Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#vejt
W ten weekend przegrałem strasznie, najbardziej w moim i tak przegranym życiu. Dopiero dzisiaj tak naprawdę jakoś się otrząsnąłem i dotarło do mnie, co się stało. Nie mam znajomych, dziewczyny/. Ja lvl 27 pracujący na magazynie typu przynieś, podaj, pozamiataj i mieszkający z rodzicami. Jedyny plus to że praca stabilna od poniedziałku do piątku 9-17. Całymi dniami po pracy siedzę na internecie i oglądam seriale lub lurkuję. Kilka razy starałem się wyjść z tego stanu, poznać nowych ludzi, umówić się z dziewczyną - bez rezultatu. Ostatnio właśnie tragicznie skończyła się taka próba. Wyglądało to tak, że udzielałem się trochę na pewnym forum tematycznym miłośników niszowego serialu. I kilka osób z mojego miasta zaproponowało spotkanie forumowe. Umawiali się chyba z miesiąc i w końcu stanęło na tym, że będzie to ostatni piątek o 20:00 nad Wisłą. Z zapowiedzi miało być 4 niebieskich i 9 różowych, bo takie też mniej więcej są proporcje na forum. Dla mnie to była idealna okazja poznać żywe osoby a dodatkowo spędzić trochę czasu z kobietami. Już na początku tygodnia strasznie denerwowałem się jak to będzie. Snułem plany i ćwiczyłem scenariusze. Codziennie przed lustrem trenowałem rozmowę na neutralne tematy, na tematy serialowe oraz jakieś wyluzowane odpowiedzi. W piątek po pracy wróciłem szybko do domu, umyłem się, ogoliłem, wypsikałem lariwem i włożyłem same czyste rzeczy. Wziąłem wcześniej przygotowany alkohol pitny (0,5 litra czystej + dwie duże kole) i ruszyłem w drogę. Byłem koszmarnie zdenerwowany. Przyjechałem 20 minut za wcześnie i dlatego musiałem się ukrywać w okolicy, żeby mnie przypadkiem nikt nie zobaczył. Czekałem 40 minut, żeby niby się tak modnie spóźnić. W końcu dotarłem na miejsce, gdzie było już ponad 10 osób. Już wtedy wiedziałem, że popełniłem pierwszy błąd, trzeba było przyjść punktualnie. A tak musiałem się zmierzyć ze wzrokiem wszystkich skierowanych na mnie. Na szczęście godziny treningu dały efekt, bo przygotowany na taką sytuację powiedziałem "I znowu impreza zaczęła się beze mnie" żartobliwym tonem i zaraz dodałem "elo, jestem anon". Wszyscy zaczęli się ze mną witać, poznałem ludzi z forum, z którymi pisałem i wszystko wyglądało dobrze. Niestety po niecałej pół godziny nie miałem już tematów do rozmowy, bo wszystkie przetrenowane mi się skończyły, a bałem się powtarzać. Wyciągnąłem więc wódkę alkoholową i zacząłem drinkować. Pozostali pili już wcześniej, ale raczej jakieś piwko czy wino. Najpierw wszyscy gadali wspólnie, a później potworzyły się mniejsze grupki. Było trzech kolesi z tego forum (ze mną czterech), wszyscy tacy stulejarze jak ja. Dziewczyny zróżnicowane. Większość to przeciętniary, mocne 3,5/10, ale jedna się naprawdę wyróżniała, najładniejsza z jaką w życiu na żywo rozmawiałem. Tak obiektywnie dałbym jej aż 5,5/10. Wieczór przebiegał dość koszmarnie, bo po wspomnianej pół godzinie nie miałem już z nikim tematów i zacząłem pić. W kolejne pół godziny wypiłem większą część alko praktycznie z nikim już nie rozmawiając i mieszało mi się w głowie. Postanowiłem zuchwale uciec z tego spotkania, na którym już się czułem kompletnie upokorzony. Niestety nie wiedziałem jak się ruszyć, bo siedziałem w środku grupy i moje odejście na pewno by było zauważone, a pomimo procentów strasznie sie wstydziłem. W końcu zagrałem taktycznie i na tyle spokojnym, na ile umiałem głosem powiedziałem "czas odcedzić kartofelki" i podniosłem się, niby żeby iść gdzieś w krzaki za potrzebą. Niestety zasiedziane nogi i alkohol zrobiły swoje, więc przy wstawaniu przewróciłem się i sturlałem kawałek w dół, po trawie, a przy tym tak niefortunnie nacisnąłem na swój brzuch, że niestety puściłem bełta sam na siebie. Wstałem zarzygany od koszuli po spodnie i buty, wokół zapanowała grobowa cisza, w mgnieniu oka zrozumiałem co się stało, wybuchnąłem szlochem i zacząłem uciekać przed siebie. Biegłem chyba ze 20 minut aż padłem ze zmęczenia. Złapałem oddech i z trudem dotarłem do jakiegoś przystanku, gdzie zorientowałem się jak dotrzeć do domu. Wracałem ponad godzinę, w międzyczasie pod wpływem tego wszystkiego niemal wytrzeźwiałem. W mieszkaniu zameldowałem się przed 22:00, śmierdzący i zapłakany, ze spuchniętą twarzą. Na szczęście rodzice oglądali TV w pokoju, więc szybko przemknąłem do łazienki, gdzie zdjąłem ubranie i je uprałem ręcznie, wziąłem prysznic i uciekłem do swojego pokoju. Natychmiast skasowałem zalogowałem się na to forum i skasowałem konto, nawet nie patrząc czy zdarzenia z tego wieczoru były już dyskutowane. Całą noc nie mogłem zasnąć, tylko ciągle płakałem. I tak się skończyła moja próba wyjścia z przegrywu. Możecie mnie rozdeptać, bo to całkowicie moja wina.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #60eea25e91a69a000ab95b5a
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Przekaż darowiznę
  • 7
  • Odpowiedz