Wpis z mikrobloga

Kilka dni temu wyszedł nowy PopOS. Wygląda całkiem fajnie, myślę sobie - a co tam, spróbuję. Nagrywam Rufusem ISO na Live USB, odpalam tryb demo - pokazuje się pulpit i po 3 sekundach oba ekrany stają się całkiem czarne i na nic nie reagują. OK, zaczyna się interesująco. Po przekopaniu się przez wątki na reddit okazuje się, że sterownik Nvidia się kraszuje na dzień dobry w tej wersji PopOS (przypominam - to oficjalna wersja, która wyszła kilka dni temu) i trzeba wykonać kilka magicznych poleceń, żeby ponownie odpalić menedżera okien. Dla użytkownika Windows to jest czarna (nomen omen) magia. OK, wpisuję kilka poleceń (jaki jest domyślny użytkownik? google is my friend) i widzę znowu pulpit i mogę zacząć się bawić. Po godzinie stwierdzam, że jest naprawdę fajnie i chcę spróbować na dobre, to znaczy nie na żywca. Wyłączam komputer i przezornie odłączam mój dysk z Windows 10. Startuję PopOS w trybie demo (naturalnie - ponowna zabawa w krasz sterownika NVidia itp.). Wybieram instalację PopOS z menu i zaczynam proces. Wybieram język itp., decyduję się na automatyczne partycjonowanie zupełnie czystego dysku i jedziemy. Po jakichś 5 minutach instalacja kończy się zupełnie niezrozumiałym błędem. WTF. Dobrze, że jest kod błędu. Chwila w google i okazuje się, że z jakiegoś powodu nie można zainstalować PopOS z Live USB zrobionego za pomocą Rufusa - jedynie zrobionego programem Etcher (PopOS rekomenduje ten program na swojej stronie). WTF. Wyłączam komputer i ponownie podłączam swój dysk z Windows, ściągam Etcher i go instaluję. 125 MB tylko po to, żeby nagrać ISO na USB. WTF^2. Po nagraniu ISO na USB natychmiast odinstalowuję to gówno z Windows. Wyłączam komputer i odłączam znowu dysk z Windows, wkładam USB i odpalam Live USB, znowu krasz sterownika NVidia ale to dla mnie już nic nowego. Zaczynam ponownie instalację PopOS na czystym dysku. Tym razem instalator kończy działanie poprawnie. To znaczy tak mi się wydaje, że poprawnie bo okienko instalacji po prostu się zamyka po dojściu do 100%. Czekam minutę, dwie, pięć. Po 10 minutach daję restart. Wita mnie niebieski ekran Windows - o taki:
https://www.linglom.com/wp-content/uploads/2017/03/Fix-Blue-Screen-01.png

Myślę sobie, że może coś jednak poszło nie tak z instalacją więc robię restart i używam Live USB do ponownej instalacji (krasz sterownika NVidia jest dla mnie już niczym nowym). Po kilkunastu minutach i restarcie komputera znowu widzę ten sam błękitny ekran błędu.

Uderzam głową w ścianę, że znowu dałem się nabrać na rok linuxa.
Wyłączam komputer, podłączam dysk z Windows 10 i cieszę się razem z Billem G.

Brak profitu.

#linux #komputery #windows
  • 4
  • Odpowiedz
@baal80: No niestety coś spierdzielili z PopOS. Natomiast do ISO nie potrzebujesz już aplikacji o ile twój komp nie jest starszy niż 10 lat.
  • Odpowiedz
Nagrywam Rufusem ISO na Live USB, odpalam tryb demo - pokazuje się pulpit i po 3 sekundach oba ekrany stają się całkiem czarne i na nic nie reagują.


Czy w nagrywaniu bootable ISO nic się nie zmieniło pod Win przez ostatnie 15 lat.

@baal80:
  • Odpowiedz