Wpis z mikrobloga

Siemano kj, temat mojego związku jest tu dla mje tematem tabu, ludzie na uczuciowym głodzie są rozdrażnieni na tym punkie a swoją osobą wywoływałem kontrowersje i negatywne emocje, byłem stąd wyganiany. Po części rozumiem to rozgoryczenie gdyż sam byłem samotny przez ponad 25 lat i kipiałem mizoginistycznym jadem, nie dawałem sobie szans na cokolwiek oprócz Kunegundy w dziesięcioletnim polarze, Helgi o tuszy niedźwiedzia i Kaśki z seksapilem zardzewiałej konewki ze starej szopy, los jednak chciał że poznałem tu Perliś, kochająca, troskliwą, nieśmiałą "szarą mysz". Wielu już wyciera piane z ust pisząc "szara mysz nie istnieje, jesteś tylko opcją zapasową, zostawi cie dla Chada beciaku" tu pojawia sie problem - ten poziom kiedy beret jest już przeprany i tworzy spaczoną rzeczywistość, ciężko jest określić kiedy jest to jeszcze racjonalna i realna ocena pozbawiona disneyowskiego bullshitu a kiedy pojawia sie fanatyzm i nadmierna stygmatyzacja, sam miewałem i miewam po dziś dzień różne epizody kiedy postrzegam świat skrzywionym toksycznym spojrzeniem więc nie będe nikogo oceniał. Chce tylko z perspektywy starego przegrywa przedatawić mój punkt widzenia i przedstawić fakty z mojego życia, co zmieniło sie na lepsze a co straciłem.

Podstawową kwestią do omówienia jest tu wpływ związku na poziom życia. Czy osoba w takiej relacji może nadal uważać się za przegrywa? #!$%@? TAK! Zacznijmy od tego że bycie w związku to nie jest jakaś uniwersalna wartość, możesz związać się z szlachetną anielicą albo pazerną patusiarą, możesz wznieść sie na wyżyny albo wyhodować pasożyta. Możesz być szczerze kochany albo być traktowany jako pas bezpieczeństwa. Sam nigdy nie byłem zdesperowany i nie związałbym się z byle kim byle by daremnie próbować sprawiać pozory normalności. Po prostu wreszcie trafiła się dla mnie druga osoba która mje zaakceptowała a ja zaakceptowałem ją. Oboje nie jesteśmy idealni i nawet od siebie tego nie wymagamy. Mamy do siebie szacunek, zaufanie, wspieramy sie i dajemy zrozumienie. Takie kwestie każdy musi wypracować sam, nie każdy będzie gotowy by dać tyle od siebie.

Ale wracając do głównego pytania, jak związek wpłynął na moje życie? Zaskakująco niewiele sie zmieniło. Dalej jestem dzikim, wycofanym, nieasertywnym, zacofanym, nieporadnym speszeńcem i skrępowańcem, mam osobę z którą moge spędzać czas, otworzyło sie pare furtek, powoli moge odkrywać życie seksualne, ale to nie zmniejszyło mojego wycofania, to zaskakujące nawet dla mje ale oprócz statusu bycia w związku co stwarza większe pozory normalności nie zmieniłem się praktycznie wcale. Dalej izoluje sie od ludzi i boje sie nawiązywać kontakty, spotykając znajome osoby czuje stres i skrępowanie, moje zdziczenie nawet się pogłębiło, dlaczego? Może to kwestia mojej wizji samego siebie, przecież zawsze byłem skrzywieńcem, dzikim prawiczkiem, ćpałem i chlałem, mieszkałem na zarobaczonej melinie, byłem silnie jadowity, pękała mi psycha, to była moja tożsamość, tworzyłem postać internetową. Teraz gdy jestem o krok bliżej normalności stałem się mniej ciekawy, bardziej typowy, nijaki. To dawało mi poczucie oryginalności, wizje bycia męczennikiem który dotknął piekła, marzyłem by przelać wszystkie historie i światopogląd w formie rapu, to marzenie było ze mną od lat ale nigdy nie przełamałem się by je zrealizować, byłem zbyt oporny by pracować nad sobą i zdobywać wiedze czy umiejętności. Miałem tylko historie i pomysł na siebie. Kontrast, człowiek wielu skrajności.

Teraz jestem nikim, życie wydaje aie lepsze ale nie jestem już nikim szczególnym. Także leki nasenne czy antydepresanty mogły mieć wpływ na moje przymulenie i brak kreatywności, może po prostu sie wypaliłem, tak czy siak nadal daleko mi do pełnej normalności ale jedno moge przyznać, nie jestem już rasowym przegrywem, największe wyzwanie nadal przede mną ale wypracowałem już poziom życia który chroni mje przed ponownym spotkaniem z szatanem. Moja głowa nadal jest chora, dalej miewam ataki nienawiści czy myśli samobójcze ale prawdziwe męczeństwo puki co mam już za sobą.

#przegryw #zwiazki
  • 8
  • Odpowiedz
@KontrastWykop: A ja po prostu cieszę się że spotkało Cię w życiu coś fajnego. Sam nie mam raczej na to szansy ale yebać tych co plują jadem bo komuś chociaż troszeczkę się poprawiło.
  • Odpowiedz