Wpis z mikrobloga

Czesław Michniewicz przegrał trzeci ligowy mecz w Legii. Trzeci z beniaminkiem. Wiedziałem, że to poszerzenie ligi to nie będzie dobry pomysł ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Już tydzień temu mieliśmy szczęście, wygrywając z Wisłą Płock. Nie brakowało go także z Florą. Wreszcie musiało się skończyć, a tak naprawdę dobrze, że Legia dostała baty od Radomiaka w takim rozmiarze. Jeżeli jakakolwiek sprawiedliwość w piłce istnieje, to tutaj musiała dać Radomiakowi wyraźną wygraną. Legia tym razem nie mogła się prześlizgnąć, to już by było za wiele, i tak długo miała lepszy wynik niż grę (remis, a potem jednobramkową porażkę).

Nie wygra się meczu w lidze na stojąco, zwłaszcza gdy przeciwnik wykaże zaangażowanie. Staram się nie sprowadzać spotkań Legii tylko do tego aspektu, ale tutaj było to widoczne. W pierwszej połowie jeszcze w miarę nawiązywała walkę, ale w drugiej już całkowicie odpuściła. Im więcej podstawowych zawodników pojawiało się na boisku, tym było gorzej. Już z Wisłą Płock odświeżenie składu dało pozytywną zmianę w koncentracji i zaangażowaniu, tutaj ten efekt zacierał się z każdą zmianą. Ani przez moment nie można było pomyśleć, że Legia serio odwróci wynik. I tak cud, że błyskawicznie po drugim golu wyszła jej jedna akcja, bo wydawało się, że i to będzie za dużo. To nie były mecze jak z Podbeskidziem i Stalą, gdzie po stracie gola zamknęliśmy ich w polu karnym, a oni tylko się bronili. Nie potrafiliśmy przejąć kontroli, a tak naprawdę w drugiej połowie cały czas miał ją Radomiak.

Przez 8,5 meczu w lidze Legia nie traciła goli, co dawało jej minimum przyzwoitości. W najgorszym razie remisowała, a nawet nie miała momentu w meczu, w którym musiałaby odrabiać straty i byłaby ustawiona pod ścianą. Dopiero w tym sezonie miała taką sytuację z Rakowem w Superpucharze i w pewnym sensie z Florą (stracony gol był na remis, ale i tak trzeba było wygrać). Wtedy Legia grała do końca i nie umiejętnościami, ale chęciami udało się strzelić ważne gole w tamtych meczach. Tutaj tego kompletnie zabrakło.

W Radomiu wszystko układało się najgorzej jak mogło. Abu Hanna, który powoli się rozkręcał na wahadle, został znokautowany, a Mladenović, który wszedł za niego, jeszcze bardziej rozruszał tę stronę, ale zamiast dawać konkretne podania, próbował jakiś dziwnych zagrań, jak strzał po ziemi w gąszcz zawodników zamiast dośrodkowania. O mało co nie straciliśmy Luquinhasa, kto wie, co będzie z nim dalej. Dwóch zawodników z czerwonymi kartkami to już w ogóle szczyt. To były momenty, w których można było przejąć kontrolę, zamiast tego graliśmy pół godziny w osłabieniu. Mladenović i tak długo wytrzymał, przez pewien czas zachowywał się normalnie, teraz od kilku miesięcy powoli się rozpalał i w końcu wybuchł. Josue błysnął mniej więcej tak szybko, jak mogliśmy się spodziewać. Tego drugiego nie usprawiedliwiam, ale wiem, że było z nim takie ryzyko. Mladenović jest już ograny w lidze, wcześniej nie było z nim aż tak źle, wie, kto to jest Frankowski, więc mimo wszystko mam do niego większe pretensje.

Właściwie poza Nawrockim ciężko o jakieś pozytywy. W gorszej sytuacji naszej defensywy spory udział miał najsłabszy występ Wieteski od dawna. Slisz w środku pola wygląda katastrofalnie, na jego konto idą dwa gole, to chyba powoli moment, aby tracić cierpliwość wobec niego. Nawet nie tyle nie przeszkadzał Radomiakowi, co mu pomagał. Musi w końcu zagrać perfekcyjny mecz w defensywie z przeciwnikiem jak Dinamo, w przeciwnym razie raczej go nie sprzedamy.

Jeszcze można delikatnie pochwalić Lopesa, który tym razem był trochę lepszy w rozegraniu niż kończeniu. Emreli znowu ma udział przy golu, ale ewidentnie nie jest w najwyższej formie, a Pekhart, jeżeli nie dostaje podań, nic nam nie daje w ofensywie. Jest ważny przy bronieniu stałych fragmentów, na połowie przeciwnika wygra kilka główek, ale ostatnio gra znacznie słabiej (nie, nie zawsze wyglądał aż tak źle), nie jest w stanie utrzymać piłki nawet w sytuacjach skrojonych pod niego.

W przypadku niektórych zawodników trzeba będzie być cierpliwym. Tylko że po takich meczach ona często się kończy. Jak już są wstawiani tacy zawodnicy jak Skibicki i Muci, to nawet mimo młodego wieku trzeba od nich czegoś wymagać, a oni niestety zbyt często są niefrasobliwi. Strzały z nieprzygotowanych pozycji, wikłanie się w dryblingi na kilku rywali… A widać, że mają możliwości, bo nawet Muci w tak słabym meczu dał radę posłać niezłą piłkę do Luquinhasa. Tylko że takich podań potrzebujemy znacznie więcej, a nie tylko jednego na mecz.

Już pisałem to po meczu z Wisłą Płock i nie jestem tym zaskoczony – nie mamy dwóch składów, z których jeden mógłby grać w pucharach, a drugi w lidze. W przyszłym tygodniu pewnie i tak nie będzie wyjścia przez terminarz (środa-sobota-wtorek). Kartki też swoje zrobią. Potrzebujemy jeszcze co najmniej dwóch zawodników, tylko nie wiem, skąd założenie, że pieniądze z fazy grupowej pucharów ich zapewnią? One tylko tak naprawdę oznaczają brak jeszcze większego nakręcenia spirali długów, optymistycznie powinno być tak, że przy grze w Lidze Konferencji wyjdziemy na zero, ewentualnie jakiś jeden transfer wychodzący wyrówna straty. Żeby być na plusie, który można zainwestować, trzeba zapewne przejść Dinamo, bo chyba od IV rundy eliminacji LM jest już lepsza kasa (oprawa jest już jak w fazie grupowej i jakiś podział pieniędzy też spada na te uczestniczące kluby). W każdym razie kiedyś była mowa, że udział w tej rundzie to dobry interes, nawet jeżeli potem spada się do Ligi Europy.

Nie jest dobrze, gdy dostajemy zasłużone lanie od beniaminka, to mecz z gatunku tych, gdzie chce się wszystkich rozgonić i budować od nowa. Tylko że i tak zdarzył się on nam pierwszy raz od pół roku, czyli dość rzadko. Gdybyśmy następny mecz w lidze w takim stylu przegrali dopiero za następne pół roku, to brałbym to w ciemno. W praktyce jednak będziemy mieli problemy przy grze co trzy dni i takim nastawieniu zawodników. Ja wiem, że są priorytety i że każdy już myśli o Dinamie. Nie można jednak narobić sobie zbyt dużych strat na początku. Ok, potem można to odrobić, ale apeluję o umiar. Taki mecz trzeba umieć chociaż zremisować, w najgorszym razie utrzymać poziom z pierwszej połowy. W ogóle idealnie by było, żeby ten zespół przypomniał sobie pressing i skuteczność z niektórych meczów wiosennych. Ja jestem w stanie wiele przetrwać, jeżeli chodzi o poziom w tej lidze, ale oprócz wyniku fajnie byłoby czasem wygrać w efektowny sposób.

W pewnym sensie jest to negatywne, w pewnym pozytywne, ale nie martwię się o poziom koncentracji w Zagrzebiu. Tam trzeba będzie zapewne skupić się na defensywie, a Michniewicz paradoksalnie powinien lepiej poradzić sobie z przygotowaniem na Dinamo niż na Radomiaka. Gorzej, jeżeli nawet z Dinamem będziemy popełniać tak proste błędy, zwłaszcza na własnej połowie. Przydałby się też ktoś szybki z przodu, ale nie ma Kapustki, a Skibicki pewnie nie dostanie takiego zaufania. Potrzebny jest wybitny mecz całego zespołu, aby nie przekreślić sobie szans przed rewanżem. Ten pierwszy mecz prawdopodobnie jest kluczowy. Jeżeli go nie położymy, to w rewanżu jest spora szansa, że uda się to zakończyć pomyślnie, mam takie przeczucie. Po takim występie jak dzisiaj każdy już nas zapewne skreśli, podobnie było przed Bodo, co jakoś sprawia, że jakoś mało logicznie, ale jestem dobrej myśli.

#kimbalegia #legia
  • 1
  • Odpowiedz
@Kimbaloula: kimbalelu chlopaki grali w fortnite do 3;00 przed meczem. Trzeba zabrac im konsole przed meczem z Dinamo, a Michniewiczowi dac dietę, bo niedlugo pęknie mu glowa i nie zdazymy go zwolnić dyscyplinarnie, co bedzie nowoscia w klubie
  • Odpowiedz