ludzie zauważyli, że to wszystko było satyrą, wszyscy oburzeni wycofali się, przeprosili, poprawili historię i zajęli się czymś innym.

Przez co rozumiem oczywiście, że zdwoili swój zapał. Czasami, jak w przypadku Kendall Browna, wzruszali ramionami i przyznawali, że konkretna sprawa może być fałszywa, ale subreddit był niezbitym dowodem na to, że coś jest na rzeczy. Innym razem, jak w przypadku odpowiedzi Zero HP Lovecrafta na zrzut ekranu z /r/transparenttranskid, ludzie usprawiedliwiali nabranie się na fałszywkę, twierdząc, że pasuje ona do tego, co zrobiliby ich przeciwnicy. Lub, innymi słowy:

"To może być kłamstwo, ale fakt, że w nie uwierzyłem, wiele mówi o moich wrogach, a nie o mnie".

To chyba podsumowuje, dlaczego takie baity jak ten są teraz tak skuteczne. Ludzie chcą, żeby te historie były prawdziwe. Wojna kulturowa się rozgrzewa, a ludzie ze wszystkich stron desperacko chcą wierzyć, że ich przeciwnicy naprawdę są tak źli, jak przedstawiają ich najgorsze karykatury. Żadna z tych historii nie była trudna do sprawdzenia. W prawie każdym wątku o nich, co najmniej kilka samotnych głosów stało w pobliżu przypominając wszystkim, że oczywista prowokacja jest, w istocie, oczywistą prowokacją, często z linkami do źródeł. Każdy, kto chciał, to zweryfikować.

Vice, Business Insider i autorzy bestsellerów New York Timesa nie musieli dać się nabrać na pomysł, że ludzie poważnie dyskutują na reddicie o tym, jak zbierać nagrody za donosy na swoje dziewczyny. Prawicowy i krytyczny wobec tematyki gender ekosystem mediów społecznościowych nie musiał dać się nabrać na historie o rodzicach zgniatających tabletki i wkładających je do jedzenia swoich dzieci lub zmuszających swoje zwierzęta domowe do "rozwarcia".

------------

Czytanie takich reakcji przypomina mi, bardziej niż cokolwiek innego, słowa C.S. Lewisa:

Załóżmy, że czytamy w gazecie historię o ohydnych okrucieństwach. Następnie załóżmy, że pojawia się coś, co sugeruje, że historia ta może nie być całkiem prawdziwa, albo nie jest tak zła, jak ją opisano. Czy pierwszym uczuciem jest: "Dzięki Bogu, nawet oni nie są tacy źli", czy też jest to uczucie rozczarowania, a nawet determinacja, by trzymać się pierwszej historii dla czystej przyjemności myślenia, że twoi wrogowie są tak źli, jak to tylko możliwe? Jeśli to drugie, to obawiam się, że jest to pierwszy krok w procesie, który, jeśli zostanie doprowadzony do końca, uczyni z nas diabłów. Widzicie, zaczynamy sobie życzyć, aby czarne było trochę czarniejsze. Jeśli damy temu życzeniu szansę, to później będziemy chcieli widzieć szary jako czarny, a następnie widzieć biały jako czarny. W końcu będziemy upierać się, by widzieć wszystko - Boga, naszych przyjaciół i nas samych włącznie - jako złe i nie będziemy w stanie przestać tego robić: będziemy na zawsze zakorzenieni we wszechświecie czystej nienawiści.

Myślę, że coraz bardziej w tym kierunku zmierza wojna kulturowa. Pragnienie, by czarne było czarniejsze, przekonanie, że fałszywe historie ujawniają głęboką prawdę o przeciwnikach, podczas gdy prawdy niewygodne dla sprzymierzeńców powinny być minimalizowane, ślinienie się przy każdej okazji, by wściekać się na kolejny skandal.

Nie zamierzam prosić Vice, Business Insidera czy mediów społecznościowych, które tak ochoczo podsycały te sprawy, by dołożyły należytej staranności, zanim wezmą oczywistą satyrę za prawdę. Nie będę, bo ci, którzy są w centrum, po prostu mają to gdzieś i mają tysiąc innych przykładów okropności gotowych na wyciągnięcie ręki, gdyby okazali się zbyt łatwowierni w stosunku do jakiegokolwiek z nich. Znalezienie prawdziwych historii kryjących się za którymkolwiek z tych forów zajęłoby dziesięć minut. Zrobiłby to każdy dziennikarz lub komentator kulturalny warty uwagi.

Wierzę jednak, że większość ludzi nie jest tak zatwardziałymi wojownikami kultury. Większość ludzi przejmuje się, i nie chce wierzyć i rozpowszechniać oczywistych kłamstw, które mają sprawić, że ich przeciwnicy będą wyglądać źle. Uleganie czemuś, w co chce się wierzyć, jest łatwe w danej chwili. Jeśli jednak mamy cokolwiek ocalić z tego bajzlu, w którym się znajdujemy, pierwszym krokiem jest z pewnością oparcie się tej chęci.

Tak, ludzie robią skandaliczne rzeczy. Tak, dotyczy to również twoich wrogów, i tak, w tak połączonym świecie, w jakim się znaleźliśmy, twoja konsumpcja wiadomości może całkowicie skierować się w stronę jednego z tych strumieni oburzenia. Lecz złapanie się na satyrze może i powinno działać jak sprawdzian zdrowego rozsądku. Albo możesz powołać się na Prawo Poego i z dumą twierdzić, że jedynym powodem, dla którego dałeś się na to nabrać, była świadomość, że to właśnie taka rzecz, jaką oni by zrobili, albo możesz zrobić krok do tyłu, pośmiać się z siebie i pójść dalej.

Osobiście opowiadam się za drogą, która nie pogłębia jeszcze bardziej kulturowych rozłamów.

#polityka #neuropa #4konserwy
  • 2