Aktywne Wpisy

ZdrowaPianka_pl +164
Hej mireczki! 🍻
Dawno nas tu nie było, ale wiemy, że wśród Was nie brakuje fanów dobrego bezalkoholowego piwa. Wracamy więc z kolejnym #rozdajo!
Tym razem świętujemy wprowadzenie nowego pakietu produktów – taniego i różnorodnego zestawu, dzięki któremu w niewielkiej cenie można spróbować nowych smaków. Raz w miesiącu będziemy dodawać do niego nowe pozycje, więc zawsze znajdzie się coś ciekawego! Ponadto świętujemy również zatrudnienie Pani Karoliny, przez ręce której przechodzą
Dawno nas tu nie było, ale wiemy, że wśród Was nie brakuje fanów dobrego bezalkoholowego piwa. Wracamy więc z kolejnym #rozdajo!
Tym razem świętujemy wprowadzenie nowego pakietu produktów – taniego i różnorodnego zestawu, dzięki któremu w niewielkiej cenie można spróbować nowych smaków. Raz w miesiącu będziemy dodawać do niego nowe pozycje, więc zawsze znajdzie się coś ciekawego! Ponadto świętujemy również zatrudnienie Pani Karoliny, przez ręce której przechodzą
źródło: Zestawy
Pobierz





Rano pojawił się wpis mirabelki opisujący jej doświadczenia z (prawdopodobnie) borderline oraz jej były związek w którym borykała się ze Swoim zaburzeniem osobowości. Pojawiły się głosy że to tylko jedna strona medalu, więc o to jestem: Jestem w związku z kobietą która ma borderline oraz ChAD i mogę się podzielić Swoimi doświadczeniami. W październiku minie 3 lata od kiedy się poznaliśmy.
Link do wspomnianego wpisu: https://www.wykop.pl/wpis/58385739/zgodnie-z-obietnica-publikuje-wpis-poswiecony-chor/
Na początku chciałbym podkreślić to samo co mirabela: każdy jest inny. I chociaż oczywiście zaburzenie osobowości ma u wielu osób wiele wspólnych objawów to każdy jest inny. Jest to nie tylko spektrum w kontekście intensywności całego zaburzenia, ale także poszczególnych objawów. Jeden border będzie bardzo zazdrosny, inny w ogóle nie. Ale za to inny objaw będzie bardzo silny u jednego a u drugiego wcale. Do tego dochodzą zwyczajne cechy osobowości, brak asertywności partnera może być objawem borderline ale równie dobrze może być jego zwyczajną, normalną cechą osobowości.
Czym jest w ogóle Borderline, bo tego mi trochę zabrakło u mirabelki. Ale nie książkowo a w praktyce. Otóż wyobraźcie Sobie kilkuletnie dziecko (tak 2-4 lat), takie dziecko ma bardzo skrajne stany emocjonalne. W jednej chwili jest niebiańsko roześmiane w drugim momencie coś mu się stanie i wpada w skrajną rozpacz. Borderline jest właśnie takim samym niewolnikiem Swoich emocji, są one bardzo silne i z reguły skrajne. Kiedy borderka odniesie jakiś sukces to jest najlepsza na świecie, nic jej nie powstrzyma i może zrobić wszystko. A jak rano waga pokarze jej że przytyła 200 gram to jest beznadziejna i powinna się zabić. Co jeszcze ważniejsze podobne podejście ma border do ludzi, ma trudność w odczuwaniu dwóch stanów emocjonalnych w stosunku do partnera i innych osób. To normalne że coś nam się w ludziach podoba a coś nie, np. kocham mojego partnera ale wkurza mnie że zostawia bałagan. Dla Bordera partner jest w danej chwili albo aniołem zesłanym z nieba, najcudowniejszą osobą na świecie albo diabłem i arcy-wrogiem. Wracam tutaj do analogii małego dziecka które tak samo traktuje rodzica – rodzic kiedy jest w pobliżu jest najcudowniejszą istotą i całym światem dziecka ale kiedy musi małe dziecko zostawić jest okropny i dziecko w tej sekundzie szczerze go nienawidzi. Zdarza się że moja różowa mnie nienawidzi, nauczyłem się to wyłapywać. Czasem jeżeli jest o coś zła to pytam „co? Nienawidzisz mnie teraz?”, spuszcza głowę i milczy bo wie że to nie w porządku ale i tak ma takie emocje. Ale to też nie bierze się znikąd, nie mogę założyć że jej stan emocjonalny jest tylko wynikiem choroby, chociaż czasem tak bywa. Jej stany emocjonalne są po prostu przesadzone ale często wynikają z realnych powodów. Natomiast nauczyłem się nie brać do Siebie tego że czasem tak złe emocje są skierowane do mnie, wiem że nie jest to naturalne i wiem że różowa też tego nie chce. To tak jak bym się obrażał na Touretta że przeklina.
Czym natomiast jest ChAD (choroba afektywna dwubiegunowa) czyli popularna dwubiegunówka. Chory przechodzi od stanów depresyjnych do maniakalnych. Ale są to okresy w życiu a nie tak jak przy borderline krótkotrwałe stany emocjonalne. Np. przez miesiąc różowa może mieć stan depresyjny, wtedy nic jej się nie chce, dużo śpi, źle myśli o sobie. Później przez dwa miesiące jest względnie normalnie, a później przez dwa tygodnie wpada w szał robienia – sprząta cały dom na błysk, zaczyna 3 nowe projekty, maluje, pisze scenariusz do nowej sztuki, wysyła CV bo chce zmienić pracę etc. Akurat teraz ma chyba najsilniejszą manię od kiedy się poznaliśmy i bywa to czasem zabawne bo wręcz nie może usiedzieć na miejscu. Np. mamy oglądać serial, ona deklaruje że „ tak, tak, puszczaj – już idę” a po 5 sekundach gdzieś leci z miską od mopa i jednocześnie gada przez telefon. Oglądamy już ten serial z pół godziny, ale widzę że coś się wierci to pytam czy na pewno chce oglądać to ona że przeprasza ale jednak musi porobić coś innego. Pewnie gdybym nie wiedział o co chodzi to bym się wkurzył ale chyba sama świadomość tego że jest to choroba jakoś mnie uspokaja. Jestem bardzo cierpliwą osobą ale jednocześnie szalenie dociekliwą, kiedy wiem dlaczego coś się dzieje to jestem całkowicie spokojny.
Skąd wzięła się choroba mojej różowej? Otóż ChAD jest genetyczny, człowiek rodzi ze skłonnością i na etapie rozwoju choroba może się zamanifestować lub nie. Jest to dosyć popularna choroba szczególnie wśród bardzo kreatywnych osób. Borderline jest natomiast nabyty w wieku wczesno dziecięcym. Często występują razem. Moja różowa straciła matkę mając kilka lat, natomiast jej ojciec chyba nie do końca potrafił Sobie z nią poradzić, z jej opowieści bywał bardzo surowy i agresywny a do tego mała miejscowość oraz bieda nie pomogły stworzyć kochającej rodziny.
W temacie zazdrości kiedyś było dużo gorzej niż jest teraz dlatego wrócę do początku. Poznaliśmy się 3 lata temu w październiku przez Tindera, po kilku zdaniach umówiliśmy się na poranny spacer, było całkiem fajne. Po południu różowa się odezwała czy nie chcę jeszcze skoczyć do kina wieczorem, na co się zgodziłem. Skończyliśmy wieczór u mnie w mieszkaniu ze skutkiem wiadomym. Różowa od początku mi się podobała i widziałem że ja podobam się jej - co bardzo na mnie działało bo wcześniej długo byłem bez związku, a ten ostatni zakończył się dla mnie dużym zawodem. Różowa bardzo się starała mnie zdobyć, widziałem że kupuje nowe ciuchy, zawsze się dla mnie świetnie maluje, interesuje mną i dosyć szybko zadeklarowała że mnie kocha. Trochę za szybko jak dla mnie ponieważ ja jeszcze nie byłem przekonany czy chcę z nią wchodzić w związek. Wyraźnie też próbowała się do mnie dopasować a różnice ekonomiczne pomiędzy nami w tamtym momencie były gargantuiczne. Ja jeździłem nowym V8 z salonu za pół bańki z mieszkaniem dużo większym niż moje potrzeby w jednej z droższych części miasta – ona wynajmowała pokój na krańcu miasta i zarabiała ułamek tego co ja. Po jakimś 1,5 miesiąca takiego umawiania się zostałem zaproszony na grilla do znajomych którzy chcieli mnie wyswatać ze Swoją koleżanką. Tak się złożyło że dziewczyna była bardzo fajna, inteligentna, z sukcesami, miała nawet podobne zainteresowania do moich i po odwiedzeniu jeszcze jednej imprezy tego wieczora zakończyliśmy wieczór razem u niej. Następnego dnia rano musiałem podjąć, mam nadzieję najważniejszą decyzję mojego życia. Z jednej strony miałem dziewczynę która mnie kocha na zabój, ale po za tym też jest inteligentna, bardzo interesująca i pociągająca. Z drugiej dziewczynę która chyba trochę bardziej do mnie pasuje a przy tym jest równie pociągająca, oraz związek z nią z pewnością pomoże mojej karierze. Na wieczór byłem umówiony z różową, miała mieć dla mnie jakąś super niespodziankę. Był to chyba najbardziej emocjonalny dzień jaki przeżyłem w życiu, cały dzień biłem się z myślami – nie chciałem zranić pierwszej, ale też chciałem wybrać jak najlepiej dla Siebie. Postanowiłem że jakiejkolwiek decyzji nie podejmę sprawa musi być jasno postanowiona. Nie mogę ani przed jedną ani przed drugą niczego ukrywać. Bo nie chcę być takim facetem. Po długiej batalii myśli oraz wielu wylanych łzach podjąłem decyzję że powinienem zerwać kontakt z wcześniejszą dziewczyną skoro nie byłem od razu przekonany do tego żeby wejść z nią z związek. Natomiast pociągnąć dalej nową znajomość która od razu okazała się bardzo obiecująca. Zadzwoniłem do różowej i zapytałem czy możemy się spotkać wcześniej bo mam coś do przegadania. Nawet kiedy teraz o tym piszę wszystkie te nerwy trochę do mnie wracają – a oczy delikatnie zaczynają swędzieć. Absolutnie paskudnie się wtedy czułem i postanowiłem wtedy że nie chcę się tak czuć nigdy więcej. Ale to ja naważyłem tego piwa i to ja musiałem je wypić. Wsiadłem w samochód i pojechałem do różowej. Szedłem jak na ścięcie, miałem ochotę zapaść się w otchłań. Zadzwoniłem dzwonkiem, roześmiany głos zaprosił mnie do środka. Różowa otworzyła drzwi i zauważyłem że bardzo się dla mnie wyszykowała a na jej twarzy był najbardziej szczery uśmiech jaki widziałem w życiu. Ale po chwili pobladła kiedy zobaczyła moją minę. Weszliśmy do środka, usiedliśmy i zacząłem jej tłumaczyć wczorajszy wieczór. Powiedziałem że poznałem kogoś kto wydaje się być moją bratnią duszą, że długo biłem się z myślami, że przepraszam, że nocowałem u niej ale do „niczego” nie doszło bo byłem za bardzo napruty koksem żeby mi stanął. Różowa zdawała się być wyrozumiała, starała mnie pocieszyć i czuła że od dawna byłem zagubiony. Ale w końcu zapytała czy ta druga dziewczyna o niej wie. Odpowiedziałem że tak, powiedziałem że jesteś moją FWB. W tym momencie różowa zamieniła się w kamień i kazała mi w---------ć. Chciałem jeszcze coś powiedzieć ale posłusznie się zebrałem do wyjścia, kiedy zakładałem buty na półpiętrze wybiegła do mnie i powiedziała że musi iść do sklepu i w sumie możemy się jeszcze przejść. Z chęcią przyjąłem propozycję. Już nie pamiętam dokładnie o czym na początku rozmawialiśmy, pamiętam że sporo milczeliśmy. A ja dalej biłem się z myślami. Ale w pewnym momencie doznałem absolutnego olśnienia. Uświadomiłem Sobie że o to idzie obok mnie osoba która da mi dokładnie wszystko to czego w życiu tak naprawdę potrzebuję. Miłości, nie jakiejś, ale takiej na 1000% na zawsze i że jestem przy niej szczęśliwy, że najważniejszą rzeczą dla mnie to uczynić ją szczęśliwą. Że jest wspaniała, mądra, ciepła – i jest dokładnie taką osobą na którą czekałem całe życie. Dyszącym głosem wyznałem jej to wszystko, że przepraszam, że byłem głupi i okropny i że ją kocham – tak naprawdę, że jestem tego pewien jak niczego innego nigdy nie byłem. Poczułem nieprawdopodobną ulgę i czułem się jak bym osiągnął jakiś nieosiągalny sukces jak wejście na najwyższy szczyt świata. I wiedziałem że nawet gdyby po tym wszystkim różowa kazała mi i tak s--------ć, do czego miała pełne prawo. To trudno, bo ja i tak osiągnąłem w tamtym momencie coś wielkiego, odkryłem bardzo ważną prawdę o Sobie - co jest w życiu dla mnie naprawdę ważne oraz ją wypowiedziałem a na resztę nie mam już wpływu. Ale cokolwiek się wydarzy to ja zostanę ze Swoim zdobytym szczytem odkrywania własnego Siebie. Powiedzieć że różowa była w szoku to niedopowiedzenie. O to dziewczynie rozchwianej emocjonalnie zaserwowałem tak d------y rollercoaster emocjonalny jakiego pewnie większość zdrowych osób nie doświadcza przez całe życie. Ale zakończenie tej historii już znacie od początku, od słowa do słowa różowa dała mi drugą szansę a ja wiedziałem już czego chcę i z pełnym przekonaniem mogłem jej obiecać że nigdy taka sytuacja się nie powtórzy oraz że każdego ranka będę jej przypominał o tym że ją kocham. I mogę przyznać że tej drugiej obietnicy trzymałem się ze 100% skutecznością przez jakiś rok. Wciąż zazwyczaj rano mówię jej że ją kocham, ale już tego tak nie pilnuję. Pierwszą obietnicę oczywiście spełniam do dziś i nie planuję jej nigdy złamać. Od tego momentu byliśmy już razem.
Na którymś z kolejnych spotkań różowa wyznała mi że ma zdiagnozowany borderline, tzn. nie jest to tak zupełnie pewne ale większość specjalistów z którymi się widziała to stwierdza. Nie było to dla mnie aż takim szokiem, ponieważ czułem już wcześniej że nie wszystko jest z nią w porządku. Nawet w pewnym sensie poczułem ulgę bo wreszcie to „coś” miało definicję. I mogłem zrobić to co lubię najbardziej czyli zrozumieć problem. Sporo czasu spędziłem na dokształceniu się w temacie, obejrzałem kilka wykładów, przeczytałem kilka artykułów i zapoznałem się z masą innych materiałów. Nawet różowa dała mi jakąś książkę i powiedziała że jak chcę to mogę przeczytać a ona mi później dokładniej powie co faktycznie jest tak jak u niej a co nie, bo jednak sporo się z jej perspektywy nie zgadza. Niektóre zachowania różowej stały się bardziej czytelne, a inne zachowania osobliwe dla tego zaburzenia kompletnie do niej nie przystawały. W styczniu zaproponowałem jej żeby się do mnie wprowadziła, co wyszło trochę przypadkiem. Ostatnie tygodnie za moją namową dużo czasu spędzała u mnie i często nocowała. W końcu mocno się rozchorowała na coś pomiędzy grypą a przeziębieniem i całe zwolnienie spędziła u mnie podczas którego się nią opiekowałem. A że w tamtym czasie pracowałem głównie z domu, a pracę miałem lekką to Sobie mogłem na to pozwolić. I w zasadzie stwierdziłem że po co ma wracać niech już zostanie i zamieszkamy razem. Kiedy poczuła się lepiej zorganizowaliśmy przeprowadzkę. Życie na początku razem było ciekawe i intrygujące, moja różowa nie jest agresywna a ja jestem spokojny, jej borderowe okazjonalne humorki znosiłem raczej bez problemu. Rozumiałem kiedy coś się dzieje nienaturalnego i dlaczego tak jest i w zasadzie to mi wystarczyło żeby zachować spokój i otoczyć różową zrozumieniem oraz miłością kiedy jej się poprawi. Czytałem że niektóre borderki bywają agresywne, są kłótnie, rzucanie talerzami, p-----c etc. Moja różowa zupełnie taka nie jest, ona bardziej zamyka się w Sobie i po prostu „gorzej się czuje”. Ja też jestem z natury spokojny więc w zasadzie się chyba nigdy nie kłócimy. Nie wiem do końca gdzie nakreślić granicę pomiędzy kłótnią a różnicą zdań. Ale w naszym domu nie ma nawet podniesionego głosu z powodu różnicy zdań, a już tym bardziej przewlekłych dyskusji czy wyciągania Sobie Swoich niedoskonałości żeby dopiec drugiemu. Z jednej strony to bardzo pozytywne, ale jednak czasem mam wrażenie że mógłbym chcieć coś wywlec, o coś ją upomnieć, coś jej dosadniej powiedzieć ale tego nie robię bo wiem że zareagowałaby na to z przesadą. Pewnie poczułaby się przesadnie źle z powodu krytyki, zamiast przyjąć to na klatę jak zdrowa osoba. No ale border potrzebuje spokoju i ciepła, więc tak już jest – może ostatecznie z korzyścią. Nie są to jakieś rzeczy które mnie gryzą albo muszę się do niej dopasowywać – jeżeli coś jest naprawdę ważne to w końcu znajduję odpowiedni moment oraz słowa żeby to powiedzieć.
Ale wracając do chronologii. Różowej znacząco pogorszyło się jak nastały cieplejsze miesiące. Często wpadała w skrajną rozpacz, wypominała mi że ją zdradziłem, groziła samobójstwem, życie dla niej było beznadziejne i bez sensu. Było to coś więcej niż depresja. To była aktywna rozpacz, rozgoryczenie a nie tylko spowolnienie, rezygnacja i bezcelowość. Ja starałem się rzeczowo i ze spokojem jej odpowiadać, przekonywać że sprawy nie są wcale tak złe jak je opisuje ale kiedy była w tym stanie potrafiła wszystko obrócić w negatyw. Nawet gdyby wygrała w totka to by w takim momencie stwierdziła że c-----o, bo to tylko pokazuje że jest beznadziejna i niczego nie potrafiła osiągnąć sama. Z czasem nauczyłem się że w takich momentach nie ma sensu jej przekonywać bo jak mawia klasyk „i tak był lepszy w kulach”. Różowa często w kulminacyjnym momencie brała przytulankę z dzieciństwa którą dostała od mamy, szlochała i mówiła że tęskni za mamą. Po chwili godziła się na to żeby ją przytulić. A kilka momentów wcześniej widziałem w niej szczerą nienawiść do mnie. Zawsze po takim momencie było jej lepiej, tak jak by musiała się zagotować i upuścić nadmiar pary. Wakacje były pod tym względem kiepskie, często wychodziłem gdzieś sam ponieważ moja różowa się źle czuła. A ja musiałem się tłumaczyć przed znajomymi i rodziną. Moja różowa generalnie nie lubi poznawać nowych ludzi albo przebywać w większym gronie, ale wtedy prawie nie wychodziła z domu, po za pracą. Widziałem że sama z tym cierpi, to nie było tak że ze mną walczyła bo uważała że mi się należy – widziałem że sama tego nie chce, że jest niewolnikiem Swoich emocji za które zawsze później przepraszała. Wtedy też zdecydowała się pójść na terapię, mówiła że motywacją dla niej jest nasz związek i nie chce go zaprzepaścić. Już kiedyś wcześniej chodziła na terapie ale z reguły bardzo się terapeutami rozczarowywała i szybko porzucała leczenie. Trochę jej się nie dziwię, po pierwsze bordery bardzo często porzucają terapie ale ona dodatkowo jest bardzo inteligentna i tak jak by Sobie obierała za cel rozpracowywanie terapeutów i odkrywanie taktyk które wobec niej stosują. W jej oczach właściwie terapia nie miała dalej sensu kiedy już odkrywała metody terapeuty. A do tej pory miała styczność z terapeutami z mniejszych miejscowościach i nie szczególnie z wyboru. Tym razem sprawa miała wyglądać zupełnie inaczej. Po pierwsze przeprowadziła się do dużego miasta i sama się utrzymywała, po drugie miała silną motywację dla przejścia terapii a po trzecie znalazła Sobie dokładnie takiego specjalistę i z takimi kwalifikacjami który jej najbardziej odpowiadał. I faktycznie powiedziała że po raz pierwszy szanuje Swojego terapeutę. Terapeuta dosyć szybko zaproponował farmakoterapię. Pamiętam że trochę się tego oboje obawialiśmy. Że ją to zmieni i nie będzie Sobą. Generalnie unikam leków i wkurza mnie że na każdy problem szukamy magicznej pigułki która nas uzdrowi. Ale przede wszystkim bałem się że będzie otępiała, albo że przestanie mnie kochać. Może to całe jej przywiązanie do mnie było tylko spowodowane zaburzeniem i zniknie tak jak znikną objawy. Ale mimo to zawsze starałem się bronić zdania terapeuty – skoro on jest specjalistą to musimy mu zaufać i przynajmniej spróbować. Wciąż tak jak do dziś najważniejsze jest dla mnie jej szczęście i jeżeli ceną za wyzdrowienie miałbym zapłacić miłością którą od niej dostaję to trudno. Moje obawy rzadko bywają bardziej mylne. A leki okazały się niemal zbawieniem. Zauważyłem że dały jej wolność i pozwoliły być dużo bardziej Sobą niż przedtem. A nasza miłość tylko na tym zyskała. Oczywiście miały też Swoje skutki uboczne, różowa była trochę mniej aktywna i mniej kreatywna. Częściej obojętna zwłaszcza przy zwiększaniu dawki, ale jeszcze częściej była po prostu normalna – wciąż roześmiana i pełna życia. Zmieniała kilka razy leki próbując dobrać odpowiednie, i teraz jest dużo mniej tych skutków ubocznych. Już nie będę wnikał w szczegóły jakie konkretnie brała leki bo nigdy tak naprawdę mi się nie chciało w to wnikać, ale jeżeli komuś zależy to mogę podpytać. Różowa trzymała się też dosyć dzielnie terapii, ale po jakimś półtora roku z niej zrezygnowała. Ponieważ czuła że osiągnęła z tym terapeutą martwy punkt i raczej nie pójdzie dalej. Wybrała też dosyć trudny nurt który nie do końca pasuje do jej problemów. W międzyczasie nawiązała też kontakt z nową psychiatrą która też okazała się bardzo pomocna i różowa nawiązała z nią dobrą więź. Planuje wrócić za jakiś czas na terapię, tylko tym razem w lepszym nurcie. Oraz cały czas bierze leki. A sprawy między nami oraz jej samopoczucie mają się bardzo dobrze. W ogóle się nie powtarzają takie sytuacje jak z początku naszego związku. Różowa nie płacze do poduszki, nie mówi że tęskni za mamą, niczego mi nie wypomina, nie ma problemu żeby wyszła ze mną do znajomych albo odwiedziła moją rodzinę. Chociaż wiem że nie jest to jej ulubiona forma spędzania wolnego czasu to ona też wie że jest to czasem dla mnie ważne i nawet odnajduje w tym przyjemność mimo że wcześniej się wzbrania.
Dlaczego w ogóle jestem z borderką? Bo to nie jest całość jej osobowości a tylko jakiś wycinek. Jest dla mnie wspaniałą osobą, mamy bardzo podobne spojrzenie na świat w wielu kwestiach które są dla nas najważniejsze. Lubię ją, lubię jej poczucie humoru, lubię spędzać z nią czas, kochać się z nią. Czuję od niej troskę, ciepło, miłość i pożądanie. Wiem że nigdy mnie nie opuści ani ja nie chcę opuszczać jej. A jej zaburzenie? Najwyraźniej jest podatkiem za to jak fajną i bliską mi jest osobą. Nie ma na świecie ludzi idealnych a przynajmniej wiem co akurat z nią jest nie tak i potrafię się z tym obchodzić. Wiem kiedy dać jej spokój, odpuścić, kiedy przytulić a kiedy postawić twardą granicę i powiedzieć że coś mi się nie podoba. To jest też coś czego mi zabrakło we wpisie wspomnianej mirabeli. Miłość, ciepło, zrozumienie – tak, oczywiście z takim deficytem powstaje każdy border. Ale zadaniem odpowiedzialnego partnera jest też postawi
źródło: comment_1623951153yvfe5uyGEEhKpdp8dpWLv5.jpg
PobierzKomentarz usunięty przez moderatora
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: sokytsinolop
Zaakceptował: sokytsinolop
Chcialbym zeby ta historyjka byla prawdziwa ale az .... no az nie moge. Facet przyznaj sie czy to bejt czy nie bo nie bede mogl spac po nocach ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Zaakceptował: sokytsinolop
Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: sokytsinolop
Zapomniałem dodać tagi i chyba wpis trochę przepadnie :/
@give_me_coffee: @upadly
Komentarz usunięty przez autora
Zaakceptował: LeVentLeCri
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
Co do historii z borderką - taka sama jak wiele innych. Nieco podobna do mojej, nieco się różniąca. Nie wiem za bardzo co chciałeś tym przekazać, poza… pochwaleniem się?
Wniosek jaki wyciągnąłeś na koniec to truizm. Wiadomym jest, że osoba dojrzalsza lepiej sobie poradzi z taką
Nie wiem czy mam jakąś taką skrajną sytuację. Tak jak wspominałem różowa nie jest agresywna i nie odwala jakichś szalonych ekscesów. Jej rozchwiania raczej przejawiają się tym że albo się kiepsko czuje i źle o Sobie myśli albo jest bardzo radosna. Oczywiście kiedy się źle czuje nie ma mowy o seksie, a kiedy czuje się dobrze ten