Aktywne Wpisy
monalisssa +2
Poruszałam się pojazdem nr2. Ruszyliśmy jednocześnie z nr1. W tym czasie pojazd3 ruszył praktycznie równo za nr2 tak że w momencie jak miałam wjechać na pas drogi głównej, to on się tam znalazł. Na szczęście nic nie jechało z naprzeciwka i odczekałam na lewym pasie drogi głównej aż przejedzie dalej. Zaznaczam że nr3 stał za nr2 tylko jak on ruszył, to ten się wbił szybko na prawo. Byłam na wysokości tej "grubszej"
Kiedys_Mialem_Fejm +556
Mamy 2024 rok i według niektórych bardzo ważnym plusem gry za 300 zł jest to, że działa i można ją skończyć xd
#gry #silenthill #ps5
#gry #silenthill #ps5
Wstęp
Klapsy. Czyli jak będąc głupszym od swojego dziecka, nadal mieć nad nim władzę.
Nienawidzę tej metody tresury swoich dzieci. Jest wyraźna różnica między tresurą, a wychowaniem. Zwierzęta się tresuje, bo nie mają takich zdolności poznawczych jak ludzie i raczej nie przetłumaczysz psu, że to nieładnie sikać na dywan i pańcia musi potem sprzątać, albo jak cię ugryzie to cię boli. Z psem sprawa wygląda krótko. Dajesz mu smakołyki, nagradzasz go, albo co bardziej agresywnie, bijesz go, gdy zrobi coś co nie powinien. Mniejsza z tym. Gdy są dwa małe pieski i oba się nawzajem gryzą to uczą się, że jednak jak zrobią to za mocno to drugi psiak odda i samemu czują ten ból. Uczą się wtedy, by nie przesadzać, albo zaprzestają tej formy zabawy.
Do psa możesz podejść miłością i dobrocią, a i tak się wszystkiego nauczy. Jeśli używasz siły, to znaczy, że nie potrafisz podejść do zwierzęcia, które w teorii jest głupsze od ciebie, albo brak ci cierpliwości i żądasz szybkich efektów.
Z dziećmi jest inaczej i cała moja wypowiedź jest czysto subiektywną opinią, opartą na moich doświadczeniach.
To jak się podchodzi do wychowania dzieci to kwestia indywidualna. Są osoby, traktujące je jako swoją maskotkę, niektórzy jako balast, niektórzy widzą w nim człowieka i wiele, wiele innych. Nie skupiam się na tym. Gdybym miał kiedyś dziecko, to starałbym się nigdy nie podnieść na niego ręki. Uważam to za tchórzostwo, niemoc w stosunku do niego, oraz chodzeniem na łatwiznę w wychowywaniu. Co ja mogę wiedzieć, skoro nigdy nie miałem dzieci? Mogę tylko opowiedzieć się po jednej stronie barykady, gdy była stosowana na mnie tresura i na doświadczeniach innych osób.
Dzieci nie mają wyrobionych schematów, opinii i moralności. Wszystkie te słowa są niezrozumiałe i zachowania, jakie w młodej osobie się wykształcają, trwają latami na podstawie doświadczeń i obserwacji najbliższego otoczenia. Dziecko nie staje się tym o czym ględzą rodzice, a tym kim oni są. Jeśli bluźnisz w jego obecności to potem niech cię nie łapie zdziwienie, że robi to samo.
Kiedyś przeczytałem fajne zdanie. Dlaczego dzieci płaczą na początku z byle powodu? Bo każdy, nawet najmniejszy dyskomfort jest bólem jakiego nigdy w życiu nie doświadczyły. Gdy się urodzi to napływa do niego tyle bodźców, że nie jest w stanie tego ogarnąć i płacze. Płacze bo temperatura spadła o 1 stopień i nigdy wcześniej nie czuło, aż tak wielkiego zimna. Temperatura skoczy o 2 stopnie w górę? Płacze, bo nigdy nie było jej aż tak gorąco. Płacze bo jest głodne, płacze bo chce spać, płacze bo oddało się defekacji itp. Itd. Będzie płakać często i gęsto, samemu tego nie rozumiejąc i pierwsze lata to jest katorga dla rodziców.
Posiadanie potomka to olbrzymia odpowiedzialność i wysiłek. Praca na pełen etat, jak to niektórzy się nabijają z mamusiek. Z jednej strony się zgadzam, z drugiej niekoniecznie. Zazwyczaj cechuje takie osoby hipokryzja i chodzenie na łatwiznę, a osoby zajmujące się prawdziwym wychowaniem nie mają czasu na takie wpisy, bo dziecko zajmuje 100% wolnego czasu. Jest zachłanne i będzie tego wymagać, chyba że dasz mu telefon, telewizję, konsolę i masz spokój. Tylko że w przyszłości będziesz zbierać tego żniwo.
Ja w swoi życiu byłem tyle razy tłuczony pasem, że nie pamiętam za co dostawałem. Po prostu mogłem wrócić od spotkania rodzinnego, gdzie bawiłem się z kuzynami i dostać ,,w------l” (pieszczotliwie nazywany przez mojego rodziciela) i usłyszeć żebym się domyślił, za co. Raz dostałem za powiedzenie k---a, drugim razem za zabranie zabawki kuzynowi itd. Jednak połowy nawet nie pamiętam za co dostałem, aż w końcu na imprezach rodzinnych wolałem usiąść i siedzieć parę godzin, bo czego mógłbym nie zrobić to bym dostał ,,w------l”.
W------l dostawałem za uwagę w dzienniku, za ocenę poniżej 4 (3+ też się kwalifikowało), za to że nie pilnowałem limitu gry na komputerze i zamiast grać 2 godziny siedziałem 2 godziny i 10 minut. Za nieprzestrzeganie szlabanów, które były dodatkiem do w-------u. Za zachowanie, za przeklinanie, za pyskowanie, za chęci do życia (dosłownie, dzisiaj wiem, że to było domyśl się), raz dostałem w------l, bo zamiast uczyć się do sprawdzianu z angielskiego czytałem książkę! W------l to był bat, a mój rodziciel był katem. Chodziłem jak w szwajcarskim zegarku, bojąc się robić cokolwiek, bo nigdy nie wiedziałem za co dostanę. Skuteczna tresura, rodzice sobie wyhodowali pieska.
Rodzice sami skończyli zawodówkę, jednak ja miałem iść na studia. Rodzice wolny czas spędzali przed telewizorem i odpoczywając. Ja miałem się uczyć. K-----i i darli na siebie mordę. Ja miałem być grzeczny. Itp. Itd.
Wszystko oczywiście dla mojego dobra!
Dla ich dobra! Czułem się jak maskotka, którą można się pochwalić i która ma utrzymywać rodziców i podać szklankę wody, gdy już nie będą w stanie pracować. Miałem dać im wnuki, miałem mieć pieniądze, miałem być kimś. Bo sami nic nie osiągnęli, więc ambicje wylali na mnie.
Kiedy pozbyłem się kata nad głową to wszystko i tak szlag trafił. Bo przestałem się uczyć, jak całe życie nie mogłem grać na komputerze, tak teraz poświęcałem 100% mojego wolnego czasu na to. Zdawałem z klasy do klasy, wcale nie ledwo, ale nie robiłem nic ponadto co musiałem zrobić. I zrobiłem wszystko na przekór rodzicom, żyłem i korzystałem z życia. Oczywiście na sposób wytresowanego psa, które było tłuczone za byle co. Czyli komputer i internet, bo byłem pozbawiony jakichkolwiek relacji z innymi ludźmi, a teraz chociaż nie byłem przywiązany do książek.
To i tak łagodna historia. Bywają gorsze.
Jednak można ze swoim dzieckiem rozmawiać, tłumaczyć i dawać kary adekwatne do popełnionych czynów. Jak twój syn, mówi babci Helenie, że jest gruba, to możesz mu wytłumaczyć, żeby tak nie robił. Jeśli nie dociera, to możesz ewentualnie wskazać mu jakąś wadę w nim, a ty masz odstające uszy. Obrazi się? Rozpłacze? No to pomyśl jak babcia Helenka się czuje. Jak mimo to i tak nie dotrze, to możesz powiedzieć, że dostanie karę na coś, przez określony czas. Znów babci to powie? Dajesz karę i informujesz dlaczego. Możesz wtedy dziecko nauczyć, że:
1. Kogoś to boli tak samo jak i jego by bolało (coś jak przykład z psiakami na początku).
2. Za swoje czyny ponosisz konsekwencje.
To tylko przykład wymyślony przeze mnie. Jest mnóstwo książek, albo porad w internecie jak wychowywać swoje dziecko i co możesz zrobić, bo mimo dobrych chęci, możesz odwalić coś co nie przyniesie dobrego skutku.
,,No dobra! Ale jak gówniarz tak odwala i nie jestem w stanie nic z tym zrobić i tylko bicie mi zostało?”
,,A ile dziecko ma lat?”
,,16”
,,xD”
Fajną ciekawostką, którą dowiedziałem się na terapii, było to, że dziecko wychowuje się maksymalnie do 15 roku życia, a potem to już machina rusza i nie jest się w stanie nic zrobić, bo zdobyło już doświadczenia potrzebne do ruszenia w świat, a wiek po tym jest weryfikacją wszystkiego czego do tego pory się nauczyło i poznało. Jak ktoś się budzi po tylu latach i zdaje sobie nagle sprawę, że ma przed sobą człowieka, a nie maskotkę, to już za dużo nie zrobi. Bo gdy był czas na wychowywanie to robiło się tresurę, albo olało się całkowicie sprawę. Jeśli się tresowało to teraz odczuwa się bunt na wszystkie zasady, które były wpajane na siłę, a jeśli się olewało to brało wzorzec z innych źródeł. Koledzy, koleżanki inne autorytety. Internet jest w tym względzie też okropnym miejscem, gdzie wpaja się młodym osobom jakieś wzorce. Jeśli ty się nie wziąłeś za wychowanie, to wziął się ktoś inny.
Można teraz dalej stosować tresurę, ale im później dziecko przeżyje bunt, tym gorzej. Można dalej olewać i nie wiesz jakie skutki tego to za sobą poniesie, albo próbować działać. Tylko, że ta ostatnia opcja będzie najbardziej czasochłonna i będzie kosztować więcej wysiłku niż to co by się robiło przez okres dziecięcy, gdy jeszcze się miało realny wpływ i autorytet w oczach dziecka.
Wracając do tematu. Mamy XXI wiek dostęp do internetu, psychologów, książek. Mamy więcej wiedzy niż mieliśmy kiedykolwiek wcześniej, a mimo to, ludzie nadal nie są gotowi na rodzicielstwo i idą na łatwiznę. Jesteś dorosły, masz doświadczenie życiowe i nie potrafisz sobie poradzić? Jesteś na każdym kroku lepszy od tego dziecka, a mimo to, uważasz klapsy za dobre wyjście? Masz człowieka przed sobą, a nie zwierzę.
Rozwinięcie
W nawiązaniu do mojego poprzedniego wpisu: https://www.wykop.pl/wpis/57051907/klapsy-czyli-jak-bedac-glupszym-od-swojego-dziecka/
Jestem trochę w szoku, że klapsy (co w sumie brzmi zbyt łagodnie i od teraz będę używał słowa bicie, a dowiecie się dlaczego w dalszej części) są nadal tak popularne i popierane przez wielu ludzi. Rzadko mnie coś zaskakuje, zwłaszcza że mamy dostęp do badań, historie ludzi, którzy to przeżyli itp. A mimo to nadal jest na to przyzwolenie i akceptacja społeczeństwa.
Zanim przejdę do rzeczy, chciałbym w skrócie podzielić się pewną zasłyszaną historią:
Był w szkole chłopak, który codziennie przed pierwszą lekcją wywalał wszystkim dzieciakom jedzenie z plecaków. Nieważne czy kanapki, batony czy napoje. Wywalał wszystko. Nauczyciele nie mogli sobie z nim poradzić. Rodzice mieli to gdzieś, a skargi leciały od innych rodziców, na jego zachowanie. Pewnego dnia, dzieciak zamiast znowu rozwalić innym drugie śniadanie poleciał do łazienki i się rozpłakał. Nauczycielka, której RiGcz się uruchomił dopiero jak zobaczyła płaczące dziecko, poszła do niego i zapytała o co chodzi. Ten jej odpowiedział: Bo ja nigdy nie mam drugiego śniadania.
Do historii tej wrócę później, jednak zapamiętajcie ją na ten moment, a nawet chwilę się zastanówcie nad sensem tej historii. Spłyciłem i skróciłem historię maksymalnie, żeby wpis nie był zbyt długi.
Ładnie to zostało tutaj opisane. Może rodzice boją się kary? Że to nielegalne i można za to dostać karę? Skoro uważacie to za naturalne i się z tym zgadzacie to czemu tego nie robicie przy ludziach? Klaps w końcu to szybka kara, akcja, reakcja. Po co czekać z tym do powrotu do domu? Skoro uważacie, że nie warto z dzieckiem rozmawiać, bo i tak nie zrozumie to jaki ma sens tłuczenie go po czasie? Przecież to bez sensu. Psa też byście uderzyli po czasie? Przecież on już w ogóle nie zrozumie za co dostał. Dziecko zrozumie? Skoro tak to widzę tutaj pewną nieprawidłowość.
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Dziecko oczywiście rozumie agresję i jest to usprawiedliwione, bo przecież mnie denerwuje, więc mam prawo do tego, żeby je uderzyć. Super podejście! Jesteś moim ojcem? Jak ci się podoba spędzanie kolejnych świąt samemu? Dobrze? Przynajmniej nikt cię nie w-----a.
Ilu tutaj skończyło z chorobami psychicznymi? Człowiek jakoś inaczej reaguje na takie bodźce? Przecież dziecko jest tak samo bezbronne i nie jest w stanie się chronić. Można je bić? Ono chorób psychicznych się nie dorobi?
Zwierzęta wywołują większe współczucie… Dramat, że musiałem komuś to tak tłumaczyć.
No ta, bo trzeba mieć dzieci, wychować je i dopiero wtedy można się wypowiadać na ten temat. Przecież p-----c ma swoje uzasadnienie w określonych przypadkach.
Kiedyś przeczytałem, że jeśli przynajmniej raz w tygodniu nie chcesz zamordować swojego dziecka to znaczy, że masz coś nierówno z głową. Nie wiem czy to prawda czy nie. Jednak uzmysławia to każdemu jak dziecko daje w kość i jaki jest to obowiązek.
Podczas czytania komentarzy zostałem przekonany do jednego jedynego uzasadnienia użycia klapsa a było to:
I tutaj to było całkowicie wytłumaczone i zrozumiałem. Rozmowy i rozbita głowa niczego nie nauczyły. W takim wypadku jest to uzasadnione i działanie z troską o dobro dziecka. Po tym moim wpisie zmieniłem podejście i teraz klaps uważam za ostateczność, gdy dziecko zagraża sobie, lub innym, ale tylko jeśli inne metody zawiodły. Odniosę się do tego w następnym komentarzu:
Ja jako dziecko zasłyszałem od dorosłego powiedzenie: krzyżyk na drogę. Żegnał się tak z każdym i ze mną też. Gdy ja powiedziałem to komuś to potem były wielkie pretensje do mnie, ale pamiętam, że dopiero wtedy ktoś mi wytłumaczył co to znaczy i przestałem tak mówić. Z tego co zrozumiałem tutaj, to sam nie wiedziałeś co te słowo znaczy i użyłeś go, za co dostałeś lanie. Dla rodziców to było naturalne, jednak dla ciebie niezrozumiałe. Uważasz że dobrym było rozwiązaniem od razu dostać pasem? Przecież miałeś prawo tego nie wiedzieć, jesteś dzieckiem. Zadziałało by coś innego, ale lepiej było iść na łatwiznę i uznać, że wiedziałeś co mówisz.
Bo dzieci myślą inaczej i nie rozumieją zasad działania świata, ja byłem wściekły na moją matkę, przez długi czas. Bo gdy jechaliśmy do szkoły to było zimno w aucie i prosiłem, żeby włączyła ogrzewanie. Na co ona stwierdziła: Najpierw silnik musi się nagrzać.
I siedziałem obrażony pół roku, za każdym razem jak wsiadałem do auta, bo przecież dla matki ważniejsze jest to, żeby silnikowi było ciepło, a ja mogę marznąć! Taka była moja logika i tak działa logika dzieci. Nie ma sensu, ale jest. Skąd miałem wiedzieć jak działa ogrzewanie w samochodzie?
Zostawię to bez komentarza i czekam na odpowiedź zwolenników bicia dzieci.
Ciekawe tylko co do tego doprowadziło? Nie mylić braku przemocy, z brakiem wychowania, bo jak dziecko zostawisz samopas to nic dziwnego, że odwala. Bicie złe, olewanie dziecka też.
Jak pozwalasz dziecku na wszystko, nie interesujesz się i nie masz żadnych wymagań to nie dziw się, że potem robi co mu się tylko podoba, skoro nie odczuwa konsekwencji.
Zastanówcie się. Gdybyście nie mieli żadnych konsekwencji swoich działań to co by was zatrzymywało przed dokonaniem przestępstwa?
Uważam, że nie jest to wina nauczyciela, że ktoś mu odwala na lekcji, a rodziców. Co nauczyciel ma zrobić w takiej sytuacji? Nie wiem. Nie ponosi odpowiedzialności i nie odpowiada za zachowanie tego ucznia. Jednak znam takich, którzy potrafili samą postawą, mową i gestami doprowadzić do pionu całą klasę. Kwestia charakteru, bo dzieci są okropne!
Nasunęło mi się jedno pytanie po tym. Jedno ważne pytanie. Bo ja byłem takim dzieckiem w wczesnej podstawówce. Odwalałem, przeszkadzałem na lekcji itd. A wtedy byłem tłuczony za byle g---o, a nauczyciele i tak twierdzili, że mi ojcowska ręka potrzebna. Wytłumaczcie mi więc. Dlaczego tak odwalałem mimo regularnego bicia w domu? Jest to dla mnie bardzo ważne pytanie i chciałbym zapytać wszystkich zwolenników klapsów, jako podstawy wychowawczej. Dlaczego mimo takiej tresury (zwierząt się nie bije, to nie była tresura) miałem problemy z zachowaniem, a zachować się umiałem tylko przy rodzicach, którzy mieli pasek?
Historie na koniec z komentarzy:
a i najlepsze bylo gdy mialem juz z 14-15 lat i zaczalem podczas n-----------a mnie krzyczeć ratunku, pomocy XD
W sumie historie, trochę hardcorowe i nie pasuje do nich ,,klaps” jednak od niego wszystko się zaczyna, a jak zobaczysz jak łatwo to przychodzi i jak łatwo możesz dziecko ustawić tym do pionu to nagle życie staje się o wiele prostsze. Tylko, że zazwyczaj w przyszłości dziecka już nie masz, ale po powrocie do domku, chociaż masz spokój.
Zakończenie
Ostatni mój wpis w temacie klapsów/bicia dzieci.
Dziękuję wszystkim za komentarze, dyskusje oraz wiadomości na priv. Dzięki wam zrozum
Komentarz usunięty przez autora