Wpis z mikrobloga

via Rowerowy Równik Skrypt
  • 35
364 114 + 27 + 14 + 14 + 43 + 42 = 364 254

Trochę #pracadom trochę zwykłych spokojnych jazd. Ostatnie (42km) to #mtbcross maraton edycja w Piekoszowie.
Trasa była odmienna od normalnej w Piekoszowie, pojechaliśmy na "Patrol" i ogólnie buszowaliśmy w lasach na "Słowiku".
Na dzień dobry, było sporo prostego, płaskiego terenu. Pierwszym ambitnym wyzwaniem był zjazd z Belni w okolicy drogi S7. W momencie gdy warunki są inne, jest bardziej mokro ten zjazd jest dużo łatwiejszy (podobno). Natomiast w dniu zawodów z tego miejsca 3 osoby pojechały do szpitala. Akurat o tym zjeździe organizator mówił, że w tych warunkach jest niebezpieczny, że można gdzieś obok zjechać, albo zejść - bo aby zjechać, to trzeba puścić hamulce całkowicie. To właśnie ten zjazd jest na zdjęciu (zdjęcie znajomego z objazdu).
Później to były niesamowite interwały, większość górek nie miała więcej niż 50-80m w górę. Jednak było ich tyle, że sumarycznie się naprawdę uzbierało.
Zjazd z Belni - zszedłem. Później wszystkie zjazdy zjeżdżałem, na jednym się wywaliłem (koło zablokowałem, rower na bok poleciał i trzeba było skakać).
Większość podjazdów wyjechana, ale ostatni długi mnie pokonał. Zastanawiam się tylko czy to wina braku węgli (już w okolicy 15km, zachciało się mi "dwójki" i to tak solidnie, więc za bardzo nie chciałem przyjmować żeli, aby nie pogorszyć tego stanu), braku wytrzymałości czy też psychika (masa osób tam prowadziła rower).
Pierwszy wyścig bez większej ilości błota, te kilka kałuż błotem nazwać nie można. Rower wrócił ukorzony a nie brudny.
Z przygód, to jeszcze na pierwszych kilometrach było mocno "wibracyjnie" i w pewnym momencie słyszę jak się coś tłuc. Szukam, myślę, nasł#!$%@?ę. Na ok 5km - siodełko!! Dokręcam i jadę dalej. Na 10km - to samo... ech. Te dwa dokręcania - jakieś 5 minut, może ciut więcej. Ale największym problemem jest wybicie z rytmu. Później to jest oczekiwanie kiedy znowu się odkręci. Na szczęście już się nie odkręciło.
Powrót - lekki, nie śpieszyło się mi bardzo, spodziewałem się, że jestem jednym z ostatnich. A do tego piekielne słońce.
Wypadało by też wspomnieć o pogodzie - licznik zanotował najwyższą temperaturę 34*, średnią 28*. Było gorąco i duszno, jednak w lesie nawet przyjemnie. Myślałem, że będzie gorzej. Pojechałem z myślą - spokojna jazda, aby się nie przegrzać, aby nie dostać jakiegoś udaru. Do pierwszych górek, nawet niskie miałem tętno. Później jechałem "jak zawsze" :)

Ocena. Stopień trudności trasy fan oceniam jako 5/5. Niesamowita trasa, trudna, techniczna. Początek ok 5km (czy więcej), szerokie, możliwość znalezienia swojego miejsca. A do tego jeszcze ta temperatura. Satysfakcja z jej przejechania - ogromna.
Organizator przygotwał 3 trasy:
- family - prosta, bardzo prosta
- fan - to co ja jechałem, trudna
- master, fan x2 (dwie pętle)

Finalne statystyki:
Miejsce open: 86/120
Miejsce w kategorii: 33/39

Dystans: 42.33km
Czas jazdy: 2:57:11 / Czas wg organizatora: 03:12:59
Przewyższenia: 905m

#rowerowyrownik #szosa #mtb

Skrypt | Statystyki
Pobierz
źródło: comment_1624259502T4aQHXHbTLaibOa5jkGtET.jpg