Aktywne Wpisy
kamil150794 +130
Dziś są moje urodziny. Kończę 30 lat.
Incel, prawik, bez znajomych, odtrącony przez rówieśników od małego.
Nie mogłem się prawidłowo rozwinąć.
Nigdy tak naprawdę nie żyłem.
... a tu jeszcze tyle lat gnicia.
Incel, prawik, bez znajomych, odtrącony przez rówieśników od małego.
Nie mogłem się prawidłowo rozwinąć.
Nigdy tak naprawdę nie żyłem.
... a tu jeszcze tyle lat gnicia.
R2D2_z_Sosnowca +378
Za to kocham ten kraj. Skręć jutro rano w prawo - jesteś na miejscu XD #r2d2zwiedza #usa
Oglądam tak sobie bo w sumie od dawna się zastanawiam - czego brakuje w nowych MMO a co zdawało się być w starych, że te gry po prostu jakoś tak "słabo smakują".
W filmie od oryginalnego autora padają argumenty, że współczesne MMO są git i jest ich dużo, i w ogóle żyjemy w złotej erze MMO a stare to nam pasowały bo byliśmy młodymi gówniakami i wszystko nas rajcowało.
No i ja osobiście nie zgadzam się z tym za cholerę XD
Ja uważam, że nowe MMO to z grubsza mniejsza lub większa kupa, bo starają się minimalizować albo wręcz eliminować element interakcji z innymi ludzi i nacisk na budowanie poczucia przynależności. Stare MMO nawet jeśli technicznie bądź designowo mogły być nieco słabszym produktem niż jakiś WoW - to generalnie istniał tam jakiś element nierówności i przetrwania.
Mieliśmy otwarty świat gdzie czasem ktoś nas mógł tak po prostu podejść i #!$%@?ć XD i po którymś razie stwierdzaliśmy że ten świat jest zbyt niebezpieczny aby nie mieć gildyjnego szyldu nad głową i grupki kolegów których można skrzyknąć. Potem na to nachodziły elementy wręcz polityki, bo jeśli gra miała jakiś element "walki o złote gacie" czy to było powieszenie gildyjnej flagi na zamkowym maszcie czy coś bardziej przeliczalnego na surowce czy inną walutę z gry. No i zaczynało się spiskowanie, zaczynały się jakieś tarcia, polityka, sojusze i zaprzysiężeni wrogowie z którymi prowadziło się gildyjne wojny. Pewne gildie mogły chcieć grać rolę "złoczyńców" jako ich personalny role-play i grać specjalnie tak aby inni ich nie lubili, i żeby mieli reputację serwerowych "bandytów" z którymi trzeba się liczyć bo to mściwe #!$%@? xD
No i ten cały element socjalnej interakcji nadawał grze smaku. Po co levelowałeś? Żeby móc kopać dupy ludzi kórych się nie lubi albo być gościem którego w bitwie szukają po nicku bo wiedzą, że jak nie zrobią z ciebie priority target to będą tego żałować. Nierówność też nadawała smaku, jak wszyscy są max lvl i różnice w osobistej potędze wynoszą +/- 5-10% to nie smakuje to tak samo jak to, że ktoś może być serwerową neckbeardową legendą bo jest w stanie solo skosić X dobrych graczy.
Tymczasem nowe MMO kompletnie nie próbują ludzi wyciągać ze stref komfortu. Wszystko jest opcjonalne, wszyscy są równi, wszyscy są w ogóle piękni i młodzi, no i PVP prawdziwie zmasowanego nie ma bo sprawia że przegrani czują się źle więc nie wolno tak, wszyscy czujmy się dobrze. Nie ma polityki, bo w polityce jedni muszą przegrać aby inni wygrali - a przegrani czują się źle, więc nie wolno - wiadomo. No i to smakuje po pewnym czasie jak kapeć. Nawet jeśli gra jest technicznie dobra, nawet jeśli mechanizmy czy świat są spoko - to będzie smakować jak kapeć w sytuacji gdy gildia to co najwyżej kółko dyskusyjne a nie de facto jednostka militarna o mniejszej bądź większej wartości bojowej, która istnieje by wywalczyć sobie miejsce w wirtualnym świecie.
Jak gra non stop pasie cię słodyczami to w końcu cukier zacznie smakować jak woda - i takie właśnie odczucie mam odnośnie współczesnych MMO. Wszędzie jest tak silny nacisk na "pozytywne doświadczenia" że te "pozytywne" doświadczenia nagle przestają w ogóle jakkolwiek smakować, bo jak są same pozytywne to tak jakby nie było żadnych.
MMO zamiast być areną i piaskownicą gdzie gracze niejako kształtują świat stały się teraz bardziej taką "bezpieczną strefą" obłożoną poduszkami w której wszyscy mają się kochać i przytulać nawzajem - a tak w ogóle to najlepiej żeby w ogóle dało się grać bez żadnej interakcji z innymi ludźmi, bo przecież "wyciąganie ze strefy komfortu" może sprawić że ktoś się poczuje źle, a wolno mu się czuć tylko dobrze xD
ostatni raz z 5 lat temu przez ja wiem miesiac gralem w mmo ale brakowalo mi role playu to chyba never winter night bylo... nie wiem dokladnie.
ale z tym roleplayem to moze przesadzam bo jestem typem co umial z bananem na ryju grac w De Profunfis
@3x32: Dlatego ja pokładam duże nadzieje w Ashes of Creation, który zdaje
Ja #!$%@? jakbym pograł sobie na takim serwerze
@franaa: Ja też się wywodzę z L2 oryginalnie ( ͡º ͜ʖ͡º) Generalnie tam w filmie typ zaproponował taki eksperyment myślowy aby sobie przypomnieć najlepiej zapamiętany moment z MMO. I ok, fakt ta akcja była lata temu i jest niejako przez to zroszona nostalgią - ale nadal.
To co najbardziej zapamiętałem, to był siege jednego z zamków i cała otoczka z tym związana. Pamiętam że na tym serwerze była jakaś gildia złodupców która zdobyła taką siłę, że sobie praktycznie robili co chcieli. Brali samych mega koksów i rypali wszystkich w czoko, PKowali czy w inny sposób trollowali ludzi, zdobywali zamki etc - ogólnie chętnie korzystali z tego
Na przykładzie tibii - ludzie narzekają, że nie ma "starego klimatu" i "starych zasad". Twórcy stworzyli więc serwery, gdzie są "stare klimaty" i "stare zasady". Efekt? Praktycznie nikt tam nie gra, za to serwery bez żadnego PVP są
Moim zdaniem najbardziej oryginalnym MMO pod względem dowolności rozwoju była/jest gra ... Goonzu (teraz pod nazwą Luminary: Rise of The Goonzu). Jest to dość cukierkowa gra z widokiem izometrycznym, ale sama mechanika gry imponowała mi ponad 10 lat temu.
Co w niej było takie oryginalne?
- Gracz tworzył postać, ale "klasa" to było coś co wybierało się w trakcie gry. Za każdy lvl mogłeś wbijać punkty w rozwój jakiejś klasy (bodajże to były 2-3 punkty per lvl). Mogłeś wbijać punkty w bycie Magiem, Wojownikiem, Łucznikiem ... Kowalem, Alchemikiem itd.. Tak, te same punkty służyły do wbijania klasy oraz profesji i mogłeś co poziom rozkładać to dowolnie. I to był plus, bo można wszystko pakować w profesję i zostać zajebistym craftmanem ;)
- Z mobów/bossów itd. nie wypadają ubrania, ani bodajże złoto. Z mobów wypadają materiały z których następnie możesz coś wytworzyć (co jakby jest najbardziej sensowną mechaniką) i później sprzedać. I tak, by mieć broń musiałeś ją sobie zrobić (ale jak miałeś słabo rozwiniętą profesję to wychodził Crap), ją kupić
Imho nie trafiłeś. Dla mnie MMO straciło smak, bo występuje w nich niekończący się wyścig szczurów. Kiedyś się tym jarałem, a dziś jak myślę, że codziennie musiałbym się logować na x godzin, żeby się nie uwsteczniać, to mi się nie chce.
Opisałeś model który wymagał nie gry w grę a życia w grze - chciałeś coś znaczyć to siedziałeś po 10 godzin dziennie grindujac moby.
Mmo się zmieniają bo ludzie nie mają teraz już tyle czasu na grę. Pokolenie które zostało wychowane na tego typu grach dorosło i ma pracę oraz obowiązki. Dzieci teraz też są mocniej ciśnięte przez rodziców i już nie mogą siedzieć po 10h dziennie przed kompem bez kontroli. Większość gier mmo zmieniła się więc w ten sposób aby nawet w krótkich sesjach można było zrobić jakiś progress.
Niestety poskutkowało to
@Silvervend: Generalnie IMO nic nie stoi na przeszkodzie aby mechanika gry była budowana na zasadzie "play smarter, not more". Dla mnie grind to też problem (dlatego w L2 się grało na privach z podniesionymi ratami, bo to koreańczyk dosyć starej daty więc grind w #!$%@?) - i nawet za dzieciaka to był problem wbrew pozorom.
Problemem dla mnie jest to że gry tak bardzo starają się zadowolić "szeroką audiencję", że zapominają wmontować sensu do gry niemalże. Cały element role-playa jest #!$%@?, cała "warstwowość" gry nie istnieje, bo przecież wszyscy musimy być równi żeby czasem ktoś się nie poczuł gorszy