Wpis z mikrobloga

Od pewnego czasu rozwijam swoje social media. Tym razem pokusiłem się o Facebooka. Może ktoś ma ochotę przeczytać, to zapraszam. Trochę o futbolu.

____________________________________

KASA 1:1 CHARYZMA, czas na dogrywkę.

Jesteśmy świeżo po EURO 2020 rozgrywanym w 2021, emocje jeszcze nie opadły, ale należy usiąść do pewnych rzeczy na chłodno. Nie będę ukrywać nie jestem już napalonym kibicem jak kiedyś, gdzieś umierało to we mnie, a wraz z pandemią i niemymi meczami bez kibiców, umarło. Czy umarło na zawsze? Ciężko powiedzieć, EURO znów odnalazło we mnie ten płomyk, chęć kibicowania, przeżywania sukcesów, niestety z kibicami innych reprezentacji, a samo zakończenie turnieju wywołało we mnie smutek i uczucie pustki. Czas zacząć odliczanie do Mistrzostw Świata w Katarze, które będą już za półtora roku, czyli dość szybko. Pierwszy raz odbędą się w tak nietypowym okresie – przełom jesieni i zimy, więc będzie co robić podczas szaroburej scenerii za oknem. Życzę sobie i Wam, abyśmy chociaż na 3 mecze mogli ubrać biało-czerwone szaliki, oczywiście Polski, nie Danii. Niemniej tematem przewodnim tego biadolenia jest EURO, do Kataru wrócimy za półtora roku albo gdy przesadzimy z klimą. Ależ karuzela śmiechu.
Czy piłkarze stają się coraz słabsi, nijacy? Statystyki pokazują, że nie. Piłkarze są o wiele lepiej zbudowani, lepsi wydolnościowo, grają większą liczbę meczów. Wraz z rozwojem technologii, są rozwijani na wielu płaszczyznach. Można monitorować wiele aspektów jednocześnie. Gdy spojrzymy na Lewego czy Ronaldo widzimy ucieleśnienie greckich Bogów. Piłkarze wyglądają jak atleci, próżno szukać wśród nich zawodników w podkoszulkach z papierosem i piwem, jak mieli to zwyczaju angielscy zawodnicy na początku tego wieku, czy nawet tacy wirtuozi jak Zidane. Młodsze pokolenie może nie wiedzieć, ale ten były łysy trener Realu Madryt zdobył kiedyś Złotą Piłkę, a w klapkach Kubota we Władysławowie wtopiłby się w tłum. Co lepsze, on pewnie nawet nie miałby problemu z klapkami, ubrałby nawet do nich białe skarpetki, dzięki czemu w spokoju mógłby siedzieć na ręczniczku pijąc piwo i paląc papierosa, bez blasku fleszy.
Jak już wspomniałem, mój zapał w kibicowaniu dość mocno upadł. Nie stałem się nawet niedzielnym kibicem, a raczej kibicem większych wydarzeń. Z racji wieloletniego sympatyzowania Realowi Madryt liczba tych wydarzeń zawęża się do Ligi Mistrzów, a w lidze do meczów z Atletico i Barcą. Moją wiedzę i znajomość piłkarzy ratuje przeglądanie grup o tematyce piłkarskiej, granie w Fifę czy znajomi będący wciąż na bieżąco, a nie jak kiedyś Skarb Kibica dołączany do Przeglądu Sportowego czy heroiczne zbieranie naklejek PANINI do albumu. Mimo wszystko, jestem w stanie stwierdzić, że piłkarze są dziś bardziej nijacy, brakuje charakterniaków, piłkarzy ikonicznych. Jest bardzo duży dysonans pomiędzy wybitnym wierzchołkiem góry lodowej, a resztą, przez co każdy staje się konkurencyjny, czy to dobre? Nie wiem.
Czas na mocne przykłady, a ich nie brakuje. Pewnie, gdy byłem młodszy patrzyłem nieco inaczej na piłkarzy. Byłem dzieckiem, a oni byli dorośli, to już pierwsza i dość poważna różnica. Wtedy byli dla mnie wzorami, autorytetami. Dziś trochę inaczej patrzy się na rówieśników, a w wielu przypadkach na młodszych gówniarzy na murawie. Nie oznacza to, że nie zrobiłbym sobie fotki z Mbappe czy z Neymarem, ale z Belottim, Chiesą, Saką czy Philipsem? Już niekoniecznie. W tym momencie wyjdzie moja ignorancja i nieregularne kibicowanie, ale mogę uczciwie rzecz, że nie znałem połowy piłkarzy występujących w półfinałach EURO. Olmo, Spinazolla, Rice… fajnie, ale skąd oni się wzięli? Tak, wiem, każdy turniej wyłania nowe gwiazdy, które potem znajdują lepszych pracodawców. Turnieje wyłoniły takie nazwiska jak Ozil, Khedira czy choćby James Rodriguez, jednak na tym turnieju tych nazwisk było o wiele więcej. Niewątpliwie para środkowych pomocników „Ryż z telewizorem” [Philips i Rice - przyp. red] zagrała świetne zawody, ale gdzie im do Gerrarda i Lamparda? Grealish? Przyśpiewki, tańce, hulańce na stadionie, gdy wchodziła angielska siódemka, ale gdzie mu do prawdziwej siódemki Becksa? Maguire? Świetny obrońca, jednak wybieram charakternego Ferdinanda w parze z Terrym. Reprezentacja Hiszpanii zagrała świetny turniej, zapewne z racji świetnego składu. Olmo, Oyrzabal? Kim oni są? Torresa i Ville znali wszyscy, nawet dziewczyny śliniące się do dziecięcej urody „El Nino”. Koke to z pewnością uznana marka w Europie, ale gdzie mu do Iniesty, Xaviego czy choćby do Fabregasa z Arsenalu. Simon obronił, co musiał, ale kiedyś na kadrę jechał Casillas, Valdes z kilkukrotnym Trofeo Zamora [najlepszy bramkarz ligi hiszpańskiej – przyp. red.] i Pepe Reina. Czas na mistrzów Europy – Włochów. Świetny turniej, świetni piłkarze, najlepsi w Europie. Prawda? Na pewno? To ilu z nich grałoby w pierwszym składzie najlepszej w ubiegłej dekadzie Barcelonie, Realu, Bayernie czy Liverpoolu? Odpowiem, żaden.
Jednak o jednym byłoby pewnie głośno. Po przegranym finale Liverpoolu z Realem Madryt, gdy głównym bohaterem meczu był bramkarz Karius, pewnie zastanawianoby się nad sprowadzeniem Donnarummy. Pytanie czy by przeszedł? Pewnie nie, a dlaczego? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Pod wieżą Eiffla płacą lepiej. Włoscy piłkarze od zawsze byli znani ze swojego przywiązania do barw klubowych i włoskiej ligi. Nawet pomimo spadku Juventusu do Serie B [druga liga włoska – przyp. red.] wiele gwiazd zostało w drużynie. Maldini, De Rossi, Totti, Pirlo, Del Piero byli błagani wręcz przez zagraniczne kluby o transfer, obiecywano im nawet włoskie makarony i pizzę bez ketchupu, nigdy to się nie ziściło. Reprezentowali swoje kluby przez długie lata, aż po kres kariery. Jakby to było im pisane i ród nakazywał w przestrodze przed wydziedziczeniem. Taką karierę mógł też zrobić nowy Gigi, następca legendarnego Buffona, spokój selekcjonerów reprezentacji na kolejne 15 lat. Pomimo 22 lat (!!!) już jest jedną z legend Milanu. Rozegrał bowiem dla ich barw 251 meczów, dla porównania Mbappe w klubowej seniorskiej piłce ma 231 spotkań, a jest o rok starszy. Wybrał jednak inną ścieżkę kariery i zainspirował się pewnie swoim idolem – Buffonem. Różnica taka, że Gigi senior wybrał Paryż na koniec kariery, na piłkarską emeryturę, a junior na początek. Mógł więc być legendą odradzającego się wielkiego Milanu, a tak zostanie jednym z wielu. Za kilka lat pójdzie w poszukiwaniu nowych wyzwań do Premier League, a potem gdzie pieniądze, tfu, nogi zaniosą.
Nie wiem czy moje spostrzeżenia są słuszne i rzeczywiste. Czy tylko ja to widzę, czy każde pokolenie ma swoich gwiazdorów, a za 10-20 lat będzie mówiło się o Sterlingu, Koke i Spinazolli jako piłkarzach ikonicznych. Dla mnie coś zgasło i pewnie nigdy nie zapłonie ponownie. Za moich czasów nosiło się koszulki z nazwiskami swoich idoli. Oczywiście koszulki z bazaru za 30zł, a nie problemy czy to oryginał czy podróbka z Chin, bo logo Nike jest trochę krzywe. Do wyboru było tyle piłkarzy, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie, jakiś pierwiastek podobieństwa w wizerunku wielkich legend.
Nie pozostaje nic innego, jak skończyć parafrazując znane powiedzenie, cieszmy się kochać piłkarzy, tak szybko kończą kariery.

#pilkanozna #mecz
  • 2