Aktywne Wpisy
Kurde bele mireczki, mam problem. Może ktoś coś doradzi. U mojej mamy od jakiegoś czasu nastąpiło pogorszenie wzroku, oraz ogólna apatia, ciągle zmęczenie. Dzisiaj dała się mówić żeby kupić glukometr i sprawdzić cukier. Cały czas oscyluje wokół 300, a teraz wieczorem wynik to 370. W jaki sposób można jej pomóc aby zbić ten cukier. Nigdy się nie leczyła na cukrzycę. Najbliższy termin do lekarza to najwcześniej przyszły tydzień. Istnieją jakieś domowe sposoby,
DerMitteleuropaer +107
a potem długo sam
sam w to nie uwierzę"
Ta piosenka Fleszara (właściwie jest to cover) ma dla mnie smak autobusowego radia i powrotu do domu w zimowy, śnieżno-deszczowy piątek o 17.00. Przez całe gimnazjum i liceum to była moja mała rozrywka. Lekcje kończyły się jakoś równo z odjazdem autobusu, więc zostawała mi godzina (czasem więcej) do następnego. Chodziłem na dalszy przystanek żeby zabić czas, ale też żeby zająć miejsce. Moje ulubione miejsce, na kole, na podwyższeniu, przodem do kierunku jazdy. Nie na tyle, bo tam zawsze gromadziły się sebixy, które miały do mnie wrogi stosunek, ale też nie z przodu, gdzie było pełno dziewczyn, które mnie czasem wyśmiewały.
Siadałem przy oknie i przez 40 minut, trochę jak odcinek serialu, obserwowałem codziennie te same widoki, sceny, tych samych ludzi czekających na inne autobusy albo jeżdżących moją "szóstką". Nadawałem im nawet jakieś pseudonimy. Był siwy dziad jeżdżący na działkę. Kobieta mysz o dziwnej twarzy, która czasem krzyczała do kierowcy, żeby się zatrzymał. Niska dziewczyna w grubych okularach, która rozmawiała czasem z działkowym dziadem. Przystojna, wysoka kobieta, która jeździła ze swoim kilkuletnim synkiem i często go wyzywała, żeby siedział spokojnie. I wiele innych osobliwości - ze mną na czele.
Były też dziewczyny z gimnazjum i liceum, na które miałem przedni widok z podwyższenia i którym często się przyglądałem. Układałem sobie wtedy w głowie sceny, jak to się spotykamy na przystanku i nieśmiało zaczynamy rozmawiać - jak w tych naiwnych filmach dla nastolatków typu Camp Rock. Wybierałem dziewczyny, które sprawiały wrażenie cichych i skromnych. Obraz ten burzyły z czasem podsłuchane rozmowy, gdzie dziewczyny te klęły gorzej niż seby na tyle albo rozmawiały o swoich chłopakach i domówkach. Czułem się zdradzony i nierzadko myślałem o tym całe dnie w szkole.
Uderzeniem i trudnym kontrastem były coraz to młodsze roczniki, a ja na tym samym miejscu, z roku na rok starszy, tak samo zawieszony między obrazem za szybą a własnymi wyobrażeniami. Pamiętam też, było to już w późnym liceum, jak "szóstką" zaczęła jeździć pewna dziewczyna - blondynka w krótkich włosach. Była chyba nowa, bo z nikim nigdy nie rozmawiała. Bardzo mi się podobała i sprawiała inne wrażenie, bo ubrana na czarno z jakąś torbą założoną przez ramię i jakąś taką interesującą aurą wokół siebie. Dziwne to, bo raz spotkałem ją na moim przystanku. Pamiętam wtedy jak dziwnie się czułem, kiedy siedzieliśmy we dwójkę w milczeniu, a mi waliło serce, bo bardzo chciałem się do niej odezwać - ale nie wiedziałem jak.
Raz jeszcze byłem blisko niej, kiedy wracaliśmy do domu (wysiadała zawsze jakieś 10 przystanków przede mną). To musiał być piątek. Była zima i chyba ostatni weekend przed przerwą świąteczną. Autobus był zatłoczony i wyjątkowo usiadłem z przodu - zaraz za kierowcą. I ona dosiadła się obok mnie. I pamiętam, że w radiu leciały piosenki typu "Enjoy The Silence" Depechów albo "Maniac" Michaela Sombello. No i ten Fleszar. Wrył mi się w głowę i na zawsze będzie budził we mnie tamtą chwilę, kiedy tak sobie jechaliśmy obok siebie. Blisko i daleko jak nigdy. Całą zimę wyobrażałem sobie jak siedzimy wtuleni w siebie pod kocykiem i słuchamy piosenek z lat 80. Dziwne jest to, że później widziałem ją zaledwie kilka razy, jakby przestała być prawdziwa. Taka to właśnie kropla deszczu.
#przegryw
ja miałem chyba 2 takie, pocz. lat 2000 - pierwsza taka brunetka z szaro-niebieskim oczami, niezła nawet i sprawiała wrażenie niedostępnej, nie wiem co się z nią dzieje, druga, brunetka z piwnymi (była chyba
Komentarz usunięty przez autora