Wpis z mikrobloga

via Rowerowy Równik Skrypt
  • 56
465 237 + 27 + 10 + 19 + 131 + 103 + 111 + 125 + 115 + 6 = 465 884

27 - zaległe sprzed niecałych dwóch tygodni; pokręcić się po mieście z różową.

Kalendarium tripa #bikepacking do Szwecji z ostatniego tygodnia:
10 – sobota rano; kilka kilometrów między dworcem PKP w Gdyni i terminalem promowym. Celem moim i kumpla było dotarcie do Karlskrony, gdzie planowaliśmy rozpocząć naszą trasę.

19 – sobota wieczorem; na drugi brzeg Bałtyku dotarliśmy około godziny 20:00, więc przejechaliśmy tylko kawałek nad jezioro, nad którym spędziliśmy pierwszą noc.

131 – niedziela; trasa z miejscowości Kättilsmåla przez Kalmar i Nybro w kierunku noclegu nad jeziorem Örsjösjön.

103 – poniedziałek; trasa w stronę parku narodowego Åsnen. Zahaczyliśmy o młyn wodny w Korrö i o osadę Hembygdsgård na wzgórzu Lunnabacken. Dzień skończyliśmy na campingu aby skorzystać z prysznica, pointernetować i podładować baterie.

111 – wtorek; chyba najgorszy dzień całej wycieczki. Zaplanowany ślad prowadził przez trasę wyznaczoną wzdłuż starych torów kolejki wąskotorowej. W rzeczywistości część dróg była całkowicie nieprzejezdna, nie istniała lub według śladu przechodziła przez prywatne posesje, więc musieliśmy na bieżąco modyfikować trasę pod aktualny stan rzeczy. Dzień skończyliśmy w rezerwacie bukowym na przylądku Norrnäs nad jeziorem Bolmen.

125 – środa; dojazd do Halmstad na zachodnim wybrzeżu Szwecji. Chyba najlepszy widokowo dzień wycieczki, ponieważ mieliśmy praktycznie górskie krajobrazy mimo ok. 200 m n.p.m. W międzyczasie udało nam się znaleźć serwis rowerowy, w którym poratowano mnie śrubką od bloku w lewym bucie, którą zgubiłem poprzedniego dnia. W Halmstad złapałem pierwszego i jedynego kapcia podczas całej wycieczki. Po wymianie dętki pojechaliśmy na nocleg nad morzem, kawałek na północ od miejscowości Ängelholm.

115 – czwartek; dojazd do Helsingborga, przeprawa promowa do Danii i przejazd do Kopenhagi, gdzie zgodnie z planem zakończył się cały trip. Tego dnia nogi były już bardzo ciężkie, a tyłki obolałe. Tego dnia nie działo się nic ciekawego aż do dojazdu do Kopenhagi. Miasto niesamowite pod kątem jazdy na rowerze, mimo zmęczenia banan nie schodził z twarzy. Teraz mam chcicę, aby dla porównania popedałować w Amsterdamie :)

Piątek – aktywny wypoczynek, łażenie po mieście, ogarnianie transportu do domu.

6 – sobota; plan na powrót do ojczyzny na papierze wydawał się prosty: złapać pociąg z Kopenhagi do Malmö, tam na stacji Hyllie wsiąść do pociągu do Ystad i stamtąd wrócić promem do Świnoujścia. Problem pojawił się podczas planowanej przesiadki w Malmö, ponieważ na 3h przed odpłynięciem naszego promu nie wpuszczono nas do pociągu, który był już zapełniony ludźmi i rowerami. Awaryjnie popedałowaliśmy przez miasto na wcześniejszą stację w centrum, gdzie była większa szansa na złapanie mniej obładowanego. Plan na szczęście wypalił, ale dawno nie odczuwałem takiego stresu graniczącego z atakiem paniki jak podczas oczekiwania na pociąg w Malmö xD

Podsumowując - był to mój dopiero drugi wyjazd ze spaniem na dziko, pierwszy tego typu powyżej jednej nocy w terenie i pierwszy zagraniczny trip rowerowy. Dla kumpla, z którym jechałem, był to natomiast bikepackingowy debiut, więc zdecydowanie rzuciliśmy się na głęboką wodę. Mimo tego kondycyjnie daliśmy radę, a też pierwszy raz w życiu obaj pokonywaliśmy #100km przez co najmniej 2 dni z rzędu. Co więcej - spokojne tempo i wysoka kadencja wyeliminowały problemy z kolanem, które jeszcze pół roku temu całkowicie uniemożliwiały mi jazdę na rowerze (òóˇ)
Wpadło 620 nowych kilometrów i trochę fajnych zdjęć na pamiątkę.

Udało się zebrać kilka #kwadraty:
Max square: 19x19
Max cluster: 538
Total tiles: 1788 (+506)

#rowerowyrownik #gravel

Skrypt | Statystyki
okim - 465 237 + 27 + 10 + 19 + 131 + 103 + 111 + 125 + 115 + 6 = 465 884

27 - zaleg...

źródło: comment_1626729249VRFNp5U1Vgwx9h4eqe60Pu.jpg

Pobierz
  • 11
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@inyourface: Dzięki! Na zdjęciach nie widać komarów, więc być może faktycznie wygląda to fajnie i przyjemnie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
I nie ma co zazdrościć, tylko brać kilka dni urlopu i jechać. Organizacja całej wycieczki zajęła nam dosłownie z 10 godzin, bo dopiero w dniu wyjazdu okazało się, że nie możemy pojechać przez Niemcy (pierwotny plan: start w Świnoujściu, jazda przez Rugię do Rostocku, tam przeprawa
  • Odpowiedz
@okim wiem, bo sam zaliczyłem przez 4 lata co roku 1000km w Szwecji/Norwegii rowerem z namiotem :) Nie wiem jak teraz, ale te 10 lat temu samolotem także dało radę się tam dostać.
Jest coś magnetycznego w tym leśno skalistym krajobrazie pozbawionym bilboardów co mnie urzeka - Twoje fotki to przypomniały.

Robiłem także Rugię i imho Szwecja lepszy wariant :)
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@inyourface: Teraz też jest to na luzie do zrobienia. Nawet mam bezpośrednie loty z Wro do Oslo i chyba Sztokholmu. Już coś powoli z kumplem myślimy o trasie Oslo (samolotem) - Sztokholm, stamtąd powrót promem, ale plan jest jeszcze zdecydowanie w powijakach ;)

Robiłem także Rugię i imho Szwecja lepszy wariant :)


Właśnie śmialiśmy się, że być może bardzo dobrze się stało, że Niemcy nam nie wypaliły, bo przynajmniej można
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@marcinmosakowski: Toż to żadna tajemnica ;) Są to wkładki podtarpowe Ork Liner z Fjorda Nansena. Ważą jakieś 350 g, rozkłada i składa się je w kilka minut, więc postanowiliśmy je przetestować. Przyznam, że pierwsza noc w tym była dziwna, ale potem dało radę się przyzwyczaić do tych nieco klaustrofobicznych warunków.
  • Odpowiedz
IMO rozwiązanie godne uwagi w niektórych okolicznościach.


@okim: Myślę, że na wyprawy rowerowe nic lepszego nie ma jak właśnie leciutkie bivy plus tarp. Waży to tyle co nic, zajmuje mniej miejsca niż namiot i nie ma problemu mocowaniem jak hamaka. No umówmy się, nie zawsze jest opcja, żeby rozłożyć się z hamakiem.
  • Odpowiedz