Dramat setek młodych księży - chłopcy bez perspektyw z zabitych dechami wiosek wybierają zawód księdza jako jedyną dostępną dla nich drogę by być kimś więcej niż "Mietkiem spod budki z piwem". Kończą seminarium i delegowani są do dużych miast (tam są aktualnie największe niedobory kapłanów). Tam ich świat wali się jak domek z kart. Ksiądz w mieście nie ma absolutnie autorytetu. Chłopak zaczyna rozumieć, że źle wybrał, że nie ma tych wszystkich starych, wiejskich bab gotowych zrobić wszystko dla księdza - gotować, prać gacie, zapraszać, gościć, częstować, pytać o zdanie. W mieście ksiądz to jedna z niższych i mniej lubianych warstw społecznych. Do tego ten wiejski kmiotek często nie umie znaleźć się w miejskim środowisku. Zaczyna popadać w alkoholizm, hazard, chodzi na dziwki, osoby homoseksualne i z predyspozycjami pedofilskimi zaczynają nagabywać ministrantów. Tak kończy większość księży - prostych chłopaków ze wsi. Bo kto inny dziś chce zostać księdzem?
@wargi-sromowe-mniejsze: Nie wiem o jakich miastach mówisz. Całe życie mieszkam w dość sporym mieście i jak najbardziej jest tu sporo ludzi, którzy księży traktują z szacunkiem. A księdzem nie zostaje się, by ktoś prał ci gacie, ale by służyć Bogu.
#ksieza #kler #katolicyzm #kosciolkatolicki